Film Dusiciel z Bostonu jest inspirowany historią prawdziwych morderstw, które miały miejsce w latach 60. Fabuła podąża za Lorettą McLaughlin (w tej roli Keira Knightley), która nagłaśnia sprawę makabrycznych zabójstw starszych kobiet w serii artykułów w lokalnej gazecie. W dziennikarskim śledztwie pomaga jej doświadczona Jean Cole. Pomimo panującego seksizmu i napiętej atmosfery w tytułowym mieście kobiety odważnie dążą do odkrycia prawdy – narażają przy tym własne życie i reputację. Głośna sprawa Dusiciela z Bostonu – jak nazwały go dziennikarki – została dobrze udokumentowana, dlatego stała się podstawą do nakręcenia thrillera kryminalnego wyreżyserowanego przez Matta Ruskina. Filmowiec napisał też do niego scenariusz. Widać, że zależało mu, aby wiernie podążać za faktami. Natomiast odbija to się na tempie akcji – jest jednostajne w pierwszej części produkcji. W jednym rytmie przechodzimy od sceny do sceny i od artykułu do artykułu opublikowanego w gazecie. Precyzyjnie wyliczono, ile czasu zajmie w produkcji śledztwo, praca redakcji i życie osobiste głównej bohaterki. Choć wydarzenia są niewątpliwie ciekawe – bo morderstwa ukazywane są w coraz brutalniejszy sposób, a Loretta musi przełamywać kolejne bariery i uczyć się wymagającego zawodu dziennikarki śledczej – to do fabuły wkrada się monotonia. Dopiero gdy mija pierwsza godzina, a cierpliwość jest na wyczerpaniu, akcja zaczyna przyspieszać, dzięki niespodziewanym zwrotom w sprawie. Fabuła zaskakuje i wzbudza odpowiednie emocje. A samo rozwiązanie zagadki ma nawet sens, bo wszystkie tropy łączą się w całość.
fot. Disney+
Film skupia się na śledztwie dziennikarskim, ale stara się też zarysowywać tło tych wydarzeń. Obserwujemy, jak duże oddziaływanie na ludzi oraz władze ma prasa. Z drugiej strony Ruskin nie zapomniał o tym, aby przedstawić sytuację kobiet, które zmagają się z dyskryminacją. Reżyserowi wychodzi to całkiem nieźle, choć pokazuje to prostymi metodami – mężczyźni przydzielają kobiety do tematów lifestyle’owych, mody i poradników, traktują je z góry i gaszą ich ambicje w zarodku. Dlatego dobrze, że bardziej koncentrujemy się na zmaganiach ambitnej Loretty w tym męskim świecie. Ciekawe jest obserwowanie, jak wyglądała praca dziennikarza śledczego w tamtych czasach. Dużo do fabuły wnosi postać Jean, która nakierowuje główną bohaterkę, pomaga w śledztwie i po prostu się z nią zaprzyjaźnia. W Jean wciela się świetna i wyrazista w tej roli Carrie Coon, która sprawia, że grająca bez wyrazu i nudna Keira Knightley staje się ciekawszą postacią. Gdy Coon pojawia się na ekranie, film ożywa, dlatego szkoda, że nie oglądamy tego duetu częściej. Pozostali bohaterowie raczej nie zapadają w pamięć – włącznie z podejrzanymi o morderstwo. Morgan Spector jako redaktor naczelny czy Alessandro Nivola jako detektyw grają solidnie, ale nic ponad przeciętność.
fot. Disney+
+2 więcej
W filmie dominują ciemne kolory, co sprawia, że jest bardzo ponury, pełen mroku i powagi. Przyzwoita scenografia i kostiumy powodują, że z łatwością można poczuć klimat lat 60. Pod pewnymi względami Dusiciel z Bostonu wzoruje się na Zodiaku z Jakem Gyllenhaalem – niektóre sceny wydadzą Wam się znajome. Mimo to historia śledztwa nie angażuje tak, jak produkcja z 2007 roku. Dusiciel z Bostonu to poprawnie nakręcony film, który wpisuje się w trend produkcji o prawdziwych seryjnych morderstwach sprzed lat. Dla odmiany przedstawia perspektywę dziennikarek, co odróżnia go od innych tytułów. Szkoda tylko, że główna bohaterka jest dość nijaka, przez co film rzadko wywołuje emocje, a widz nie siedzi na skraju fotela w napięciu. Mimo to samo śledztwo jest wciągające, więc seans też nie nudzi. To niezłe kino dla miłośników tego gatunku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj