Codziennie przydarzają nam się wydarzenia błahe – z pozoru niewarte uwagi, doskonale wpasowujące się w nurt codziennej rzeczywistości. W obrazowaniu takich zdawałoby się zwykłych, codziennych momentów wyspecjalizowali się bracia Dardenne, zaś w swoim najnowszym filmie - "Dwa dni, jedna noc" - przyglądają się pewnemu całkiem ważnemu weekendowi z życia pracowniczki fabryki paneli słonecznych.
„
Dwa dni, jedna noc” ("Deux jours, une nuit") to obraz z pozoru niemający wiele do zaoferowania – niemal w dokumentalny sposób utrwala z wolna płynącą rzeczywistość belgijskich przedmieść. Sandra (Marion Cotillard) po powrocie z choroby zostaje poinformowana o tym, iż po weekendzie będzie zmuszona odejść z pracy, ponieważ została przegłosowana przez swoich współpracowników, którzy mieli do wyboru albo pozostawić ją przy pracy, albo odebrać jednorazową premię w wysokości 1000 euro. Tak zaczyna się mozolna krucjata głównej bohaterki odarta z godności, mająca na celu przekonanie pracowników, aby w poniedziałek rano zagłosowali raz jeszcze - nad tym, aby została ona w pracy.
[video-browser playlist="659543" suggest=""]
To zupełnie zwykła historia opowiedziana w możliwie prosty i nieskomplikowany sposób. Warstwa narracyjna pozbawiona jest wyrafinowanych środków wyrazów i kładzie silny akcent na swoistej cykliczności codziennych wydarzeń: zachowanie Sandry ogranicza się do popijania kolejnych xanaxów wodą, spania, bezsilnego płaczu, denerwowania się oraz prób przekonania kolejnych pracowników do swoich racji tymi samymi frazami. Bohaterka w interpretacji Cotillard jest stonowaną, doprowadzoną do skrajności typową mieszczanką, starającą się związać koniec z końcem, aby zapewnić byt swojej rodzinie.
Czytaj również: Box Office: „Pięćdziesiąt twarzy Greya” bije rekordy
„
Dwa dni, jedna noc” to obraz, który w dość beznamiętny sposób podejmuje temat kryzysu gospodarczego i systemu socjalnego we Francji, jednocześnie zaglądając pod fundamenty klasy średniej. W beznamiętny sposób, ponieważ bracia Dardenne starają się niczego nie wartościować, zarówno w oczach głównej bohaterki, jaki i widzów: nowa weranda wydaje się być równie ważna co czesne na szkołę dla córki. Nie stawiają też znaków równości pomiędzy kolejnymi problemami, motywacjami czy nadziejami bohaterów, tylko zostawiają puste miejsce – które według własnej woli widz może sobie dopowiedzieć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h