Najnowszy film Michała Kondrata to fabularyzowany dokument opowiadający o życiu świętego Maksymiliana Kolbego. Jak wypadła produkcja? Sprawdźmy.
Film
Dwie korony, który w tym roku mogli obejrzeć widzowie na Festiwalu w Cannes, przedstawia nieznane oraz głęboko analizuje te bardziej popularne wśród ludzi fakty z życia Maksymiliana Kolbego, franciszkanina, który oddał życie za współwięźnia w Auschwitz, a kilkadziesiąt lat po śmierci, w 1971 roku, został beatyfikowany. Film jest dokumentem zawierającym wypowiedzi osób, które znały Kolbego, autorski komentarz reżysera, materiały archiwalne oraz fabularyzowane sceny przedstawiające momenty z życia przyszłego polskiego świętego.
Od razu muszę zaznaczyć, że ten film trzeba zdecydowanie rozdzielić na część dokumentalną i fabularną, ponieważ w ogóle produkcja ta nie sprawdza się jako połączenie tych dwóch elementów sztuki filmowej. Jeśli chodzi o dokumentalny charakter opowieści, to wszystko działa tak, jak trzeba. Reżyser w bardzo dobry sposób zgłębia historię i nieznane wcześniej elementy z życia Maksymiliana Kolbego, rzucając nowe światło na motywacje, rozterki i trudne wybory swojego bohatera. W dokumencie ciekawa i nietuzinkowa postać, o której opowiadamy, to połowa sukcesu, a
Michał Kondrat dodatkowo uwypuklił te momenty z biografii franciszkanina, które podkreślają niezłomny charakter i pewnego rodzaju waleczność bohatera tej historii. To zdecydowanie ta ciekawsza część filmu.
Niestety, gdy już przechodzimy do fabularnej warstwy opowieści, to całość zaczyna się rozpadać w zastraszającym tempie. Zupełnie te aktorskie sceny nie są potrzebne, twórca mógł pozostać wyłącznie przy dokumentalnej opowieści. Tutaj sekwencje fabularyzowane wprowadzają tylko chaos do opowiadanej biografii, niszcząc charakter i narracyjny kręgosłup produkcji. Do tego po prostu sceny te są słabo napisane. Wydaje się, że w zamierzeniu miały pomóc zobrazować i nadać dodatkowego, emocjonalnego ładunku podejmowanemu tematowi, jednak zamiast tego negatywnie wpływają na poziom odbioru historii. Niektóre z nich w pewnym momencie wydawały mi się przybierać formę pewnych śmiesznych skeczy, które pretendowały do nadania bardziej przyziemnego charakteru rozładowującego powagę innych wątków, jednak w połączeniu z sekwencjami z dużą dawką patosu utworzyły pewną dziwną mieszankę, w której dało się odczuć sztuczność.
Słabych scen niestety nie uratowała obsada aktorska, w której mogliśmy zobaczyć tak świetnych aktorów, jak Adam Woronowicz
w roli głównej albo Cezary Pazura, który wcielił się w Brata Zeno. Pierwszy z nich nie nadał wyrazistości swojej postaci, ale umówmy się, nie pomógł w tym słaby scenariusz i czas ekranowy, który otrzymał pan Adam. Drugi z nich natomiast próbował wtłoczyć w swoją postać pewną dawkę humoru, jednak w pewnych momentach ta kreacja wydaje się trochę przeszarżowana. Niestety cała obsada nie może w pełni wykreować pełnokrwistych postaci, ani zabłysnąć w epizodycznych rolach, ponieważ format, w który zostały wpisane ich postacie zupełnie nie sprawdza się na dłuższą metę i nie daje możliwości do ukazania ciekawej głębi i rysu psychologicznego poszczególnych bohaterów.
Dwie korony mógł by być filmem dobrym, gdyby tylko postanowiono pozostać przy dokumentalnej formie opowieści. Jednak w tym wypadku połączenie tego sposobu prowadzenia historii z fabularnymi elementami tylko zrobiło tej produkcji krzywdę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h