Dwie spłukane dziewczyny” („2 Broke Girls”) serwują nam odcinek, który spokojnie można uznać za odzwierciedlenie całego sezonu. Dobre momenty mieszają się w nim z kiepskimi, śmieszne żarty z tymi odgrzewanymi. Czyli jest dokładnie tak jak przez cały obecny sezon - raz lepiej, raz gorzej, byle do przodu. W 14. odcinku "Dwie spłukane dziewczyny" mają kilka dobrych scen i całkiem śmiesznych żartów – jak chociażby ten o "Pięćdziesięciu twarzach Greya", ale jest ich niewiele i w ogólnym rozrachunku epizod należy do tych, o których zapomni się niedługo po obejrzeniu. Nie ratuje go nawet nagły zwrot w biznesowej sytuacji dziewczyn. Chociaż nikt się go nie spodziewał, to też nikt prawdopodobnie przed telewizorem nie rwał włosów z głowy tylko dlatego, że bohaterkom wyrosła kolejna przeszkoda. Co gorsza, nawet przygotowania do ślubu Olega i Sophie przestały być śmieszne, gdy tylko wmieszały się w nie Max i Caroline. Jak to się stało, że główne bohaterki serialu zostały jego najsłabszym ogniwem - nie wiem, ale szukam odpowiedzi. Scenarzyści „Dwóch spłukanych dziewczyn” dbają o to, by nazwa serialu nie straciła na świeżości, i po raz kolejny podkładają swoim bohaterkom nogę. W związku z tym prawdopodobnie nie doczekamy dnia, w którym Max i Caroline odniosą długotrwały sukces. Nie musiałby on nawet być jakiś wyjątkowo spektakularny, byle tylko wreszcie się wydarzył, bo na razie wszystko znów zaczyna się dziewczynom sypać. Jak tak dalej pójdzie, Max i Caroline będą faktycznie spłukane. Pieniądze nadal topnieją w zastraszającym tempie, a teraz jeszcze doszedł problem ze sprzedażą koszulek. Pamiętać należy, że dziewczyny mają kredyt do spłaty, więc jeśli noga im się powinie, to w następnym sezonie zostaną bohaterkami "Orange Is the New Black". [video-browser playlist="672702" suggest=""] Przynajmniej powód, przez który biznes dziewczyn się rozpada, jest śmieszny. Właściwie śmieszny to złe słowo - jest absurdalny. Bo kto by się spodziewał, że gość wyprowadzany w kajdankach przez FBI zapragnie wyjść akurat w ich koszulce i narobi im takich kłopotów? Nikt. I to akurat jest fajne. Chociaż jak na realia tego serialu dziwi taka natychmiastowa porażka. Max i Caroline nie z takimi rzeczami już sobie radziły. Potrafiły przecież przekuć w chwilowy sukces śmierć gwiazdy rocka, która zapragnęła umrzeć tuż pod ich okienkiem z babeczkami, zatem i z tej sytuacji powinny wyjść obronną ręką. Jednak twórcy „Dwóch spłukanych dziewczyn” mają prawdopodobnie inne plany. Konsekwentnie dążą do pozbawienia bohaterek wszelkich nadziei na rozwiniecie biznesu i doprowadzenia ich do bankructwa. Mam tylko nadzieję, że wyniknie z tego coś śmiesznego. Sceny przed mieszkaniem dziewczyn (ewaluacja budynku przez FBI) bronią honoru serialu i przynoszą parę żartów, których jeszcze nie słyszeliśmy. Max i Caroline zastanawiające się, który z ich dziwnych sąsiadów jest psychopatą przetrzymującym zakładniczki, są (w ramach wyjątku) zabawne. Absurdu sytuacji dodaje też zachowanie reszty bohaterów, którzy po raz kolejny udowadniają, jak bardzo są egocentryczni. Nikt nie przejmuje się zakładniczkami szaleńca, wszyscy denerwują się tym, że ewakuacja pokrzyżowała im plany. Oczywiście nie zawodzi jak zawsze Sophie, która daje radę w każdej sytuacji. Niezależnie od tego, czy akurat molestuje agenta FBI, czy rozpakowuje prezenty. Czytaj również: „Dwie spłukane dziewczyny” z zamówieniem nowego sezonuDwie spłukane dziewczyny” w czwartym sezonie konsekwentnie prezentują nam wyjątkowo przeciętne odcinki. Powtarzane po stokroć żarty powoli się wypalają, a niepowodzenia głównych bohaterek już tak nie ekscytują. Serialowi potrzeba jakiegoś odświeżenia, pytanie tylko, czym mogłoby ono być i czy scenarzyści znajdą je podczas pisania zapowiedzianej w zeszłym tygodniu piątej serii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj