Jak widać, Nie z tego świata coraz chętniej sięga po literaturę młodzieżową – niedawno mieliśmy do czynienia z Dorotką z Krainy Oz, tym razem przyszedł czas na "Doktora Doolittle", który również pomagał przy śledztwie, gdzie głównym świadkiem był pies.
"Dean Dog Afternoon" w pewnym sensie powraca do korzeni, wykorzystując motyw "potwora tygodnia" - w tym wypadku nieuleczalnie chorego człowieka, który postanowił szukać ostatniej deski ratunku w szamanizmie i przedawkował "lekarstwo"; zjadając wnętrzności zwierząt, przejmował ich cechy, ze szczególnym naciskiem na drapieżność.
Rozwiązywana sprawa wydaje się dosyć prosta i prowadzi jak po sznurku od zamordowanego dermoplasty (i jego psa), przez restaurację wegańską i schronisko dla zwierząt, po restaurację zdecydowanie niewegańską. Niestety okazuje się, że nawet proste zadania przerastają braci Winchesterów, którzy bez pomocy Kevina w roli wsparcia bibliotecznego oraz Ezekiela, bez którego Sam padłby trupem na miejscu, niespecjalnie by sobie poradzili, zwłaszcza gdyby Dean zajął się gonieniem za piłeczką.
[video-browser playlist="634135" suggest=""]
Tak, to nie przenośnia. Komizm odcinka opiera się na założeniu, że zastosowane eskimoskie zaklęcie, które miało umożliwić porozumienie z psem dermoplasty, w bonusie poskutkowało nabywaniem psich instynktów i zachowań, w tym drapaniem się, aportowaniem, szczekaniem na listonosza, upajaniem jazdą w otwartym oknie samochodu i oglądaniem się za atrakcyjną suczką. Warto by podziękować scenarzystom, że chęć obwąchiwania tylnych części ciała pojawiła się jedynie w rozmowie, chociaż w obliczu wspólnego podziwiania pudlicy, podziękowania grzęzną oglądającemu w gardle.
Same rozmowy ze zwierzętami brzmiały nieźle – rozmówcy okazali się niewiele różnić od ludzi, przynajmniej w sferze językowej. Wygadane, sarkastyczne i lubiące bawić się słowem (Colonel), wymagające (york), niegrzeczne (gołąb) lub posługujące się manieryzmami z "Chaty wuja Toma" (myszy) wypadły lepiej niż człowiek, który dla własnego ratunku próbował przejąć od nich cechy fizyczne. Może dlatego sprawiedliwości stało się zadość i "potwór" skończył marnie.
Jeżeli nawiązania w czołówce do wszystkich odcinków meta miało sugerować, że "Dean Dog Afternoon" będzie zabawne i prowadzone z przymrużeniem oka, zamierzenie spaliło na panewce. Odcinkowi daleko do poprzednich, chociaż chwilami wywoływał uśmiech na twarzy (przede wszystkim dzięki mimice Deana). Niełatwo jest robić z siebie durnia, więc wyrazy uznania należą się Jensenowi Acklesowi, który wybrnął z zadania z niemałym wdziękiem zwłaszcza w scenie z listonoszem czy aportowaniem zgniecionego papierka. Aktor z łatwością odgrywa komediowy rys postaci Deana, chociaż z pewnością nie jest to szczyt jego marzeń i możliwości. Trzeba przyznać, że i Jaredowi Padaleckiemu dane było zagrać kilka zabawnych momentów, jak chociażby uspokajające gesty po niedoszłym strzelaniu Deana do gołębia czy cierpiętniczą minę, z jaką drapał po brzuchu wykorzystującego sytuację yorka-szantażystę.
[video-browser playlist="634136" suggest=""]
W odcinku raz jeszcze zanegowano łowieckie umiejętności braci Winchesterów, sugerując, że sami nie są w stanie rozwiązać prostej sprawy. Niemal uśmiercono Sama, ratując go mocami anielskimi, co tylko pogłębiło jego wątpliwości odnośnie własnego stanu ducha i ciała. Na dodatek w niewielkim stopniu, bo jakim cudem przeszedł do porządku dziennego nad faktem, że miał rozpłatane gardło, a chwilę później był zakrwawiony, ale cały? Z kolei starszy z Winchesterów wyraźnie oduczył się umiejętnie kłamać i celnie strzelać (żadne zwierzę nie wykazuje cech programu z Matriksa, więc uchylanie się przed strzałami powinno leżeć poza granicami ich możliwości), a jedyny plus to ten, że po "psich" przejściach zapałał większą miłością do zwierząt (z wyłączeniem gołębi).
Otrzymaliśmy odcinek-zapychacz, w miarę przyjemny w odbiorze, chociaż nie tak zabawny, jak zapewne zakładali twórcy, a miejscami ocierający się o niesmaczne żarty. Niestety nie poznaliśmy psiej teorii spiskowej, ponieważ zaklęcie przestało działać i zostaliśmy z palącym pytaniem, w jaki sposób pies poradzi sobie na diecie wegańskiej. Wiadomo za to, że Kevin leczy kaca, a dla Ezekiela na porządku dziennym jest wskrzeszanie tego i owego. Sam zaczyna się czegoś domyślać, ale nadzwyczaj powoli, jakby przytępiło mu dociekliwość. Dean nie przestaje kłamać i ujawnia coraz to łagodniejsze cechy charakteru, zapominając o tych "łowieckich". Wożenie psa w samochodzie nie jest już zakazane, z czego wszyscy się cieszą. Oprócz cierpiącego na chorobę lokomocyjną zwierzaka.
Autorka jest redaktorką serwisu Supernatural.com.pl.