Dym i lustra to kolejny, pokaźny zbiór opowiadań Neila Gaimana. Zebrane w tej książce historie pochodzą z niezliczonych krain „Po drugiej stronie lustra”. Czy warto po nie sięgnąć? I tak i nie.
Ze zbiorami opowiadań jest tak, że znajdziemy w nich prawdziwe perełki, ale też teksty, które w zasadzie nigdy nie powinny powstać. Neil Gaiman jest niezwykle twórczym pisarzem, przez lata wyrobił sobie pewnego rodzaju renomę, ale czytając Smoke and Mirror, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autor jedzie już trochę na swojej marce, w myśl tego, że cokolwiek nie napisze, ludzie i tak to kupią, bo a nuż trafi się jakiś utwór, który zwali czytelnika z nóg i przypomni za co pokochaliśmy naszego powieściopisarza.
Moim zdaniem Dym i lustra są lepsze niż Fragile Things. Teksty umieszczone w zbiorze są bardzo klimatyczne. W opowiadaniach znajdziemy to, za co cenimy twórczość Gaimana. Przeczytamy teksty przesycone magią i tajemnicą. Ponadto pisarz jak zwykle podejmie grę z nudną codziennością, wplatając w nią elementy fantastyczne. Przykładem jest tu, moim zdaniem doskonałe opowiadanie o św. Graalu i pewnej staruszce. Podobnie jest z Trollowym mostem, który zapewne będę pamiętać bardzo długo.
W swoich historiach, które można zakwalifikować jako dobre, tworzy niebanalne postacie, ze szczególnym uwzględnieniem wilkołaka Lawrence’a Talbota albo wiedźmy w alternatywnej wersji znanej bajki o Królewnie Śnieżce.
Mało kto ze współczesnych pisarzy jest w stanie dorównać Gaimanowi w aspekcie budowania grozy i poczucia zagrożenia. Podczas lektury będziemy odczuwać niepokój, nawet wtedy, kiedy z pozoru nic strasznego się nie dzieje. Niektóre z opowiadań naprawdę potrafią przerazić. Można wymienić tu krótką, niespełna dwustronicową miniaturkę Dziecizna, gdzie autor roztacza przed czytelnikiem ponurą wizję przyszłości gatunku ludzkiego.
Niestety jest to zbiór bardzo nierówny. Perełki pływają wśród historii, które są przewidywalne i zwyczajnie nudne. Czytelnik zapomni o nich natychmiast po przejściu do kolejnego tekstu. Wiele opowiadań ma boleśnie niewykorzystany potencjał i rozczarowuje.
Gaiman próbuje bawić się różnymi formami literackimi, jednak moim zdaniem powinien raz na zawsze porzucić poezję czy dramat, po prostu nie wychodzi mu to i już. W tym całym radosnym galimatiasie Gaiman przemyca całkiem poważne tematy, AIDS, zmiana płci, okrucieństwo wobec zwierząt, to tylko niektóre z nich.
Kiedy skończyłam zbiór, miałam całkiem przyjemne wrażenie, że doświadczyłam przyjemnej i lekkiej literatury. Nie był to z pewnością czas stracony. Literackie perełki utwierdziły mnie w sympatii dla twórczości Gaimana, a reszta… No cóż, nikt nie jest idealny, poza tym literaci też czasem odwalają chałturki, żeby mieć z czego żyć. Jednakże zawsze mam problem z ocenianiem zbiorów opowiadań, bo to co mnie się spodoba, kogoś innego może rozczarować. I odwrotnie. Ale na tym właśnie chyba polega urok zbioru opowiadań. Czy warto nabyć tę pozycję? Moim zdaniem tak.