To nie jest dobry czas w życiu dla Rachel. Choć minęło już trochę czasu, wciąż nie może pozbierać się po rozwodzie, coraz częściej zagląda do kieliszka, a na domiar złego więcej uwagi poświęca temu, co dzieje się w jej głowie, niż otaczającej rzeczywistości. Codziennie jadąc do pracy z okna pociągu, obserwuje parę, która wydaje się jej idealna; podziwia przede wszystkim kobietę. Gdy pewnego dnia dowiaduje się, że obiekt jej niezdrowej fascynacji znika, Rachel zostaje uwikłana w sprawy, które szybko mogą ją przerosnąć. Powieść Pauli Hawkins zrobiła na świecie furorę i przez wiele tygodni nie schodziła z pierwszego miejsc najlepiej sprzedających się książek na liście New York Timesa. Nic dziwnego, że film powstał tak szybko. Jest duża szansa, że zadowoli on fanów oryginału przynajmniej w jednej kwestii - scenariusz jest prawie dokładnym odwzorcowaniem prozy Hawkins. Dokonano niewiele zmian, a żadna z nich nie wpływa znacząco na przebieg fabuły. Tajemnicą jednak jest to, jak to możliwe, że na podstawie tej historii można było nakręcić tak pozbawiony napięcia film. I już nawet nie chodzi o to, że widz, który książkę czytał, zna rozwiązanie tej zagadki. Problemem jest to, w jaki sposób została ona przedstawiona – chaotycznie i zupełnie beznamiętnie, jakby nie chodziło o zaginięcie młodej kobiety, a o kradzież batonika w sklepie. Potem jednak wystarczy rzucić okiem na nazwisko reżysera i jego filmografię. Tate Taylor robił dramaty - The Help czy serial Grace and Frankie, a The Girl on the Train miała być thrillerem. Właśnie – miała być. Kolejny zarzut to montaż, który albo został nieudolnie zrobiony, albo twórcy chcieli osiągnąć efekt niepokoju w nieprzemyślany sposób. Niektóre sceny pocięte są w zupełnie przypadkowo, co w żadnym razie nie buduje atmosfery, a jedynie frustrację. Koniec końców historia poprowadzona została na tyle nieprzekonująco, że ostatnie sceny, które powinny wzbudzać największe emocje, budzą raczej kuriozalne odczucia. Nie tak to miało wyglądać. Błyszczy za to Emily Blunt i choć nie do końca udało się zrobić z niej zaniedbaną alkoholiczkę z nadwagą (na co narzekało wielu), to jednak charakterologiczne dała ona radę zbudować porządną postać. Rachel ciężko lubić, ale łatwo w nią i w jej zachowanie uwierzyć. W Dziewczynie z pociągu widać mocne zauroczenie Zaginioną dziewczyną Finchera, ale niestety Taylor nie jest tak zręcznym reżyserem i jego produkcja stoi przynajmniej dwa poziomy niżej. The Girl on the Train nie jest filmem kiepskim, ale niestety mocno przeciętnym. Pozbawionym ikry, jedynie odhaczającym kolejne sceny, bez ambicji do jakiekolwiek reinterpretacji materiału źródłowego czy wysnucia interesujących wniosków. Książka Hawkins miała w sobie potencjał na znacząco lepszy film. Duże rozczarowanie.

Wszyscy klienci Orange dzięki akcji Środy z Orange mają możliwość zakupu dwóch biletów do kina w cenie jednego na dowolny środowy seans.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj