Film oparty jest na sztuce "The Broken Circle Breakdown Featuring the Cover-Ups of Alabama". Elise i Didier (w tej roli Johan Heldenbergh, który jest także współtwórcą sztuki) poznają się pewnego dnia w salonie tatuażu. Mężczyzna zaprasza dziewczynę do klubu, w którym będzie grać koncert ze swoim bluegrassowym zespołem. Natychmiast zakochują się w sobie i rozpoczynają wspólne życie. Rodzi im się córka, Maybelle; do zespołu dołącza Elise, a końca sielanki nie widać. Pewnego dnia lekarze diagnozują u Maybelle nowotwór. Od tej pory małżeństwo zmaga się z chorobą córki oraz problemami w związku. Na jaw wychodzą różnice w poglądach i wierzeniach, a oszczerstwa rzucane na siebie nawzajem doprowadzają małżeństwo na krawędź rozpadu.
Obserwacja początku związku, narodzin córki oraz zmagania się z chorobą oraz jej konsekwencjami jest o tyle ciekawa, że twórcy bawią się chronologią i ukazaniem przebiegu konkretnych wydarzeń - w pewnym momencie obserwujemy równocześnie nawet trzy osie fabularne. Montażowa układanka została jednak skonstruowana na tyle zmyślnie, że widz ani na sekundę nie traci rozeznania, w którym momencie opowiadanej historii się znajduje. Wszystkie wątki połączone są występami zespołu, w którym występują główni bohaterowie.
Piosenki są zresztą najważniejszą częścią filmu. Nie tylko łączą ukazane w filmie historie, ale też idealnie je komentują oraz stanowią kontrast do często wzruszających scen. Kolejne utwory pokazują nam rozwój zespołu i samych bohaterów - na przestrzeni lat zmieniają się ich relacje, wygląd oraz wielkość sceny i okoliczności koncertów. Z czasem nawet piosenki wydają się poważniejsze – o ile na początku bohaterowie śpiewają o "country w genach", tak późniejsze teksty traktują o miłości i potrzebie obecności drugiego człowieka. Ścieżka dźwiękowa w filmie jest tak świetna, że nieraz po plecach przechodziły dreszcze, a na rękach pojawiała się gęsia skórka (szczególnie wtedy, gdy śpiewał Didier wraz z Elise).
Takiej dawki emocji, jaką zapewniała muzyka, nie serwuje jednak samo aktorstwo. O ile sceny między rodzicami (szczególnie Didierem) a Maybelle są fantastyczne i niosą ze sobą ogromną dawkę uczuć, o tyle sceny małżeńskie nie są już tak wysmakowane. Widać chemię między bohaterami wtedy, gdy małżeństwo rozkwita, a bohaterowie są w sobie zakochani po uszy. Gdy jednak nadchodzą problemy, a postacie krzyczą na siebie (lub wręcz przeciwnie – nie odzywają się), nastrój gdzieś znika. W takich momentach z utęsknieniem czekałem na kolejną piosenkę lub historię z przeszłości.
Ważnym elementem filmu jest także konflikt poglądów, z jakim zmagają się bohaterowie. Didier jest zadeklarowanym ateistą, nie może jednak powiedzieć ciężko chorującej córce, co według niego jest po śmierci. Konflikt wierzeń obejmuje też Elise – z czasem para nie może znaleźć wspólnego języka. Drugim motywem ściśle związanym z wiarą jest krytyka, a raczej zawód polityką Stanów Zjednoczonych. Na początku znajomości Didier mówi Elise, że zakochał się w Ameryce – w śnie o wolności, perspektywach i muzyce bluegrass. Na ekranie telewizora bohaterowie najpierw oglądają przemówienie George’a W. Busha po ataku na wieże WTC, później zaś decyzję prezydenta o zawetowaniu ustawy o komórkach macierzystych. Didier uważa, że to właśnie przekonania religijne zatrzymują naukę w miejscu i przez to medycyna nie potrafi poradzić sobie z ciężkimi chorobami.
Groeningen, podobnie jak Asghar Farhadi w słynnym "Rozstaniu", zmusza widzów do opowiedzenia się po jednej ze stron. Obserwator musi wybrać, w co wierzy, czyje racje uznaje za jedyne słuszne. Bardzo rzadko występuje tutaj kompromis, a niektóre problemy są nie do rozwiązania. To dzięki tym elementom film tak bardzo angażuje emocjonalnie widza.
Montażowy labirynt, genialna muzyka i chemia między bohaterami budują W kręgu miłości. Gdyby tylko tytułowej miłości było więcej – nie tylko w słowach, pocałunkach i gestach, ale także w spojrzeniach czy wzajemnych oskarżeniach, by widz mógł naprawdę uwierzyć w niesamowite uczucie łączące (lub które łączyło) tę parę, powstałby film niezapomniany. Tak czy inaczej, W kręgu miłości to jedna z najciekawszych pozycji tego lata. Szczególnie jeśli jesteście już zmęczeni zalewem blockbusterów.
Czytaj więcej: Przetrwać trudne momenty. Wywiad z Felixem van Groeningenem