Trailery i materiały wideo
W KRĘGU MIŁOŚCI - zwiastun PL
Najnowsza recenzja redakcji
Ileż to razy na "wielkim ekranie" widzieliśmy produkcje o miłości od pierwszego wejrzenia, która zostaje wystawiona na próbę? W tym przypadku muszę jednak zwrócić reżyserowi honor, bowiem jego dzieło to przepełniony emocjami melodramat z muzyką bluegrass w tle, zachwycający autentycznością i zarazem świeżością. W trakcie seansu nieraz płakałam rzewnymi łzami, a do tej pory zdarzyło mi się to tylko na trzech filmach.
W kręgu miłości to historia Elise i Didiera, którzy od siedmiu lat żyją w szczęśliwym, ale niekonwencjonalnym związku. Ona jest żywą reklamą sztuki, którą tworzy; on, zafascynowany amerykańską kulturą, śpiewa piosenki w stylu bluegrass. Cała sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy ich kilkuletnia córka Maybelle zapada na poważną chorobę, a uczucie naszych bohaterów zostaje wystawione na próbę.
Główni aktorzy spisali się wręcz wyśmienicie, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że to na ich barkach spoczywa ciężar całego filmu. Nie jest to bowiem zwykła, stereotypowa historia o wzlotach i upadkach, która zawsze kończy się happy endem. To historia ludzi, którzy są tacy jak my, którzy czasami są na wskroś zwyczajni i często niedoskonali. Widzimy ich nieraz w chwili słabości, a czasami wręcz śmieszności – dzięki świetnemu aktorstwu mamy wrażenie, jakbyśmy widzieli nas samych i razem z bohaterami przeżywali ich losy.
Oczywiście grzechem byłoby nie wspomnieć o ścieżce dźwiękowej, która w tym przypadku jest bardzo istotnym elementem. Bluegrass to amerykański styl muzyki rozrywkowej z lat 50. wywodzący się z country i wzbogacony wirtuozowską improwizacją. To właśnie miłość do tego typu dźwięków połączyła naszych bohaterów i towarzyszy im praktycznie od samego początku. Ba, czasem zabiera głos, kiedy zwykłe słowa potrafią zawieść człowieka. Nie jestem wielką fanką tego typu muzyki, ale muszę przyznać, że wykorzystanie jej jako soundtracku do tak ciężkiej historii jest zabiegiem dość przewrotnym. Z drugiej strony naprawdę przyjemnie się jej słucha i nieraz ratowała mnie od utonięcia w potoku łez.
Reżyser pomysł na film zaczerpnął ze sztuki teatralnej Johana Heldenbergha (główna rola męska) i Mieke Dobelsa, ale w przeciwieństwie do innych twórców nie boi się oddać palmy pierwszeństwa bohaterom, którzy prezentują naprawdę emocjonalne aktorstwo. Na pochwałę zasługuje również montaż Nico Leunena, który w genialny sposób posklejał poszczególne sceny tak, że cała akcja nie jest chronologiczna, a podąża za emocjami naszych protagonistów.
W kręgu miłości zachwyca. Jest to film dopracowany w każdym szczególe, w którym żadna scena nie wydaje się być zbędną, a całość świetnie trafia w emocje widza. Jeżeli chcecie przekonać się, czy dwójka naszych bohaterów zdoła pokonać przeciwności losu, to koniecznie wybierzcie się do kina na film Van Groeningena.