Dźwięki miłości
Data premiery w Polsce: 30 sierpnia 2013Tkliwych dramatów miłosnych jest w kinie aż zanadto. Wielkie miłości, rozstania, powroty. Najlepiej dorzucić do tego ciężką chorobę i postawić bohaterów przed trudnym wyzwaniem. Możemy także dodać parę elementów rozluźniających, jak piosenki czy humorystyczne momenty, i mamy gotowy film. W kręgu miłości Feliksa van Groeningena korzysta z tego samego schematu - a jednak zachwyca.
Tkliwych dramatów miłosnych jest w kinie aż zanadto. Wielkie miłości, rozstania, powroty. Najlepiej dorzucić do tego ciężką chorobę i postawić bohaterów przed trudnym wyzwaniem. Możemy także dodać parę elementów rozluźniających, jak piosenki czy humorystyczne momenty, i mamy gotowy film. W kręgu miłości Feliksa van Groeningena korzysta z tego samego schematu - a jednak zachwyca.
Film oparty jest na sztuce "The Broken Circle Breakdown Featuring the Cover-Ups of Alabama". Elise i Didier (w tej roli Johan Heldenbergh, który jest także współtwórcą sztuki) poznają się pewnego dnia w salonie tatuażu. Mężczyzna zaprasza dziewczynę do klubu, w którym będzie grać koncert ze swoim bluegrassowym zespołem. Natychmiast zakochują się w sobie i rozpoczynają wspólne życie. Rodzi im się córka, Maybelle; do zespołu dołącza Elise, a końca sielanki nie widać. Pewnego dnia lekarze diagnozują u Maybelle nowotwór. Od tej pory małżeństwo zmaga się z chorobą córki oraz problemami w związku. Na jaw wychodzą różnice w poglądach i wierzeniach, a oszczerstwa rzucane na siebie nawzajem doprowadzają małżeństwo na krawędź rozpadu.
Obserwacja początku związku, narodzin córki oraz zmagania się z chorobą oraz jej konsekwencjami jest o tyle ciekawa, że twórcy bawią się chronologią i ukazaniem przebiegu konkretnych wydarzeń - w pewnym momencie obserwujemy równocześnie nawet trzy osie fabularne. Montażowa układanka została jednak skonstruowana na tyle zmyślnie, że widz ani na sekundę nie traci rozeznania, w którym momencie opowiadanej historii się znajduje. Wszystkie wątki połączone są występami zespołu, w którym występują główni bohaterowie.
Piosenki są zresztą najważniejszą częścią filmu. Nie tylko łączą ukazane w filmie historie, ale też idealnie je komentują oraz stanowią kontrast do często wzruszających scen. Kolejne utwory pokazują nam rozwój zespołu i samych bohaterów - na przestrzeni lat zmieniają się ich relacje, wygląd oraz wielkość sceny i okoliczności koncertów. Z czasem nawet piosenki wydają się poważniejsze – o ile na początku bohaterowie śpiewają o "country w genach", tak późniejsze teksty traktują o miłości i potrzebie obecności drugiego człowieka. Ścieżka dźwiękowa w filmie jest tak świetna, że nieraz po plecach przechodziły dreszcze, a na rękach pojawiała się gęsia skórka (szczególnie wtedy, gdy śpiewał Didier wraz z Elise).
Takiej dawki emocji, jaką zapewniała muzyka, nie serwuje jednak samo aktorstwo. O ile sceny między rodzicami (szczególnie Didierem) a Maybelle są fantastyczne i niosą ze sobą ogromną dawkę uczuć, o tyle sceny małżeńskie nie są już tak wysmakowane. Widać chemię między bohaterami wtedy, gdy małżeństwo rozkwita, a bohaterowie są w sobie zakochani po uszy. Gdy jednak nadchodzą problemy, a postacie krzyczą na siebie (lub wręcz przeciwnie – nie odzywają się), nastrój gdzieś znika. W takich momentach z utęsknieniem czekałem na kolejną piosenkę lub historię z przeszłości.
Ważnym elementem filmu jest także konflikt poglądów, z jakim zmagają się bohaterowie. Didier jest zadeklarowanym ateistą, nie może jednak powiedzieć ciężko chorującej córce, co według niego jest po śmierci. Konflikt wierzeń obejmuje też Elise – z czasem para nie może znaleźć wspólnego języka. Drugim motywem ściśle związanym z wiarą jest krytyka, a raczej zawód polityką Stanów Zjednoczonych. Na początku znajomości Didier mówi Elise, że zakochał się w Ameryce – w śnie o wolności, perspektywach i muzyce bluegrass. Na ekranie telewizora bohaterowie najpierw oglądają przemówienie George’a W. Busha po ataku na wieże WTC, później zaś decyzję prezydenta o zawetowaniu ustawy o komórkach macierzystych. Didier uważa, że to właśnie przekonania religijne zatrzymują naukę w miejscu i przez to medycyna nie potrafi poradzić sobie z ciężkimi chorobami.
Groeningen, podobnie jak Asghar Farhadi w słynnym "Rozstaniu", zmusza widzów do opowiedzenia się po jednej ze stron. Obserwator musi wybrać, w co wierzy, czyje racje uznaje za jedyne słuszne. Bardzo rzadko występuje tutaj kompromis, a niektóre problemy są nie do rozwiązania. To dzięki tym elementom film tak bardzo angażuje emocjonalnie widza.
Montażowy labirynt, genialna muzyka i chemia między bohaterami budują W kręgu miłości. Gdyby tylko tytułowej miłości było więcej – nie tylko w słowach, pocałunkach i gestach, ale także w spojrzeniach czy wzajemnych oskarżeniach, by widz mógł naprawdę uwierzyć w niesamowite uczucie łączące (lub które łączyło) tę parę, powstałby film niezapomniany. Tak czy inaczej, W kręgu miłości to jedna z najciekawszych pozycji tego lata. Szczególnie jeśli jesteście już zmęczeni zalewem blockbusterów.
Czytaj więcej: Przetrwać trudne momenty. Wywiad z Felixem van Groeningenem
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykPoznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat