Tytułowy egzorcysta to takie skrzyżowanie Terminatora, Constatntina i pana Henia, co w wolnym czasie walnie jakiś remoncik po taniości. Walaszek w charakterystyczny dla siebie sposób przedstawia życie tego bohatera, który jeździ po Warszawie i okolicach, eliminując przy tym różnego rodzaju demony które przyszły się nawalić lub zabalować na Ziemi. Wszystko w sarkastyczny dla tego twórcy sposób. Zresztą postać egzorcysty została ostatnio zaprezentowana, w iście amerykańskim stylu, podczas crossoveru w Blok Ekipie. Walka z demonami w legendarnym Speluno to chyba wymarzona forma wprowadzania nowych postaci. Pierwszy odcinek serii zatytułowanym jest Spadek. Opowiada o pewnym magazynierze, który w piątkowy wieczór dowiaduje się, że w ramach spadku po wujku odziedziczył dom. Na miejscu odkrywa jednak, że lokal zamieszkują trzy demony. Ich zachowanie budzi skojarzenia z dresiarską trójką z osiedlowej ławeczki znaną z serialu „Blok. I jest to skojarzenie najpewniej mocno uzasadnione. Miejscami jest zabawnie, ale nie do końca jest równo, bywają lepsze i nudniejsze momenty, rzecz charakterystyczna dla twórczości Walaszka. Po prostu ten typ tak już ma, kto lubi ten lubi, a kto nie zna, albo polubi albo wybierze inne seriale do oglądania. Rzecz gustu, jak to zwykle bywa w przypadku tak charakterystycznych produkcji. Odcinek jest poprowadzony w konwencji noir gdzie główny bohater, w tym wypadku jest nim magazynier, jako narrator opowiada nam o swoim zwariowanym dniu. Tytułowy egzorcysta pojawia się w nim jako postać drugoplanowa. Taki pan złota rączka do rozwiązywania problemów. Za pomocą swojej strzelby wprowadza porządek. Rozświetla drogę. A przede wszystkim niesie zniszczenie. W Egzorcysta dominuje oczywiście bardzo prosta acz charakterystyczna kreska, z której słyną wszystkie produkcje Walaszka. Podobnie jest z dialogami, które w dużej mierze opierają się na wulgaryzmach, choć specyficznie dobranych zgodnie ze stylistyką twórcy. Za to Walaszka pokochały setki tysięcy fanów, więc oczywiście to nie jest zarzut, choć dla nowego widza może nie obyć się bez zdziwienia. Egzorcysta w pierwszym odcinku to "dobry, stary" Walaszek. No bo niby po co zmieniać coś, jeśli działa. Moje oczekiwania wobec tej produkcji były bardzo duże po latach rozłąki z "Kapitanem Bombą" i pierwszy odcinek na pewno ich w pełni nie zaspokoił. Produkcja ta na pewno ma spory potencjał. Ciekawe czy reżyser będzie chciał być może mocniej poeksperymentować z konwencją, przebić kolejną ścianę absurdu? Oczekuję na rozwój tego tytułu i liczę, że autor mnie jeszcze co najmniej kilka razy zaskoczy.  Czekam i na pewno będę oglądać kolejne epizody.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj