Falcon i Zimowy żołnierz to drugi serial MCU tworzony przez Marvel Studios dla Disney+. Czy wyszło tak dobrze jak z WandaVision? Oceniam.
Falcon i Zimowy żołnierz to zupełnie inny serial niż
WandaVision. Twórcy szybko dają nam do zrozumienia, że to rzecz utrzymana w stylu kinowego MCU, czyli nastawiona na akcję. Pierwsza, bardzo długa i rozbudowana sekwencja pokazująca Falcona na misji to piękny dowód dla fanów, że to marvelowska produkcja, na którą czekali. Efekciarstwo, walki, strzelaniny, pościgi w przestworzach i inne szalone wydarzenia pokazują przede wszystkim, że produkcja Disney+ bez trudu potrafi tworzyć ekscytujące widowisko na poziomie znanym z kinowych filmów MCU. A nie brak w tym kilku niezłych, choć czasem dość oczywistych pomysłów. Rozpoczęcie serialu od czegoś właśnie takiego jest istotnym sygnałem dla widzów, którzy nigdy nie sięgną po
WandaVision z uwagi na eksperymentalną i nie do końca przystępną konwencję pierwszych odcinków. Tutaj osoby, które lubią kinowe przygody Avengers, dostaną dokładnie to, na co czekają. Ten element na razie satysfakcjonuje i bardziej otwiera serial na widza.
Chociaż dostajemy bardziej przystępną konwencję znaną z MCU, nie jest to kopia rozwiązań w skali 1 do 1 z kinowych filmów. Odwzorowano jedynie widowiskową sferę, która niewątpliwie będzie jedną z jaśniejszych punktów warstwy rozrywkowej serialu. Obok tego mamy podejście zbliżone do
WandaVision - twórcy ponownie wzięli pozornie dobrze znane postacie, by widzowie mogli poznać ich na nowo.
Falcon i Zimowy żołnierz robi w pilocie to, na co filmy nie mają czasu: pokazuje konsekwencje ciągłej walki o ratowanie świata. Sam Bucky mówi, że poza chwilą spokoju w Wakandzie, całego jego życie to walka. W filmach mamy więc adrenalinę, poświęcenie, bój i humorystyczne widowisko z okazjonalną chwilą na coś ważniejszego, emocjonalnego, coś, co ma wpływ na bohaterów (choćby śmierć Iron Mana). Serial natomiast pokazuje obu herosów w codziennym życiu. Co robią, gdy nie ratują świata? Bucky na terapii nadal walczy z własnymi demonami, a Sam z rodzinnymi problemami. Panowie stają się o ludzcy bardziej niż kiedykolwiek. Zmagają się ze zwyczajnymi rozterkami, starają się zapełnić wolny czas. Ich życie to nie jest tylko chwała i sława, ale też mroczne oblicze, które ten odcinek podkreśla. W filmach nikt nie miał czasu zapytać, co czuje Bucky, a serial ten czas ma i wręcz musi go na to poświęcić. A to ma znaczenie, bo postacie rozwijają się przede wszystkim jako ludzie. To niestety buduje zaskakująco smutny i przygnębiający nastrój. Zwłaszcza u Sama.
Twórcy nie przygotowali wielu ekscytujących bomb fabularnych, bo też nie musieli. Odcinek ma przede wszystkim przedstawić konwencję, bohaterów oraz historię, z którą będziemy mieć do czynienia. W tym aspekcie premiera sprawdza się dobrze, bo główny nacisk kładzie na Samie i Buckym - tym, jak żyją kilka miesięcy po
Avengers: Koniec gry. To superbohaterowie są tutaj najważniejsi. Mamy jednak dwa wątki, które będą rozwijane, czyli przedstawienie tajemniczej grupy Flash Smashers (prawdopodobnie mają nadludzkie moce) oraz rzecz zaserwowana w cliffhangerze. Końcówka odcinka jest bliska temu, by nazwać ją fabularną rakietą, która wybucha, lecąc do celu. Wszyscy chcemy dowiedzieć się, co będzie dalej. Tworzy dość znajomy obraz świata, w którym nawet superbohater staje się pionkiem w czyjeś grze. Budowanego tutaj potencjału nie da się zakwestionować. Ekscytacja i ciekawość wobec tego, co dalej, rosną w zastraszającym tempie dzięki znaczeniu tej jednej sceny.
Świat po Thanosie jest zupełnie inny, a konsekwencje tych 5 lat, gdy połowy ludzkości nie było na świecie, to najważniejszy aspekt serialu
Falcon i Zimowy żołnierz. Należy pochwalić kapitalną robotę twórców z Marvel Studios, którzy nie tworzą świata podobnego do tego przed Thanosem. Zdają sobie bowiem sprawę, że takie wydarzenie zmieniło wszystko na zawsze. Nie jest to też wyidealizowana rzeczywistość, w której superbohaterowie prowadzą bezproblemowe życie. Okazuje się, że zwykli ludzie nie oddają im takiego szacunku, jak moglibyśmy sobie to wyobrażać. Dzięki takim decyzjom czuć, że MCU nie stoi w miejscu, a wszystko ma znaczenie.
Falcon i Zimowy żołnierz zaczyna się dobrze, troszkę typowo, z odpowiednim i oczekiwanym pogłębieniem historii bohaterów. Dobre, mocne 7/10, bo jest to rozrywka, jakiej oczekujemy, ale jednak pozostawia trochę niedosytu - nadal dużo tutaj sugestii i budowania potencjału. Czuć jednak, że kolejne odcinki mogą być lepsze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h