Jeśli fan DC widzi w tytule komiksu sformułowanie "Rok pierwszy", dzięki mocy sprawczej Franka Millera i wielu innych twórców najczęściej nastawia się na historię, która w świat danego bohatera wniesie mniejszą bądź większą rewolucję. Rzecz w tym, że te gwałtowne zmiany w rzeczywistości herosów niekiedy są wyłącznie pozorowane, a sama opowieść w żaden sposób nie zmienia naszego odbioru postaci. Dobrym przykładem jest wydany już w Polsce tom Flash. Rok pierwszy, w którym scenarzysta Joshua Williamson chce upiec wiele pieczeni na jednym ogniu: przedstawić na nowo genezę Barry'ego Allena, zaserwować czytelnikom rozrywkowe elementy i jeszcze bombardować falą pompatyczności, która zdaje się zalewać finałowy akt historii. Owszem, dla wszystkich miłośników serii będzie to pozycja udana i całkiem sprawnie poprowadzona z narracyjnego punktu widzenia, jednak idę o zakład, że autor nie przekona do siebie szerszego grona potencjalnych odbiorców. Szkoda; początki Flasha wydawały się przecież fabularnym samograjem, lecz do majsterkowania przy nich najwidoczniej potrzeba czegoś więcej niż dobrych chęci.  Tę historię wielu z nas już zna: pracujący w policji jako kryminolog Barry Allen z biegiem czasu zdaje sobie sprawę, że jego działalność zawodowa siłą rzeczy nie może zatrzymać panoszącego się po świecie zła. Sytuacja zmienia się, gdy protagonista zostaje porażony piorunem i oblany chemikaliami - w konsekwencji przedziwnego zrządzenia losu główny bohater zyskuje nadludzką szybkość, którą w ekspresowym tempie będzie musiał okiełznać. I wykorzystać: w Central City zaroiło się koniec końców od złoczyńców, ikonicznych przeciwników Szkarłatnego Sprintera, którzy za wszelką cenę chcą mu pokazać, gdzie raki zimują. Niezwykłe moce wydają się do tak rozmiłowanego w sprawiedliwości i prawości człowieka pasować jak ulał, jednak bycie Flashem okaże się dla niego znacznie trudniejsze, niż można było początkowo zakładać. 
Źródło: Egmont
Bodajże największym problemem, jaki mam z tym tomem, jest fakt, że nie ma on żadnego fabularnego umocowania; nie jest jasne, dlaczego Williamson zdecydował się uraczyć czytelników genezą Szkarłatnego Sprintera akurat w tym momencie serii. Co więcej, historię, którą opowiada, czytelnicy najprawdopodobniej znają już od deski do deski, co ogranicza operowanie elementami zaskoczenia i posiłkowanie się zwrotami akcji. Przez taki obrót spraw scenarzysta nie jest w stanie poszerzyć naszego spektrum emocjonalnego w odbiorze tytułowego bohatera, a rodzinne dramaty i pytania o heroiczną powinność to przecież w świecie superbohaterów motyw ograny do tego stopnia, że niespecjalnie wpłynie on na jakość opowieści. Znacznie lepiej jest tam, gdzie Williamson może pokazać, że naprawdę kocha Flasha, jak choćby w scenach obrazujących jego próby ujarzmienia szybkości w sobie. Dobrze wypada również część poświęcona pojedynkom ze złoczyńcami, choć ich nagromadzenie i rozstrzelony katalog mocy łotrów mogą niektórych odbiorców wprawić w konfuzję. Warto jeszcze pochwalić sposób ekspozycji błyskotliwej Iris West, która w świecie Williamsona nie jest wyłącznie kolejnym dodatkiem do genezy Allena.  Za rysunku w komiksie odpowiadał Howard Porter, który z powierzonego mu zadania wywiązał się naprawdę dobrze. Na szczególne uznanie zasługuje dynamika akcji w całym tomie, ze sprawnie eksponowanymi scenami walk i korzystania z szybkości na czele. Podoba mi się również dbałość o detale, której rysownik daje wyraz w wielu, czasami zaskakujących kadrach; świetnie prezentuje się choćby strój Flasha, w pełni podkreślający to, że protagonista stawia w heroicznym świecie dopiero pierwsze kroki.  Flash. Rok pierwszy to komiks, który z całą pewnością mógł być lepszy - myślę, że takie podsumowanie będzie uczciwe w kontekście oceny tego tomu. Do przeobrażenia znanej bądź co bądź od dekad genezy Szkarłatnego Sprintera potrzeba rewolucyjnego pomysłu; w innym przypadku nawet tak podniosły moment komiksowej historii okaże się odrobinę rozczarowujący. Album można jednak polecić wszystkim czytelnikom, którzy chcieliby poznać początki herosa; polubią go również stali odbiorcy serii Joshuy Williamsona, jeśli tylko problemem nie będzie dla nich umiejscowienie originu Flasha w tym konkretnym momencie cyklu. Najszybszy Człowiek na Ziemi skrywa przed nami wiele tajemnic - czas na rozwiązywanie zagadek jeszcze nadejdzie. Tym razem Szkarłatny Sprinter okazał się wyjątkowo nieskomplikowany. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj