Poprzedni epizod Flasha był mocno przeładowany kwestią związaną z emocjami. Dość powiedzieć, że twórcy postanowili akcję zamienić na small talk, dzięki któremu po raz kolejny uratowali nie tylko Central City, ale prawdopodobnie i cały świat. A kto wie, czy i nie wszechświat. I jeśli ktoś myślał, że na tym się wszystko zakończy, to zwyczajnie grubo się pomylił. Echa poprzednich wydarzeń cały czas wybrzmiewają w Central City. Społeczność niejednokrotnie przecież żyjąca na granicy zagłady z powodu jakiegoś szaleńca musi radzić sobie z kolejnymi traumami powstałymi po wydarzeniach związanych z Evą McCulloch. Wspólne odbudowywanie miasta czy spotkania grup wsparcia ludzi, którzy trafili do lustrzanego świata, to niektóre sposoby radzenia sobie z ostatnimi wydarzeniami. Naturalnie mieszkańcy bezpieczeństwo mogą poczuć dzięki Flashowi, który posypał głowę popiołem i dał wyraźny sygnał, że spartolił robotę, ale już więcej do takiej sytuacji nie dopuści. Barry do tego – bez wcześniejszych mocnych podkładów fabularnych, również musi sobie poradzić z traumą, do jakiej doprowadziły działania Evy. Wyglądało to dość karykaturalnie, by nie powiedzieć śmiesznie i zamiast jakiegoś współczucia rodziło raczej ciarki zażenowania. Sam wątek grup wsparcia dla ludzi, którzy w większości przypadków przebywali w lustrzanym świecie naprawdę krótko, jest średnio trafionym pomysłem, co uwypukla jedna ze scen, kiedy Iris staje przed taką grupą ludzi i mówi wprost, że spędziła tam „urocze” trzy miesiące. Stąd też wątek społecznej traumy budowany od samego początku odcinka, dostał nagle obuchem w łeb i raczej nie powinniśmy już nigdy do niego wracać. W tym momencie warto zatrzymać się na chwilę właśnie przy Iris. Ten serial przyzwyczaił nas do różnych dram, które tak naprawdę mało obchodzą widza. Te w wykonaniu Iris zawsze trąciły myszką i trzeba przyznać jedno – gdyby scenarzyści mieli więcej polotu i odwagi, wszystkie błędy związane z rysem psychologicznym tej postaci mogliby naprawić, dobrze prowadząc jej wątek życia po Mirror world. Narzędzia do tego mieli, podstawy również, ale tradycyjnie z tego nie skorzystali i poprowadzili cały wątek mocno po łebkach. Trochę szkoda, ale to w jakimś stopniu pokazuje, że tak jak w poprzednich sezonach, tak i w tym, liczenie na dobre, wciągające wątki jest jak liczenie na zwycięstwo reprezentacji Polski w meczu z Anglią.
fot. The CW
+8 więcej
Emocjonalny small talk miał też inne zastosowanie w tym odcinku. Do miasta po raz kolejny wraca (o ile można tak to określić) z przyszłości Abra Kadabra. Szybka retrospekcja z nim związana przypomina nam, że sposobem na tego przeciwnika Team Flash jest... dobra gadka, taka prosto z serca. I kiedy wszystko inne zawodzi (czytaj Barry jako najszybszy człowiek w tym wszechświecie), udaje się go „pokonać” kolejną ckliwą rozmową i finalnym uściśnięciem dłoni. Niebezpieczeństwo zażegnane, Central City uratowane i... dostajemy światełko, takie dość mocne, ponieważ nagle w tej scenie pojawia się zaskakująca postać – taka ichniejsza wersja Hulka, która szybko rozprawia się z Abrą Kadabrą, a i z Flashem nie ma większych problemów. To postać, o której na razie niewiele wiadomo poza tym, że absorbuje wszelką energię, jaka w nią trafia (jak piorun Flasha czy kulę antymaterii). Teorie, które można znaleźć w sieci, mówią, że to postać, która powstała w wyniku uderzeń kolorowych piorunów, jakie widzieliśmy na początku odcinka. O tym, czy tak faktycznie jest, przekonamy się pewnie niebawem. Całkiem zabawnym akcentem była ostatnia scena, w której pojawiły się dwie Caitlin, znaczy się Killer Frost i Caitlin, które jakimś cudem się od siebie oddzieliły. Jakie to zrodzi konsekwencje, przekonamy się pewnie również niebawem. Czwarty epizod siódmego już sezonu w wielu momentach nie zachwyca i jak wspomniałem na wstępie – znów wywołuje ciarki żenady. Były też momenty, które dają nadzieję na coraz lepszą historię. Należy do tego jednak podchodzić z dużą rezerwą, ponieważ twórcy cały czas udowadniają, że nawet jeśli coś dobrze się zapowiada, to w pewnym momencie to... zepsują, by delikatnie rzecz ująć. Ale o tym przekonamy się – a jakże! Niebawem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj