Gdy na początku pojawia się brat Pitagorasa, można przewidzieć, że dzięki temu lepiej poznamy naszego bohatera. Niestety dość szybko wkrada się przewidywalność, bo przez reakcję postaci mogliśmy dokładnie poskładać w całość to, dlaczego Pitagoras nie jest zadowolony z wizyty. Sprawia to wrażenie pozbawionego emocji odznaczania każdej kolejnej sceny na liście. Brak w tym werwy, dramatyzmu czy rozrywkowości. Kiedy dochodzimy do ataku Furii na Pitagorasa, naturalne jest, że jego brat w końcu zmieni zdanie i go uratuje. Schemat dość oklepany, prosty, ale nie on mnie najbardziej razi, a jego bardzo przeciętna egzekucja.
Po Atlantis spodziewam się humoru, nutki przygody i ciekawej historii inspirowanej mitami. W tym przypadku mamy Furie, których serialowy wizerunek i znaczenie fabularne nie przypada mi do gustu. Przez nie nie ma tutaj akcji, przygody, a jedynie oczywistości doprowadzające do przewidywalnego wyjawienia prawdy z przeszłości Pitagorasa i jego brata.
[video-browser playlist="633718" suggest=""]
Najgorzej jednak wypada wątek całego sensu wyprawy. Gdy pierwszy raz zobaczyłem urodziwą dziewkę jadącą z nimi w kompanii, dokładnie wiedziałem, że to tak się zakończy. Zbyt oczywisty zabieg, którego twórcy nawet nie próbowali ukryć. Przez takie motywy przyjemność z oglądania spada, bo nie ma wrażeń, emocji i ciekawej historii. Dobrze, że przynajmniej było trochę humoru dzięki Herkulesowi.
Atlantis to dobry serial, który nie powinien nam dawać tak nieudanych odcinków. Relacje trójki bohaterów można było pogłębić na wiele ciekawszych sposobów.