Madeline Miller to amerykańska pisarka, która na literackim rynku zadebiutowała powieścią Pieśń o Achillesie. Studiowała łacinę i grekę, jest wielbicielką i znawczynią Szekspira. Ukończyła Uniwersytet Browna, gdzie zdobyła dyplom licencjacki, a potem magisterski z filologii klasycznej. Studiowała także nauki społeczne na uniwersytecie chicagowskim i dramaturgię na Yale, gdzie skupiała się na scenicznych adaptacjach utworów antycznych.

W starożytnej Grecji utalentowany rzeźbiarz został pobłogosławiony przez boginię, która obdarowała jego arcydzieło z marmuru – najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widziano – darem życia. Poślubiwszy swój doskonały twór, Pigmalion oczekuje, że jego żona będzie uosobieniem posłuszeństwa i pokory – niczym więcej jak pięknym, ożywionym przedmiotem. Ale Galatea szybko przekonuje się, że jej uroda jest doskonałym narzędziem manipulacji, a oprócz wspaniałego ciała posiadła też lotny umysł i wolną wolę.

Trzeba przestrzec tych, którzy mają zamiar sięgnąć po opowiadanie na fali dobrych wspomnień po poprzednich powieściach autorki. Galatea nie bardzo przypomina Kirke czy Pieśń o Achillesie. Chociaż nie bardzo można zestawiać te dwie powieści z opowiadaniem, bo oprócz wspólnej autorki i inspiracji mitologią, to niewiele je łączy.

Źródło: Albatros

Galatea sprawdziłaby się lepiej jako dodatkowy rozdział w którejś z powieści Miller, a nie jako osobna książka. Chociaż trudno nazwać to w ogóle książką, bo historia ta liczy sobie ledwo sześćdziesiąt kilka stron. I niestety czuć tutaj niewykorzystany potencjał – i bohaterów, i tej opowieści.

To, co można zaliczyć za plus, to styl, którym posługuje się autorka. Miller już nie raz udowodniła, że potrafi opowiadać i doskonale aktualizuje mity. Po raz kolejny dała pokaz swoich umiejętności tworzenia historii. Przez sposób, jaki zapisana jest ta opowiastka, ma się ochotę, aby trwała dłużej. Bohaterowie, chociaż ledwo zarysowani, mieli potencjał. Szczególnie Galatea. Szkoda, że nie można było pobyć z nią dłużej.

Autorka postawiła w swoim opowiadaniu na wątki feministyczne. Odwrotnie niż w micie zdecydowała się na poprowadzenie tej historii z perspektywy kobiety-posągu, co jest ciekawym zabiegiem. Galatea to pokazanie ciemnej, męskiej strony. Pojawiają się więc tutaj takie tematy jak dominacja mężczyzn nad kobietami, przedmiotowe traktowanie kobiet czy motyw kobiety jako tej, która musi spełniać zachcianki męża. Tym bardziej chciałoby się, aby była to pełnoprawna powieść – z pogłębionym portretem psychologicznym postaci, rozwinięciem wątków pobocznych, które tutaj były ledwo wspomniane.

Historia posągu zamienionego w kobietę szybko się kończy. Całe opowiadanie sprawia wrażenie zaledwie przedsmaku historii. Galatea naprawdę mogła okazać się fantastyczną powieścią, a sprawiła tylko, że czytelnik zostaje z uczuciem niedosytu i rozczarowania.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj