Już w pierwszej piosence pilotowego odcinka "Galavant" bohaterowie śpiewają, że czeka na nas „bajkowa klisza”. To oczywiście prawda – opowieść o księciu, który chce odbić księżniczkę z rąk złego króla, jest chyba najbardziej ogranym schematem, który pojawia się w różnorakich bajkach. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze serialu, bo jak świadczy choćby wspomniana piosenka, twórcy mają pełną świadomość tego, że prezentowana historia nie jest wcale wyjątkowa, i potrafią z tego faktu zażartować. Dodatkowo baśń o Galavancie posiada atut w postaci tytułowego bohatera. Książę jest zapuszczonym, zrezygnowanym i niechlujnym leniem, więc mimo chęci uratowania Madaleny czeka go długa droga do bycia typowym księciem z bajki. Joshua Sasse w głównej roli radzi sobie całkiem dobrze, ale i tak najjaśniejszym punktem obsady jest Timothy Omundson, który w roli złego, acz dziecinnie nieporadnego króla kradnie każdą scenę. Dużo śmiechu wywołuje też dręczony przez króla kucharz. Jest również intryga związana z Księżniczką Walencji, Isabellą Marią Lucią Elisabettą, która ukrywa prawdziwy powód, dla którego przyszła po pomoc do Galavanta, jednak nie wydaje się, by była ona w stanie utrzymać swoją tajemnicę na długo. Jedynym mankamentem fabuły jest zrzucenie winy za okrutne czyny Richarda na nieobecnych rodziców, ale w końcu twórcy od początku nie kryli się z zamiarem użycia klisz. Muzyka i choreografia stoją na wysokim poziomie, a oryginalne piosenki, których autorami są Alan Menken i Glenn Slater, świetnie uzupełniają akcję; dodatkowo przepełnione są żartami, w tym również na temat samej fabuły. Najlepiej wypada chyba utwór „She’ll Be Mine” wykonywany przez Króla Richarda (wesoła ballada, w której władca śpiewa o pragnieniu zgładzenia Galavanta) oraz rockowy numer śpiewany przez lidera zespołu Skid Row, Sebastiana Bacha, w zabawnej scenie z 2. odcinka, chociaż pozostałe piosenki też nie są gorsze. Dobrym pomysłem jest również wprowadzenie postaci narratora, którym jest nadworny błazen. Komunikuje się on z widzami za pomocą muzyki, zabawnie komentując toczącą się akcję. Cała obsada wypada w piosenkach bardzo dobrze.

Humor jest równie ważnym elementem serialu co muzyka. Żarty potrafią nieźle rozśmieszyć, a największym źródłem humoru jest zestawienie oczekiwań bohaterów co do Galavanta jako wielkiego bohatera z jego ślamazarnym i niespecjalnie heroicznym usposobieniem. Innym ciekawym podłożem żartów jest użycie współczesnego języka i wyrażeń, które umiejscowione w baśniowym świecie w roku 1256 brzmią wyjątkowo komicznie. W ciekawej roli epizodycznej pojawia się w 2. odcinku John Stamos jako Sir Jean Hamm. Szczególnie zabawna jest scena finałowej bitwy podczas turnieju. Poruszający się powolnym krokiem rycerze – jeden na kacu, drugi przetrenowany – i ich ostateczna „rozgrywka”, po tym jak uciekają nawet ich konie, bawią do łez. Interesująco prezentuje się dynamika między płciami – to panie są tutaj inicjatorkami wszelkich zdarzeń. Infantylny w swym usposobieniu król Richard wymyśla plan schwytania Galavanta tylko przez ciągłe przytyki Madaleny i jej żądania podjęcia działań. Tak samo tytułowy bohater nie rozpocząłby żadnej misji, gdyby nie księżniczka Isabella Maria Lucia Elisabetta. Dodatkowo to właśnie Galavant staje się na chwilę obiektem pożądania, gdy w jednej ze scen oblewa się wodą. Czytaj również: „Galavant” notuje przeciętną oglądalność w niedzielęGalavant” w pierwszych 2 odcinkach w udany sposób łączy muzykę, humor i baśniową scenerię. Jest to sitcom jak żaden inny, a jego wyjątkowy charakter pozwala tej produkcji wyróżnić się w gąszczu tradycyjnych komedii. Szkoda, że nakręcono tylko 8 odcinków i za 3 tygodnie będzie już po wszystkim. Pozostaje tylko nadzieja na to, że zamówiony zostanie 2. sezon.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj