„Galavant”: sezon 1, odcinek 1 i 2 – recenzja
"Galavant" to pomysł od samego początku bardzo ryzykowny. Połączenie baśni, sitcomu i musicalu wydawało się być karkołomnym zadaniem. Na szczęście twórcy nie potraktowali koncepcji serialu zbyt poważnie - jest uroczo i naprawdę zabawnie. Wszystkie elementy ze sobą współgrają i wzajemnie się uzupełniają, przynosząc jedną z najoryginalniejszych produkcji telewizyjnych ostatnich lat.
Autor: Stefan Łojko
"Galavant" to pomysł od samego początku bardzo ryzykowny. Połączenie baśni, sitcomu i musicalu wydawało się być karkołomnym zadaniem. Na szczęście twórcy nie potraktowali koncepcji serialu zbyt poważnie - jest uroczo i naprawdę zabawnie. Wszystkie elementy ze sobą współgrają i wzajemnie się uzupełniają, przynosząc jedną z najoryginalniejszych produkcji telewizyjnych ostatnich lat.
Autor: Stefan Łojko
Już w pierwszej piosence pilotowego odcinka "Galavant" bohaterowie śpiewają, że czeka na nas „bajkowa klisza”. To oczywiście prawda – opowieść o księciu, który chce odbić księżniczkę z rąk złego króla, jest chyba najbardziej ogranym schematem, który pojawia się w różnorakich bajkach. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze serialu, bo jak świadczy choćby wspomniana piosenka, twórcy mają pełną świadomość tego, że prezentowana historia nie jest wcale wyjątkowa, i potrafią z tego faktu zażartować. Dodatkowo baśń o Galavancie posiada atut w postaci tytułowego bohatera. Książę jest zapuszczonym, zrezygnowanym i niechlujnym leniem, więc mimo chęci uratowania Madaleny czeka go długa droga do bycia typowym księciem z bajki. Joshua Sasse w głównej roli radzi sobie całkiem dobrze, ale i tak najjaśniejszym punktem obsady jest Timothy Omundson, który w roli złego, acz dziecinnie nieporadnego króla kradnie każdą scenę. Dużo śmiechu wywołuje też dręczony przez króla kucharz. Jest również intryga związana z Księżniczką Walencji, Isabellą Marią Lucią Elisabettą, która ukrywa prawdziwy powód, dla którego przyszła po pomoc do Galavanta, jednak nie wydaje się, by była ona w stanie utrzymać swoją tajemnicę na długo. Jedynym mankamentem fabuły jest zrzucenie winy za okrutne czyny Richarda na nieobecnych rodziców, ale w końcu twórcy od początku nie kryli się z zamiarem użycia klisz.
Muzyka i choreografia stoją na wysokim poziomie, a oryginalne piosenki, których autorami są Alan Menken i Glenn Slater, świetnie uzupełniają akcję; dodatkowo przepełnione są żartami, w tym również na temat samej fabuły. Najlepiej wypada chyba utwór „She’ll Be Mine” wykonywany przez Króla Richarda (wesoła ballada, w której władca śpiewa o pragnieniu zgładzenia Galavanta) oraz rockowy numer śpiewany przez lidera zespołu Skid Row, Sebastiana Bacha, w zabawnej scenie z 2. odcinka, chociaż pozostałe piosenki też nie są gorsze. Dobrym pomysłem jest również wprowadzenie postaci narratora, którym jest nadworny błazen. Komunikuje się on z widzami za pomocą muzyki, zabawnie komentując toczącą się akcję. Cała obsada wypada w piosenkach bardzo dobrze.
Humor jest równie ważnym elementem serialu co muzyka. Żarty potrafią nieźle rozśmieszyć, a największym źródłem humoru jest zestawienie oczekiwań bohaterów co do Galavanta jako wielkiego bohatera z jego ślamazarnym i niespecjalnie heroicznym usposobieniem. Innym ciekawym podłożem żartów jest użycie współczesnego języka i wyrażeń, które umiejscowione w baśniowym świecie w roku 1256 brzmią wyjątkowo komicznie. W ciekawej roli epizodycznej pojawia się w 2. odcinku John Stamos jako Sir Jean Hamm. Szczególnie zabawna jest scena finałowej bitwy podczas turnieju. Poruszający się powolnym krokiem rycerze – jeden na kacu, drugi przetrenowany – i ich ostateczna „rozgrywka”, po tym jak uciekają nawet ich konie, bawią do łez.
Interesująco prezentuje się dynamika między płciami – to panie są tutaj inicjatorkami wszelkich zdarzeń. Infantylny w swym usposobieniu król Richard wymyśla plan schwytania Galavanta tylko przez ciągłe przytyki Madaleny i jej żądania podjęcia działań. Tak samo tytułowy bohater nie rozpocząłby żadnej misji, gdyby nie księżniczka Isabella Maria Lucia Elisabetta. Dodatkowo to właśnie Galavant staje się na chwilę obiektem pożądania, gdy w jednej ze scen oblewa się wodą.
Czytaj również: „Galavant” notuje przeciętną oglądalność w niedzielę
„Galavant” w pierwszych 2 odcinkach w udany sposób łączy muzykę, humor i baśniową scenerię. Jest to sitcom jak żaden inny, a jego wyjątkowy charakter pozwala tej produkcji wyróżnić się w gąszczu tradycyjnych komedii. Szkoda, że nakręcono tylko 8 odcinków i za 3 tygodnie będzie już po wszystkim. Pozostaje tylko nadzieja na to, że zamówiony zostanie 2. sezon.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
Co o tym sądzisz?