Po ostatnim sezonie, w którym część bohaterów szczęśliwie ukończyła już McKinley High, zastanawiano się jak zostanie poprowadzona fabuła. Ostatecznie zdecydowano się na poprowadzenie dwóch wątków - jednego w dobrze znanej nam szkole w stanie Ohio, drugiego w NYADA - Nowojorskiej Akademii Teatralnej, gdzie skupia się wokół Rachel Berry. Na dzień dobry zostaje oblana mrożonym napojem - tym razem metaforycznie i nie przez swoich kolegów, a nauczycielkę tańca, która decyduje się uprzykrzyć jej życie.
Rola blond Nemezis przypadła Kate Hudson, aktorce wyróżnionej nominacją do Oscara za rolę w filmie "U progu sławy". Już w pierwszym odcinku mogliśmy w jej wykonaniu podziwiać mashup piosenek "Dance Again" Jennifer Lopez i "Americano" Lady Gagi. O ile wokalnie zaprezentowała się bardzo przyzwoicie, o tyle jako tancerka mająca za sobą występy na Broadwayu Hudson nie wypadła zbyt przekonująco.
[image-browser playlist="599005" suggest=""]©2012 20th Century Fox Television
Ryan Murphy wypełnił swój serial postaciami na pierwszy rzut oka mocno szablonowymi. Jego supermocą jest to, że zawsze potrafił wykrzesać z nich coś więcej, niż widz mógłby się spodziewać. W tym celu albo je przerysowuje, albo z niezwykłą wrażliwością ściąga z ich twarzy komediową maskę. Nie inaczej jest z nową uczennicą, Marley Rose, która na razie sprawia wrażenie postaci bardzo przewidywalnej - ot, dziewczyna z biednej rodziny, która postanawia mimo wszystko iść przez szkole korytarze z podniesioną głową. O kłody pod jej nogami zadba kolejna, tak samo szablonowa postać złej cheerleaderki - Kitty. O wiele ciekawiej zapowiada się "Po prostu" Jake Puckerman, przyrodni brat Pucka, który dodaje serialowi charakterystycznego, absurdalnego smaczku rodem z telenoweli.
Prestiżowy tytuł "Coveru odcinka" przyznać można bez wahania piosence "New York State of Mind". Wykonana przez Rachel i Marley (tytułową "nową Rachel"), nie tylko w zgrabny sposób połączyła na chwilę dwa miasta, których toczy się fabuła - przede wszystkim miała być pokazówką możliwości wokalnych Melissy Marie Benoist. A było czym się chwalić - takiej barwy głosu w Glee jeszcze nie było. Każdy z bohaterów ma swoją muzyczną "działkę do obrobienia" i wiadomo już, że "nowa Rachel" nie przejmie brodwayowskiej schedy po swojej poprzedniczce. Ciekawi więc, w jakim gatunku zostanie obsadzona przez twórców.
[image-browser playlist="599006" suggest=""]©2012 20th Century Fox Television
Glee nie powróciło w rytmie "Eye of the Tiger". Nie pomogła próba wkupienia się w łaski mało zaskakującą przeróbką hitu tegorocznych wakacji, "Call Me maybe" Carly Rae Jepsen. Męskiej części widowni być może pomogły roztańczone nogi Kate Hudson, a reszcie pozostaje nadzieja, że czwarty sezon najlepsze chwile ma jeszcze przed sobą.