Czwarty odcinek to kolejny etap w terapii Ryana Kinga, by uporać się ze śmiercią żony. Zaczyna się od porządków w domu, co doprowadza do zbyt rychłej decyzji o pozbyciu się rzeczy, która do niej należała. Maszyna do szycia jest powodem wielu wzruszeń.
Sama terapia, rozmowy podczas jej przebiegu rozkręcają się w Go On, zapewniając coraz więcej słownych gagów. Prawie każdy z bohaterów wnosi coś od siebie, łącznie z terapeutką. Wszystko zazębia się idealnie i oferuje sporo śmiechu. Wciąż pomyłką jest pan K. Mam nadzieję, że ta głupia postać zostanie szybko wypisana i zastąpiona przez kogoś innego, bo jak na razie jego obecność w serialu jest wymuszona i niczego szczególnego nie oferuje.
[image-browser playlist="598360" suggest=""]©2012 NBC
Tym razem twórcy pozwolili nam lepiej poznać Anne, lesbijkę, która rozpacza po śmierci partnerki. Jej wspólna wyprawa z Ryanem na wesele jej koleżanki to strzał w dziesiątkę. Z jednej strony pokazują nam dramatyczną warstwę serialu, gdy dwójka bohaterów próbuje żyć dalej po śmierci swoich lubych, a z drugiej jest miejsce na kilka humorystycznych scen, np. pocałunek. Najmniej ciekawie prezentuje się wątek hokejowej gry Ryana. Wszyscy wiedzą, że mają dać mu fory z uwagi na jego prywatne okoliczności. Koniec końców Ryan decyduje się prosić o grę na maksa i dostaje porządnego łupnia. Nijaka ta historia i niezbyt śmieszna.
Go On prezentuje świętny humor sytuacyjny i nasycone dowcipem dialogi. Całość perfekcyjnie spaja Matthew Perry, powoli pozwalając pozostałym bohaterom rozwinąć skrzydła. Kawał dobrej zabawy.
Ocena: 7+/10