God Friended Me oferuje ciągłe wariacje na to, co konto Boga oczekuje od Milesa. Teraz ponownie dostaje sugestie miejsca i zagadkę: komu powinni w nim pomóc? Jak to w tym serialu bywa przypadki nakładają się na siebie i szybko wiemy, kto jest nowym celem bohaterów. Wprowadzenie kobiety, która przyjeżdża do wielkiego miasta w pogoni za miłością, to wątek trochę szalony, wręcz idealistyczny i pokrzepiający. Dziewucha ma tylko listę rzeczy, którą dostała od chłopaka, gdy w dzieciństwie byli na obozie szkolnym. Prawda jest taka, że to tylko punkt wyjścia do pokazania czegoś więcej o potrzebie wyjścia z rutyny, przełamania lęku i szukania własnej tożsamości. Okazuje się bowiem, że miłość jest tylko przykrywką, by pokazać, jak drugi człowiek łatwo może wypełnić trawiącą go pustkę. Z drugiej strony mamy wątek amatora astronomii i obiektu uczuć wspomnianej kobiety. Jest on powiązany z poszukiwaniem nowych informacji o koncie Boga. Choć hakerski atak na miejsce pracy Milesa i Rakesha sugeruje większą aktywność tego kogoś, ostatecznie nie dostaniemy nowych rozwiązań czy nawet sugestii. Podpis w kodzie okazał się ściśle związany z tym człowiekiem, któremu Rakesh miał pomóc. Czy to oznacza, że konto Boga chce, aby nie tylko Miles działał? Przecież ten ktoś musiał wiedzieć, że on nie zrozumie tego, co się dzieje na ekranie komputera. Co prawda, do niczego to jeszcze nie prowadzi, ale pokazuje ciekawy zwrot akcji (obiekt uczuć kobiety okazuje się gejem) oraz większą aktywność bohaterów pobocznych. To siłą rzeczy rozwija serial i wprowadza w nim więcej różnorodności. Istotnym wątkiem okazuje się uczucie budujące się pomiędzy Milesem i Carą. Bliscy obojga mówią im, że powinni spróbować, a wątek odcinka wyraźnie daje im sygnały, że warto poczynić kroki. Jako widzowie obserwujemy ich reakcje i wiemy, że oboje tego chcą. To po prostu czuć, ale nikt z nich nie chce podjąć się tego pierwszego kroku przez znany każdemu strachem. Nie jestem przekonany, czy wprowadzanie wątku romantycznego na tak wczesnym etapie serialu będzie dobrym wyjściem. Tego typu motywy często psują pozytywną dynamikę pomiędzy postaciami i mówiąc wprost: to może wszystko zepsuć. Zastanawia tutaj ten dość dziwny zwrot akcji z nagłym pojawieniem się byłego Cary w tym dokładnie miejscu w tym momencie, w której Miles podejmował kroki. Przypadki w tym serialu są zawsze związane z kontem Boga (lub samym Bogiem?), więc nie zdziwię się, jeśli ten aspekt fabuły ma głębsze dno, które poznamy w kolejnych odcinkach. God Friended Me oferuje trochę mniej atrakcyjny odcinek przez pełne skupienie na postaciach i wątku miłości, bez jakiekolwiek rozwinięcia wątku Boga. Nie da się jednak ukryć, że poziom nie spada poniżej oczekiwanej jakości. Jest zabawnie. przyjemnie i rozrywkowo.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj