Golda to film biograficzny z Helen Mirren w roli Żelaznej Damy Izraela, dowodzącej krajem podczas wojny Jom Kipur. Czy warto obejrzeć?
Golda to nowy film biograficzny o tytułowej Goldzie Meir, pierwszej kobiecie będącej premierem Izraela, która obejmowała to stanowisko w latach 1969-1974. To właśnie ona stała na czele rządu, gdy w roku 1973 kraj toczył wojnę Jom Kipur z Egiptem i Syrią – i to właśnie tej konkretnej wojny (trwającej dokładnie 19 dni) dotyczy nowa produkcja. W roli głównej występuje
Helen Mirren, której w obsadzie towarzyszą między innymi Liev Schreiber, Ed Stoppard czy Camille Cottin. Reżyserem filmu jest urodzony w Izraelu Guy Nattiv (zdobywca Oscara za najlepszy krótkometrażowy film aktorski
Skóra w 2018 roku), a scenariusz napisał Nicholas Martin (
Boska Florence).
Jak na film biograficzny
Golda trwa dość krótko, bo niewiele ponad półtorej godziny. Z jednej strony to minus, ponieważ w takim czasie nie sposób przedstawić wszystkie zawiłości polityczne. Z drugiej zaś to plus, bo sama formuła tej opowieści jest – nie ukrywajmy – dość monotonna, zatem dalsze rozciąganie filmu w czasie jeszcze bardziej zmęczyłoby widza.
Golda nie jest bowiem kinem wojennym, które trzymałoby w pełnym napięciu. Produkcji bliżej do nieszczególnie pasjonującej lekcji historii, podczas której wszystko wykłada się "na sucho". Przez znaczną część filmu wraz z izraelskim wywiadem i politykami jesteśmy świadkami bieżących wydarzeń; przez drugą część natomiast narracja toczy się post factum, a sama Meir opowiada o wszystkim z perspektywy czasu, robiąc swego rodzaju rachunek sumienia tuż przed swoim odejściem ze stanowiska. I, niestety, to właśnie ta część tu dominuje, co z kolei czyni fabułę raczej nużącą i ciężkostrawną w odbiorze.
Mimo ogólnego "przegadanego" wydźwięku, widać jednak, że reżyser chciał podejść do tematu bardziej ambitnie i oryginalnie. Poza opowiadaniem tej historii z kilku różnych punktów widzenia, sięga po autentyczne nagrania dokumentalne oraz po metafory i symbolikę, dzięki czemu całość nabiera dodatkowej głębi. Wojna rozgrywa się nie tylko na froncie, ale też w umyśle i ciele głównej bohaterki – na ekranie jest to bardzo czytelne i pasuje do fabuły. Tyle samo czasu, ile poświęca się kwestiom politycznym, poświęca się też Goldzie jako zwykłej śmiertelniczce – widzimy ją słabą, udręczoną, cierpiącą katusze w wyniku choroby. Bohaterka nie jest mityczna i niepokonana. Twórcy zadbali o pokazanie jej ludzkiej twarzy, a sama Mirren świetnie oddaje to na ekranie, dodając filmowi istotnych emocji, zwłaszcza w solowych scenach. Niestety takich sekwencji jest zbyt mało. Każda z nich szybko zostaje zastąpiona kolejnym monotonnym odczytywaniem akt lub niekończącymi się dialogami w czterech ścianach gabinetu, co finalnie zaważa na odbiorze tej produkcji.
Sama warstwa techniczna wygląda naprawdę dobrze – widać, że całość zbudowana została na konkretnych pomysłach, które faktycznie się tutaj sprawdzają. Twórcy posiłkują się ciemnymi klaustrofobicznymi kadrami, światłocieniem i wielowarstwową muzyką, która ilustruje w zasadzie każdą scenę. Dźwięki są obecne w filmie non stop, jeżeli nie w formie kompozycji muzycznych, to w postaci mocno wyeksponowanych wybuchów czy świstów przelatujących bomb. Sceny, w których Golda jest sam na sam z własnymi myślami, ubarwione kanonadą dźwięków, wypadają naprawdę oryginalnie i autentycznie żałuję, że jest ich tak mało, bo skutecznie generują one poczucie napięcia i zagrożenia. Mam jednak mieszane uczucia, jeśli chodzi o samą charakteryzację głównej aktorki. Pod toną makijażu twarz Mirren wygląda jak maska – momentami dość karykaturalnie. Czasem wręcz trudno wczuć się w to, co mówi czy robi bohaterka, bo naszą uwagę zwracają doklejone brwi i odznaczająca się na czole peruka...
Golda raczej nie zrewolucjonizuje kina biograficznego, a sama rola Mirren, choć niewątpliwie dobra, nie przebija jej innych kreacji aktorskich. Choć niektóre pomysły realizacyjne były dobre, całość i tak wpada w pułapkę monotonii, długich rozciągniętych dialogów i tym samym przegadania. Film jest poprawny, aczkolwiek zbyt mało oryginalny, przez co ostatecznie sprawia wrażenie dość przeciętnego w swoim gatunku – takiego do obejrzenia i zapomnienia. Ode mnie 6/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h