Powrót Johna Noble'a to największy plus odcinka, bo aktor w roli Zjadacza Grzechów błyszczy i w typowy dla siebie sposób tworzy kreację wyjątkową i wyrazistą. Rola jego bohatera powoli się powiększa, a Noble wyraźnie znajduje wspólny język z resztą obsady. Widać, jak świetnie się to zazębia i jak jego obecność wpływa na jakość odcinka. Zwłaszcza, że nigdy nie wiadomo, co zrobi. Jego poczynania i wypowiedzi są zawsze niespodziane i nietypowe. Noble zdecydowanie częściej powinien gościć na ekranie.
Wiadomo było, że odcinek skupi się na odnalezieniu informacji o synu Ichaboda. Szkoda, że rozwiązanie tego wątku jest co najwyżej przeciętne i do tego naprawdę wiemy niewiele. Nie udowodniono, że jego syn nie żyje, więc nie zdziwię się, jeśli demon z czasem wykorzysta go jako narzędzie. Sama historia Golema w tym wszystkim nie porywa. Wygląd potwora jest zbyt prosty i mdły, przez co trudno ekscytować się pojawieniem takiej istoty. Jedyną naprawdę dobrą sceną, w której były jakieś emocje, to pożegnanie Ichabobda z Golemem.
[video-browser playlist="635320" suggest=""]
Demon zaczyna rozbudowywać swoje plany, ale nadal za dużo nie wiemy o tym, co chce zrobić. Dobrze, że rola współpracującego z bohaterami policjanta zostaje rozbudowana. Fakt, że w tym odcinku poznajemy lepiej go i jego przeszłość, pozwala na zapałanie jakąś sympatią do postaci. Co prawda, do tego jeszcze daleka droga, ale pierwszy krok zostaje zrobiony.
Końcówka jest rozczarowaniem, bo zamiast emocjonującego cliffhangera, pojawia się banalny. Jakoś fakt, że demon chce duszy Świadków nie jest dla mnie ani ciekawy, ani niespodziewany. Szkoda, że na finał jesieni dano nam jeden z przeciętniejszych odcinków pierwszego sezonu Sleepy Hollow, w których wątek syna Ichaboda Crane'a kompletnie nie porywa.