Jako niespełna 30-letni fan Batmana z 20-letnim stażem przywitałem z radością wieść, że powstaje serial będący w pewnym stopniu originem historii o Batmanie. Byłem ciekaw, co z tego wyniknie, i oczywiście zarezerwowałem sobie miejsce w tygodniowym grafiku. Różnie było z serialem Bruna Hellera, raz lepiej, raz gorzej, natomiast różni zagorzali fani Batmana krytykowali mocno Gotham, a mnie trudno było się z nimi nie zgodzić w wielu kwestiach. Niektóre wątki były dosyć rwane lub tworzone na chwilę, a scenarzyści szybko kierowali swoich bohaterów na utarte ścieżki (na przykład Gordon jako strażnik w Arkham utrzymał się na tej zsyłce ok. dwa odcinki przed powrotem do komisariatu). Z drugiej strony jednak pewne postacie napisane są w sposób bardzo przemyślany (mowa zwłaszcza o Cobblepocie, ale i Bullocku oraz Alfredzie), wprowadzono nowych złoczyńców (Fish Mooney, Ogre), a wątki niektórych postaci potraktowano dosyć odważnie, za co należy się pewien „kontrplus” (Barbara Kean chyba musiała czytać komentarze internautów, którzy wymieniali ją – obok Laurel Lance i Iris West – wśród irytujących kobiet w superbohaterskich serialach, i dosłownie zwariowała). Serial cierpiał na zbyt oczywiste mrugnięcia okiem do widzów („mrugnięcia”, hehe – toż to machanie ręką przed twarzą odbiorcy) związane z poszczególnymi osobami. Denerwowała Selina swoim tekstem: „Ludzie wołają na mnie Cat”; trudno było przeoczyć, że Ed Nygma w przyszłości stanie się Człowiekiem-Zagadką, z kolei personalia rudowłosej dziewczynki uwielbiającej rośliny zmieniono z Pameli Isley na Ivy Pepper (dzięki czemu każdy, nawet będący laikiem komiksowym, mógł skojarzyć, że stanie się ona w przyszłości niejaką Poison Ivy). Jednak z drugiej strony wyśmienicie potraktowano kwestię nawiązań do Jokera. Echa Błazeńskiego Księcia Zbrodni można było doszukiwać się w najróżniejszy sposób: od zwykłego napisu na ścianie, przez pojawienie się komika w barze u Fish czy śmiech w tle jednej ze scen, aż po historie gangu Red Hooda czy pewnego nastolatka. Na obronę panny Kyle dodałbym zaś, że w jej komiksowym debiucie w 1940 roku nie nazywała się Catwoman, ale The Cat (w świetle tej informacji ksywka Seliny nabiera większego sensu). Niektórzy narzekali na nieco drewnianego Gordona (podobnie jak na Stephena Amella, który w Arrow „gra jedną miną”). Nawet jeśli czepiać się już tej mimiki czy elementów gry aktorskiej Bena McKenzie, to z kolei bardzo dobrze prezentują się: Pingwin, Alfred i Bullock (zna-ko-mi-ci: Robin Lord Taylor, Sean Pertwee i Donal Logue). Słabe odcinki? Niektóre tak, ale idźmy w drugą stronę: pod względem jakości króluje ten o wdzięcznym polskim tytule Czerwony Kapturek, a i dylogia z Gordonem w Arkham jest spokojnie blisko podium. Podoba mi się serialowa inauguracja różnych znanych z kart komiksu ikonicznych przestępców (jak Stracha na Wróble) czy pojawienie się nastolatka o pewnym upiornym (u)śmiechu. Wszystko to pokazuje, że Gotham jest niczym Dwie Twarze: ma swoje gorsze i lepsze strony. Nie jest ani arcydziełem, ani dnem – jest gdzieś pośrodku. Wydanie DVD posiada dźwięk w formacie Dolby Digital 5.1. Wszystkie 22 odcinki pierwszego sezonu zebrano na sześciu dyskach: na pierwszych pięciu płytach mamy po cztery epizody, z kolei na ostatnim DVD umieszczono pozostałe dwa odcinki, a także MULTUM materiałów dodatkowych. Bardzo podoba mi się taka organizacja, że na jednej płycie zgromadzono wszystkie dodatki (oprócz okazjonalnych scen usuniętych – te są dostępne przy poszczególnych odcinkach), dzięki temu jest do nich łatwiejszy dostęp – zupełnie inaczej niż w przypadku wydań serialu The Big Bang Theory, gdzie przy sezonie bonusy są zwykle porozsiewane na różnych dyskach. Jak zwykle należy się plus za to, że oprócz polskich napisów do odcinków możemy wybrać wersję angielską (a także kilka innych). Dużo gorzej jest z dodatkami: dostępne są na szczęście napisy angielskie, za to nie ma polskich... Szkoda, bo przez to osoby o słabszej znajomości języka obcego mogą mieć trudności ze zrozumieniem materiałów dodatkowych. No url Przejdźmy wreszcie do tego, co czeka nas na ostatniej płycie, czyli Special Features: Na początek Gotham Invented, czyli trzyczęściowy dodatek, który można obejrzeć wyłącznie w kawałkach (nie da się uruchomić całości naraz). Z części pierwszej, Building Our Gotham (12:46), można dowiedzieć się, że serialowe Gotham jest niczym ze świata fantazji sennych, bowiem nie jest osadzone w konkretnej erze: nie ma odniesień do świata poza nim, obok siebie mamy tam komórki, auta rodem z lat 70. ubiegłego wieku, a także budynki jak z lat 40. Dzięki temu widz sam może ustawić sobie to miasto w czasie. Morderstwo Wayne'ów określono tam jak przejście przez Rubikon z częściowo rozbitego do poważnie rozbitego miasta. Wydarzenie to sygnalizuje przejście ze starego porządku (miastem rządzi mafia) do nowego (narodziny superprzestępców). Część druga, Paving the Way for the Caped Crusader (6:39), opowiada o serialowych postaciach i ich roli w Gotham City. Można usłyszeć m.in. interesującą uwagę z ust Robina Lorda Taylora, który stwierdził, że Pingwin poprzez znajomość z Jimem w pewien sposób stara się oczyścić z poczucia winy za własne wcześniejsze występki. Ciekawe - podczas seansu nie myślałem o Oswaldzie w taki sposób. To pokazuje, że warto obejrzeć takie wypowiedzi, dzięki temu zyskujemy szersze spojrzenie na postacie i ich interpretację przez aktorów. Fragment trzeci, Fractured Villains of Gotham (10:46), traktuje o przestępcach w mieście, ze szczególnym uwzględnieniem Red Hooda i Ogre'a. Trudno się temu dziwić - to dwie ciekawsze osoby spośród serialowo-komiksowych czarnych charakterów Gotham. Gotham: Designing the Fiction (19:07) to bardzo interesujący bonus, który przybliża nam mroczne miasto Bruce'a Wayne'a oraz pracę Douga Kramera, scenografa Gotham. Przechodzimy też przez poszczególne kluczowe lokacje (posterunek, posiadłość Wayne'ów, klub Fish). Dzięki temu możemy spojrzeć na serial nieco od strony architektonicznej i plastycznej. A warto, bowiem Gotham jest bardzo wysmakowane pod kątem scenografii i jest to jedną z mocnych stron serialu. The Game of Cobblepot (25:22) to dodatek skupiony na Pingwinie, a ponadto stworzony w pomysłowej oprawie – przeplatany jest narracją dotyczącą postaci Oswalda. Dzięki temu całość przybiera w pewnym stopniu formę opowiadania. Pozycja obowiązkowa. Gotham: The Legend Reborn (20:44) to dokument o bohaterach i czarnych charakterach oraz o relacjach między poszczególnymi osobami, a także o mrocznym mieście sprzed czasów jego zamaskowanego obrońcy. W przelocie ujrzymy też kręcenie niektórych scen oraz użycie green screenu i efektów komputerowych. DC Comics Night at Comic-Con 2014 Presenting Gotham, The Flash, Constantine and Arrow (29:31) to – jak sama nazwa wskazuje – przepytywanka niektórych osób związanych z wspomnianymi serialami. Jakiejś sporej ilości informacji tu nie uświadczymy zważywszy na fakt, że przepytywani są twórcy aż czterech seriali, a nagranie panelu jest standardowo około półgodzinne. Niemniej jednak warto rzucić okiem choćby z ciekawości, ale także nieco nostalgicznie (tu mój ukłon w stronę fanów niestety skasowanego Constantine'a). Ciekawie patrzy się też na „mistrzów drugiego planu”: niektórzy aktorzy troszkę sobie pogadają między sobą, tu ktoś zrobi selfie albo nakręci kilka sekund panelu. Character Profiles to siedem krótkich, około dwuminutowych dodatków o poszczególnych postaciach: Detective James Gordon (2:23), Bruce Wayne and Alfred J. Pennyworth (2:28), Detective Harvey Bullock (1 min. 31 s), Fish Mooney (1:35), Oswald Cobblepot (2:00), Dr. Leslie Thompkins (2:02) oraz Killer Characters (2:49). Gag Reel (4:43) to pomyłki i gagi, będące nieodłączną częścią podczas kręcenia. Cieszy fakt, że nie zabrakło ich i w „mhrocznym mieście Batmana”. Podsumowując dodatki: jestem pod wrażeniem takiej ich ilości. To się nazywa porządne podejście do bonusów na DVD. Brawo Warner Bros., brawo Fox! Zdarza się wprawdzie, że niektóre wypowiedzi czy opisy – jak na przykład wzmianka o Gotham nieosadzonym w konkretnym miejscu i czasie – wydają się powtórzyć w paru filmikach (oczywiście nie słowo w słowo), ale dzięki temu można sobie lepiej ugruntować to, co oglądamy. Bardzo dobre jest to, że dodatki są dość mocno zróżnicowane: podziwiamy poszczególne lokacje i plany z serialu, mogąc przyjrzeć się im od strony architektonicznej, wsłuchujemy się w historię niepozornego człowieka, który pnie się po szczeblach przestępczej kariery ku roli kryminalnego króla w mieście, słuchamy wypowiedzi aktorów o relacjach między postaciami, wpadniemy na stary Comic-Con, by posłuchać o różnych superbohaterskich serialach, a także zobaczymy grymasy i wpadki na planie. ‌Gotham to serial mocno nierówny, mający swoje wzloty i upadki. Mimo faktu, że jestem jego fanem, zdecydowanie nie nazwałbym go wybitnym, ale i nie uważam go za żenadę. Fakt, że różne jego słabe strony są wręcz namacalne (chociażby: nachalne wskazywanie na przestępczą przyszłość różnych postaci, rwanie lub porzucanie niektórych motywów czy trzymanie się utartych ścieżek różnych bohaterów), ale nie można zapominać o pozytywach (znakomita scenografia, świetnie napisane niektóre postacie oraz dobra gra aktorska, a także różnorodne nawiązania do Jokera). Gotham jest zatem takim swoistym guilty pleasure, które z przyjemnością „wsuwam” odcinek po odcinku (a dzięki wydaniu DVD można dodatkowo pochłonąć około dwie i pół godziny udanych bonusów). Życzę serialowi wzrostu formy i oglądalności, a sobie, pozostałym fanom oraz młodemu Davidowi Mazouzowi, żeby Gotham trwało przynajmniej do czasu, gdy ów chłopiec ukończy 25 lat. #TeamGotham
źródło: materiały prasowe
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj