Pochwałę serialu „Ballers” należy zacząć od ostatniego ze wspomnianych wyżej składników. Dwayne Johnson nie tylko wypełnia ekran swoją posturą, ale także charyzmą. Całkiem nieoczekiwanie owa premiera może być najlepszymi 30 minutami w jego aktorskiej karierze. Aktor pokazuje więcej subtelnej mimiki i klarownych gestykulacji niż we wszystkich swoich poprzednich filmach łącznie. Jeszcze niedawno był krytykowany, a wręcz wyśmiewany za swoje występy – dzisiaj zaskarbia sobie sympatię widzów czarującym uśmiechem i szczerością w obyciu. Te cechy udało się w naturalny sposób przenieść na serialowego Spencera Strassmore’a, a na dodatek dopisano wiarygodną i nieoczywistą warstwę dramaturgiczną postaci. Trud w podnoszeniu się z łóżka i łykanie kolejnych tabletek sugerują, że jego obiecującą karierę przerwały kontuzje, tymczasem retrospekcje oferują ciekawą sugestię, jakoby Spencer miał przyczynić się do poważnego uszczerbku na zdrowiu (a może nawet śmierci) innego gracza. Taki powód gorzkiego zwolnienia, a także koszmarów bohatera byłby intrygującym rozwiązaniem. [video-browser playlist="716030" suggest=""] Johnson bryluje więc na obsadowym i fabularnym froncie, ale zawodzą drugoplanowe postacie i jest to niestety największy zarzut wobec premiery. Ricky Jarret i Vernon to stereotypy atletów – dziecinnych, impulsywnych i naiwnych. Podobnie schematyczni i niesympatyczni są działacze: wścibski manager Joe i zblazowany agent Jason. Najciekawiej wypada Charles Greane, który jako mało rozpoznawalny, były zawodnik drugiego formatu próbuje podjąć się regularnej pracy. W połączeniu jednak z brakiem jakiejkolwiek wyrazistej żeńskiej postaci jest to o wiele za mało jak na interesujące tło. The Rock na swoich szerokich barach może długo dźwigać produkcję sam, ale to rozwój tych pozostałych bohaterów będzie kluczem do sukcesu. Obrana tematyka serialu nie powinna z kolei dziwić fanów amerykańskiego sportu. Zamiast obserwować faktyczne zmagania na pełnych stadionach i mozolne treningi, zaglądamy w kulisy życia prywatnego byłych i obecnych gwiazd futbolu. Badania przeprowadzone w zeszłym roku wykazały, że prawie 80% zawodników NFL bankrutuje po zakończeniu kariery. Motyw ten jest więc aktualnym i ważnym tematem w środowisku, a w produkcji HBO staje się kanwą opowiadanej historii. Rozrzutne życie, ciemne strony sławy i pozaboiskowe ekscesy stanowią wyzwania, w sprostaniu którym pomagał będzie Spencer. Podobać może się cierpliwość, z jaką scenarzyści podeszli na razie do działań bohatera – dwóch zawodników zlekceważyło bowiem ofertę finansowego doradztwa, a jego konto świeci pustkami. Czytaj również: HBO planuje serial o porno z twórcą hitu „Prawo ulicy” Całość nieźle koresponduje z filmowym gatunkiem sportowych dramatów - jest niegłupio i niezobowiązująco, a pilot potwierdza także, iż HBO to niezmiennie gwarancja jakości i dojrzałości. Prowadzący produkcję Stephen Levinson (m.in. „Boardwalk Empire”, „Entourage”) wie, jak robić dobrą telewizję, w ciemno więc możemy zaufać mu na kilka następnych tygodni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj