Gracze trzymają wysoki poziom – zarówno pod względem fabuły, jak i humoru.
Nowy odcinek koncentruje się na kilku sprawach i nie można powiedzieć, że choćby jedną z nich traktuje jako gorszą względem pozostałych. W ciągu niespełna pół godziny twórcy zamieszczają odpowiednią liczbę scen, chociaż oczywiście nikt nie miałby przeciwko, gdyby było ich więcej, a epizod trwał dłużej.
Ballers zapewniają naprawdę znakomitą rozrywkę, do której idealnie pasuje moment emisji, czyli wakacyjny okres. Wtedy komedia ze sportową otoczką i sympatycznymi postaciami ma największe powodzenie.
Elidee przedstawia konsekwencje kontuzji Vernona, który ma teraz słuszne obawy co do swojej przyszłości w klubie. Nie jest może za specjalnie pouczająco w kontekście tego, jak wygląda sytuacja zawodnika po uszkodzeniu ciała, ale na pewno sprawa prezentuje się ciekawie i w miarę realistycznie. Do tego rozgrywa się całkiem szybko i występuje w niej zajmujący dylemat, czy bohater powinien powiedzieć swojemu szefowi prawdę, czy może go okłamać. Szczerość jednak nie jest w cenie w świecie sportu – to wiarygodny morał odcinka.
Natomiast inne myśli towarzyszą Ricky'emu, który szuka dla siebie nowego klubu. Pierwszy przystanek: Nowy Orlean. Tutaj z kolei pokazano, że nie tylko pieniądze są ważne – przynajmniej nie dla tego bohatera. Równie istotna jest... miłość, co prowadzi do zabawnych scen i na koniec skutkuje efektownym pokazem, mającym zapewnić gracza, że znalazł dla siebie odpowiednie miejsce i powinien podpisać kontrakt. Rzecz jasna wspaniale wpasowuje się to w charakterystykę postaci, którą znamy z dziwnych wymagań. I za to też ją lubimy, podobnie jak za lojalność względem Spencera, która objawiła się w telefonicznej rozmowie. Te swobodne, wręcz przyjacielskie relacje są stałym elementem
Ballers.
No url
Tytuł odcinka nawiązuje do marzenia jednego z klientów, który chce wybudować hotel zadedykowany swojej matce. Nie sądzę, aby to był najlepszy wątek w
Elidee (według mnie rządzi Ricky), ale tu również na nudę nie można narzekać. Pozornie nie brzmi to interesująco, lecz z odpowiednią dawką humoru (wciąż nie brakuje wyrazistych dialogów) oraz niezgodą na linii Spencer-Joe bywa ekscytująco. Odmienne charaktery dwójki bohaterów i różne wizje rozwiązania problemu korzystnie wpływają na oglądanie, chociaż nie da się ukryć, że w tym duecie zdecydowanie przoduje Strasmore, a jego partner powraca do roli przeszkadzającego i mającego niekoniecznie dobre pomysły. Niektórych widzów on irytuje, innych nie – osobiście zaliczam się do drugiej grupy.
Ponadto ten wątek to kontynuacja rywalizacji z Andre, który nie marnuje czasu, tylko od razu przechodzi do ofensywy. Twórcy są konsekwentni, ponieważ postać od początku była charakteryzowana jako inteligentna i stanowcza – musiała więc odpowiedzieć na działania protagonisty. Na razie trochę z boku rozgrywają się losy zmieniającego pozycję na boisku Charlesa, aczkolwiek poświęca się im tym razem więcej czasu niż ostatnio. Generalnie trudno ocenić ten wątek – ogląda się go dobrze (jak cały serial), ale jeszcze nie doprowadził do istotnych momentów.
Ballers chce się dalej oglądać, chce się poznawać fabułę i doświadczać świetnego, lekkiego humoru. Jedyną monotonię można odczuwać podczas czytania kolejnych recenzji – bo na razie nie zapowiada się na żadne marudzenie, tylko następne pochwały pod adresem produkcji HBO. Twórcy stawiają na rozwój wątków i prezentację sympatycznych postaci. Ta recepta się sprawdza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h