Wspomnienia Hulka i Iron Mana zostają wymieszane. Dwaj geniusze wciąż wracają do nocy, która na zawsze zmieniła życie Bruce’a Bannera, wywołując jego przemianę w Hulka. Oglądanie wydarzeń z obu perspektyw prowadzi do odkrycia przerażającej tajemnicy. Banner, podejrzewając, że to Stark stoi za jego wypadkiem, korzysta ze zmieniającego kod genetyczny wirusa Extremis, by zwiększyć inteligencję Hulka i dokonać zemsty na Iron Manie. Stan Lee powiedział kiedyś, że czytelnicy Marvela, mówiąc, że chcą zmiany, tak naprawdę pragną tylko jej iluzji. Jego zdaniem, na końcu zeszytu bohaterowie powinni być przemienieni przez przygody, które przeżyli, ale zmiany miały być na tyle niewielkie, że nie naruszały większego status quo i pozwalały zacząć kolejną historię właściwie od zera. Grzech pierworodny jest idealnym przykładem takiego sposobu prowadzenia fabuły. Wszystko, czego dokonują bohaterowie, zdaje się nie mieć znaczenia dla dalszego rozwoju uniwersum Marvela.
Źródło: Egmont
Założenie fabuły jest interesujące. Stark, nie chcąc przyznać, że Banner jest lepszym naukowcem, uszkodził bombę gamma, co spowodowało zwiększenie dawki promieniowania podczas testu. Odczytując otrzymane od Iron Mana wspomnienia dosłownie, Bruce rozpoczyna przygotowania do zemsty. Wspomnienia jednak są niekompletne, gdyż pochodzą z czasu zmagań Tony’ego z alkoholizmem. Stark wyrusza w podróż, by odtworzyć ukryte przez whisky fragmenty swojego życia i zebrać dowody mające oczyścić jego imię. Problem tej odsłony Grzech pierworodny. Hulk kontra Iron Man leży w wykonaniu. Scenarzyści Mark Waid (Kingdom Come, Daredevil) i Kieron Gillen (The Wicked + The Divine, tom 1, Darth Vader) mają dziwną tendencję do powtarzania każdej informacji co najmniej dwukrotnie, często w odstępie dwóch czy trzech stron. Redundancja dialogów prowadzi do znużenia, które towarzyszy przez pierwsze trzy rozdziały komiksu. Fabuła rozwija się żółwim tempem. W gruncie rzeczy krótki komiks zdaje się ciągnąć bez końca, przez większą część czasu goniąc własny ogon. Szczególnie nudzi postać Bannera, który zamyka się w swojej wersji wydarzeń i nie szuka prawdy. W tym samym czasie, Iron Man korzysta z technologii i właściwej mu przebojowości, by zbadać sprawę do końca. To on jest prawdziwą gwiazdą tego komiksu. Samochód zmieniający się w latający pancerz, technologia wspomagania pamięci w wirtualnej rzeczywistości i Troja, miasto przyszłości, to ciekawie zaprojektowane, przekonujące wynalazki. Wewnętrzne rozterki Tony’ego są uzasadnione, a jego starania o rozgrzeszenie nie malują go jako bohatera jednoznacznie pozytywnego.
Źródło: Egmont
Fabułę ratuje finał, w którym dochodzi do starcia Hulka z Iron Manem na terenie Troi, z którego tak naprawdę nikt nie wychodzi zwycięsko. Rysownik Luke Ross (Gen13) przełamał w ostatnim rozdziale nudę swoich nieprzekonujących rysunków i dał fanom to, czego potrzebowali. Walka głównych bohaterów (oczywiście z wykorzystaniem kultowego pancerza Hulkbuster) jest brutalna, a każdy cios jest ciężki i odczuwalny. Dodatkowe napięcie budzi zwiększona inteligencja Hulka. Zielony olbrzym przypomina wersję zaproponowaną w latach 90. przez Petera Davida, choć jego świadomość nie jest, tak jak wtedy, połączona z osobowością Bannera. Pozostawienie Hulka w takiej postaci mogłoby być ciekawym rozwiązaniem dla Marvel NOW i jestem ciekaw, w którą stronę będzie to zmierzać.
Jak już napisałem, rysunki są w większości nudne. Okładka J.G. Jonesa nawiązująca do twórczości mistrza Alexa Rossa robi zbyt wielkie nadzieje na to, co znajdzie się w środku. Poza finałowym starciem, jedyną wartą uwagi częścią są projekty technologii Iron Mana, zwłaszcza wspomniana już maszyna wirtualnej rzeczywistości. Poza tym, żadna z plansz nie zostaje w pamięci na dłużej. Największym grzechem współczesnego Marvela jest brak interesujących pomysłów. Podczas gdy Odrodzenie jest najlepszym, co spotkało DC Comics od lat, Marvel coraz częściej rozczarowuje fanów komiksu, skupiając większość sił na filmach. To, co Egmont serwuje w serii wydawniczej Marvel NOW, jest w większości wtórne bądź zbyt bezpieczne, wpisujące się w ideę „iluzji zmiany” Stan Lee. Z całym szacunkiem dla ojca nowojorskich superbohaterów, świat komiksu poszedł naprzód odkąd Stan był aktywnym autorem. Obecnie czytelnicy chcą właśnie prawdziwych zmian, które mają daleko idące konsekwencje. Dlatego też tytuł Grzech pierworodny jest zaskakująco trafny, w smutny sposób. Stojąc przed możliwością zachwiania podstawami serii, twórcy nie powinni powtarzać tego, co działo się kilkadziesiąt lat temu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj