Guillermo del Toro stworzył nową adaptację słynnej opowieści o Pinokiu, a efekt jego pracy możemy już oglądać na platformie Netflix. Pierwsze opinie o produkcji są w pełni trafione – mamy tu do czynienia z kinem przez wielkie K.
Guillermo del Toro to twórca fantastycznych widowisk filmowych, niejednokrotnie nagradzanych w najbardziej prestiżowych konkursach. Na swoim koncie ma między innymi
Kształt wody (za który otrzymał dwie statuetki Oscara) czy
Labirynt fauna. O tym, że stworzy nową pełnometrażową wersję znanej opowieści o Pinokiu, słychać było już od kilku, a nawet kilkunastu ładnych lat. Po długim czasie projekt faktycznie przeszedł do realizacji, a teraz możemy cieszyć się efektem pracy za pośrednictwem platformy Netflix. Biorąc pod uwagę jakość nowej produkcji, przyznaję – warto było tyle na nią czekać.
Historia o drewnianym chłopcu jest znana chyba każdemu z nas. Samotny stolarz Geppetto struga kukiełkę. Ta zaś, w wyniku magicznej mocy, zostaje powołana do życia, stając się towarzyszem i wymarzonym synem Geppetta. Pinokio uczy się funkcjonowania w nowym świecie, mając za towarzysza i mentora świerszcza, który pokazuje mu, co jest dobre, a co złe. W filmie główny rys fabularny zachowany jest w zasadzie identycznie – mamy Geppetta, mamy rezolutnego świerszcza (nazwanego w tej wersji Sebastianem), mamy potwora morskiego, a nawet cyrkowców. Nowy film nie jest jednak remakiem w skali 1:1. Reżyser wprowadził znacznie więcej wątków pobocznych, a także wzbogacił opowieść o motywy polityczne i szerszy rys kulturowy. Jak zapowiadano od dawna,
Guillermo del Toro: Pinokio rozgrywa się w czasach faszystowskich Włoch, gdy u władzy znajdował się Mussolini. Mamy tu zatem połączenie miłej bajki dla dzieci z ponurą, bolesną i trudną w odbiorze rzeczywistością wojny. To robi duże wrażenie – wizualne i przede wszystkim emocjonalne, które nadaje historii o kukiełce zupełnie nowy, bardzo metaforyczny i symboliczny wydźwięk. Wątek polityczny zaskakująco dobrze wtapia się w tę opowieść – głównie z uwagi na to, że widziany jest oczami chłopca dostrzegającego jego bezsens. Ta perspektywa dziecięcego spojrzenia dominuje w filmie – pozwala nie tylko beztrosko cieszyć się tym fantastycznym światem, ale także wysnuć kilka ogólnych refleksji na temat jego kondycji (do tego wojenne realia są wręcz tłem idealnym, bo prowokują do przemyśleń i boleśnie kontrastują z tym, co bajkowe). Warto mieć na uwadze, że jest tu dużo strasznych, dość obrazowych scen. Choć Del Toro przekonuje, że to produkcja familijna, pokazywałabym ją raczej nieco starszej grupie wiekowej.
Tym, co wyróżnia nową produkcję, jest aspekt techniczny – animacja realizowana była poklatkowo, co tchnęło w nią wyjątkową energię. Gdybym miała opisać film jednym słowem, określiłabym go jako "magiczny" – dopracowane w najmniejszym detalu elementy scenografii, same postacie czy gra światłem składają się na wyjątkowo uroczy, spójny wizualnie obrazek, na który przez cały seans patrzyłam oczarowana. Ogrom włożonej tu pracy widoczny jest w każdym pojedynczym kadrze, przedmiocie, a nawet grymasie na twarzach bohaterów. Jestem pod wielkim wrażeniem efektu – pomysł z realizacją w technice poklatkowej jest absolutnie trafiony, a film wręcz lśni na tle innych (już z tego prostego powodu, że dziś, w dobie cyfrowej, takich filmów w zasadzie nie ma). Opowieści towarzyszy bardzo miła dla ucha akustyczna ścieżka dźwiękowa, a także pełne sekwencje śpiewane – choć spodziewałam się, że będzie ich więcej, ponieważ od samego początku zapowiadano elementy musicalowe.
Co ważne, opowieść, choć osadzona w rzeczywistości międzywojennej ubiegłego wieku, jest niezwykle uniwersalna i szczera. Porusza wiele aspektów życia, z jakimi mierzymy się wszyscy, a bohaterowie to nie wyidealizowane postaci bez wad, ale raczej wielowymiarowe charaktery, które pozwalają sobie na popełnianie błędów. Geppetto nie jest tylko zdolnym stolarzem, ale okrutnie doświadczonym przez los ojcem, który pochował własne dziecko, a następnie usiłował zatopić smutki w alkoholu. Pinokio, choć niesłychanie uroczy i pocieszny, buntuje się i stawia opór dorosłym. Jego relacja z ojcem wcale nie należy do łatwych. Świerszcz Sebastian nie jest już bezosobowym obserwatorem i nauczycielem chłopca – ma swój własny, zupełnie wyjątkowy charakter, trochę zadziera nosa, uważając się za wyjątkowego artystę. W wolnych chwilach poświęca się pisaniu powieści. To wszystko tworzy świat niesamowity i zarazem bardzo znajomy, wręcz namacalny – taki, w którym bliskie sobie motywy i życiowe spostrzeżenia odnajdzie każdy z nas.
Guillermo del Toro: Pinokio to film, który trzeba obejrzeć. Jest to nie tylko oczekiwana przez widzów piękna opowieść o miłości, beztrosce i spełnianiu marzeń, ale również smutny obraz bezsensu wojny, ludzkiej tragedii czy faszystowskiego reżimu. Ogólna refleksja na temat życia, posłuszeństwa czy swojego miejsca w świecie, w połączeniu ze znanymi motywami i morałami z bajki, owocuje bardzo poruszającym, jedynym w swoim rodzaju przekazem. To ambitne, prowokujące do przemyśleń i przepiękne wizualnie kino, które pozostawi po sobie wyraźny ślad w pamięci każdego widza. Zupełnie nowa adaptacja opowieści – nie tylko o Pinokiu, ale tak naprawdę też trochę o nas samych.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h