Produkcja Gwiezdne Wojny: Ahsoka nie rzuca bohaterów w wir wydarzeń, a niespiesznie rozwija historię i kieruje ją w odpowiednią stronę. To nie jest wada, bo wydarzenia z 3. odcinka nie są zapychaczami – mają znaczenie dla fabuły i postaci. Rozpoczynamy trening z Sabine Wren, który wygląda dobrze i jest w stanie pokazać Ahsokę z trochę innej perspektywy. Najciekawsza wydaje się kwestia Mocy, bo – jak powiedział wcześniej droid – Sabine nie jest na nią zbyt wrażliwa. To jednak nie oznacza, że jej nie ma i nie może w jakimś minimalnym stopniu instynktownie z niej korzystać. Dlatego powiedzenie o tym, że Moc jest w każdej żywej istocie, dobrze tłumaczy próbę odnalezienia jej w Mandaloriance. Oby Dave Filoni nie przesadził i nie sprawił, że bohaterka będzie zbyt potężna. Dostaliśmy dość prosty i oczywisty rozwój historii, który pozwolił pogłębić relację kobiet i wpłynął na postawę byłej Jedi. To wydaje się szczególnie ważne, bo na początku szkolenia Ahsoka była bardzo apodyktyczna. Z czasem jednak dochodzi współpracy. To powinno zaprocentować w kolejnych odcinkach. Serial słusznie pokazuje, że Nowa Republika stała się problematyczna. Króluje w niej biurokracja i buńczuczność. Bez problemu da się uwierzyć, dlaczego rząd upadł przez Najwyższy Porządek i dlaczego tak łatwo dał się zaskoczyć. Moment, gdy Hera rozmawia z Mon Mothmą i senatorami, doskonale to obrazuje i daje do zrozumienia, jakie są fakty. Brak zaufania do weteranki Rebelii wydaje się absurdalny, ale przecież to politycy. Fajnie, że osobą siejącą ferment okazał się senator Xiono z animacji Gwiezdne Wojny: Ruch oporu. Mały smaczek, a cieszy. Tak samo jak pojawienie się Jacena, syna Hery i Jedi Kanana – to może zaowocować czymś ciekawym w przyszłości. Nie zdziwiłbym się, gdyby bohater odegrał jakąś rolę w filmie o Rey.
fot. Disney+
+6 więcej
Dotarcie Ahsoki i Sabine na miejsce niecnych działań Morgan Elsbeth to znakomita akcja w stylu oryginalnej trylogii. Czuć, że Dave Filoni jest bardzo zapatrzony w styl George'a Lucasa i stara się, by niektóre rzeczy były pokazywane podobnie. Dużą zaletą jest to, że walka nie była wprowadzona wyłącznie dla rozrywki – starcie wpływa na rozwój relacji obu bohaterek. Wizualnie wygląda ona dobrze, a niektóre pomysły typowe dla animacji (np. Ahsoka w przestrzeni z mieczami świetlnymi) świetnie się sprawdzają na ekranie. Dla wielu odbiorców będzie to coś nowego. Coś, czego inne seriale aktorskie nie robią. A najładniej wygląda pościg w przestworzach planety, gdzie krążą kosmiczne wieloryby zwane purrgilami. Scena ma fajną energię i potwierdza, że purrgile mogą podróżować w nadprzestrzeni pomiędzy galaktykami – ten fakt otwiera nowe możliwości! To właśnie w tym wątku budowane są fundamenty przyszłych wydarzeń w uniwersum. Serial Gwiezdne Wojny: Ahsoka potrzebował tego odcinka, by powoli rozwinąć historię i postaci. Może nie wydarzyło się nic spektakularnego czy emocjonującego, ale twórcy – w odróżnieniu od scenarzystów innych seriali uniwersum, takich jak Obi-Wan Kenobi, Księga Boby Fetta i The Mandalorian – skupiają się na tym, co naprawdę ważne. Epizod nie odstaje poziomem od poprzednich, dostarcza wrażeń i sprawia, że czekamy na odsłonę, w której dojdzie do walki na miecze świetlne w lesie z czerwonymi liśćmi. Filoniemu kapitalnie udaje się budować gwiezdnowojenną magię – a ta sprawia, że serial ogląda się znakomicie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj