Historia Star Wars Resistance rozgrywa się na pół roku przed Star Wars: The Force Awakens. Głównym bohaterem serialu jest Kazuda Xiono, młody pilot Nowej Republiki. Podczas jednej, newralgicznej dla wszystkich stron konfliktu misji, spotyka on na swojej drodze legendarnego Poe Damerona. Ten rozpoznaje talent młodzika i rekrutuje Kaza, po jego usilnych namowach, w szeregi Ruchu Oporu. Wysyła chłopaka jako szpiega na planetę Castilion z zadaniem zbierania informacji na temat nadchodzącego ataku Najwyższego Porządku. Z pomocą przychodzi mu BB-8, Jarek Yeager, przyjaciel Poe i właściciel warsztatu, oraz jego załoga. Jak nietrudno sobie wyobrazić, Kaz nie do końca wie, jak spełnić się w nowej roli i choć stara się jak może, jego młodzieńcza naiwność oraz gorąca krew pakują go w kłopoty. Widzowie zaś dzięki temu dostają zbiór żartów sytuacyjnych, odrobinę akcji, podniebnych popisów, łączących się w spójną, choć sprawiającą wrażenie skierowanej do młodszego widza, historię. Wszystko zdaje się być znacznie jaśniejsze, bardziej barwne niż w poprzednich animacjach, ale dla mnie osobiście nie jest to wada. Wielokrotnie podkreślałem, że Gwiezdne Wojny to miejsce na przeróżne historie dla właściwie każdego odbiorcy i choć osobiście po pierwszych zwiastunach liczyłem trochę na taki gwiezdny Top Gun, to nie zawiodłem się tym, co zobaczyłem. To, co obserwujemy na ekranie, to mieszanina klasycznej przygody, trzymających w napięciu podniebnych wyścigów oraz bardzo lekkiego klimatu szpiegowskiego. Ciężko porównać Kaza do Ezry Bridgera czy Ahsoki Tano. Choć cała ta trójka reprezentuje ten sam archetyp, to robi to w zupełnie inny sposób. Kaz jest zwyczajnym nastolatkiem, który trafia w niezwykłą sytuację. Brak mu umiejętności posługiwania się Mocą, jednak nadrabia to samozaparciem, talentem do pilotażu oraz pakowania się w kłopoty i radzenia sobie z nimi. Czy to śledzenie podejrzanego bukmachera, wyścig przez pierścienie wokół morskiej platformy czy obrona tejże przed piratami. Równie przyjemnie co akcja, wypadają bohaterowie. Oczywiście są oni do bólu archetypowi. Kaz to młody, narwany bohater,  Jarek to starszy, doświadczony mentor, który z początku niechętnie przejmuje opiekę nad nim. Mamy jeszcze Neeku, który miejscami przypomina mi żywe skrzyżowanie Jar-Jar Binksa i C-3PO, biorące najlepsze cechy tych dwóch postaci (wiem, że brzmi to dziwnie, ale zaufajcie mi, działa). Prócz tej trójki mamy jeszcze całą gromadę postaci drugoplanowych, a każda z nich ze swoim własnym, wyraźnym charakterem. I jasne, nie jest to nic, czego byśmy do tej pory w tym uniwersum nie widzieli, ale znów udaje się Gwiezdnym Wojnom pokazać tę samą mieszankę w nowy sposób. Jeśli chodzi o styl animacji, opinie będą zapewne podzielone. Bliżej mu do japońskiego anime niż do zachodniej animacji, przez co może wydawać się zbyt dziecinny, ale nie zapominajmy, że takie same głosy podnosiły się przy okazji Star Wars: The Clone Wars jak i Star Wars Rebels, a doskonale wiemy, jak dojrzałe stały się, wbrew pozorom, obie te serie. Nie ma co więc oceniać książki po okładce, przynajmniej póki co. Nie zdziwiłbym się też, gdyby wraz z serialem powstawała jakaś gra wyścigowa, nawet jeśli tylko na sprzęt VR albo mobilny. Wyścigi statków powietrznych zaprezentowane w serialu aż się proszą o własny tytuł. Są dynamiczne, widowiskowe, aż chce się samemu zasiąść za sterami jednego z nich. Star Wars Resistance to zdecydowanie coś przyjemnego, nowego i świeżego w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Czy jednak uda się tej serii powtórzyć sukces swoich poprzedników? Na odpowiedź na to pytanie przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Jednak już teraz warto sięgnąć po przygody Kaza i spółki. Zarówno jeśli w domu mamy jakiegoś młodego widza, z którym wspólnie możemy odkrywać nowy rozdział Gwiezdnej Sagi, jak i jeśli sami szukamy czegoś lekkiego, łatwego i przyjemnego w tym uniwersum.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj