Po zakończeniu wątku Dartha Maula, twórcy bynajmniej nie próbują zwolnić tempa. "Sabotaż" stanowi genialną podbudowę pod finalny akt sezonu, który ma w sobie wiele perfekcyjnie dopracowanych i przemyślanych elementów.
Przede wszystkim przechodzimy do wątku relacji Ahsoki i Anakina. Przez wiele odcinków pokazywano nam ją, budowano emocje łączące mistrza i jego Padawana, dochodząc do tego, że Ahsoka wiele razy ratowała mu życie. Nie inaczej jest i teraz, gdy podczas bitwy ponownie musi stanąć na wysokości zadania i chronić swojego mistrza. Same początkowe sceny mają w sobie coś wyjątkowego - niezłe emocje, naturalność i klimat w rozmowie Ahsoki z Anakinem oraz efektowną sferę wizualną. Szkoda, że walka była taka krótka - wciąż czekam na imponującą bitwę kosmiczną, gdyż twórcy już pokazali nam, że potrafią starcia na ziemi kręcić efektownie (wątek z klonami i Krellem). Poza tym, początkowe sceny świetnie nawiązywały do "Zemsty Sithów". Odcinek pokazuje nam w wyśmienity sposób, na jakim etapie znajdują się relacje obu Jedi, a zarazem sugeruje nam coś złowrogiego. Świetnie wypada ostatnie zdanie, gdy z usta Anakina padają słowa, że jakiś Jedi może rozczarować. Brzmi to ironicznie, gdy mówi to właśnie on.
[image-browser playlist="594787" suggest=""]
©2013 Lucasfilm
Nigdy przedtem Star Wars: The Clone Wars nie były atmosferą tak bliskie "Zemście Sithów". Widzimy to na pewno w zachowaniu Anakina, który jest coraz bardziej podejrzliwy i poirytowany działalnością świątyni. Nieźle zostaje to podkreślone podczas odwiedzin w domu zmarłego pracownika w dolnych rejonach Coruscant. Fakt, że nikt tam dobrze nie zarabia, a strażnicy dobra i pokoju pozwalają, by osoby pomagające im w świątyni żyły w ubóstwie, działa na Anakina z wielką mocą. Wpływ na wspomnianą bliskość ma sytuacja odcinka z atakiem terrorystycznym na świątynię. Pierwszy raz widzimy, jak wzmaga się niechęć do Jedi w opinii publicznej. Pikieta rodzin pod świątynią jest jedną z lepszych scen serialu - w bezpośredni sposób pozwala nam uwierzyć, jak wiele aspektów miało wpływ na to, że po eksterminacji Jedi przez Palpatine ludność przyjęła to z ochotą, nie burząc się przeciw Imperatorowi. Zarazem wiemy, że ten protest jest początkiem i ma głębsze znaczenie. Ludzie mają dość wojny, dość klonów, dość śmierci. Nie zapominajmy także o sferze wizualnej, która w wielu aspektach przypomina trzeci epizod.
Samo śledztwo Anakina i Ahsoki wypada bardzo ciekawie. Przemyślana fabuła z drobnymi niespodziankami tu i ówdzie potrafi zapełnić czas dobrą rozrywką. Najlepsze jest to, że pomimo braku scen walk, nasycono to śledztwo sporą dawką napięcia i niepokoju. Pod względem akcji mieliśmy przyzwoity pościg za uciekinierką, który sam w sobie nie jest istotny. Po raz kolejny jest to jedynie narzędzie do ukazania nam, jak świetnie współpracują ze sobą Anakin i Ahsoka. Dobrze wypada Russo, droid policyjny, który swoim zachowaniem przypomina trochę postać graną przez Davida Caruso w "Kryminalnych zagadkach Miami".
[image-browser playlist="594788" suggest=""]
©2013 Lucasfilm
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że Star Wars: The Clone Wars w końcu zaczynają brzmieć jak "Gwiezdne Wojny". Umiejętne wykorzystanie znanych tematów dodaje sporo do klimatu i podwyższa przyjemność oglądania.
Świetny początek ostatniego aktu sezonu, w którym nie brak emocji, napięcia i znakomitego rozwoju bohaterów. Zapowiada się wybuchowy finał.
Ocena: 8/10