Wreszcie! Po raz pierwszy od początku emisji Halo dostajemy odcinek bez Kwan i Sorena. Czemu to takie istotne? Ano dlatego, że wyeliminowany jest najsłabszy wątek, a serial ma okazję pokazać, że bez tej dwójki też doskonale sobie radzi.  Co prawda epizod skupia się bardziej na zagrywkach politycznych, a nie na akcji, ale to nie stanowi problemu. Przyda się chwila oddechu po wydarzeniach z poprzedniego odcinka. Zwłaszcza że w powietrzu czuć  już coś epickiego. Te trzy nadchodzące odcinki mogą wstrząsnąć widzem. Są to oczywiście jedynie moje domysły, ale kierunek obrany przez twórców raczej wskazuje na jedno. Cały show znów kradnie doktor Halsey. To złożona postać. Z jednej strony metody jej działania są karygodne, ścieżka do celu usłana trupami oraz nielegalnymi i niehumanitarnymi eksperymentami, z drugiej zaś strony przyświeca jej naprawdę szczytny cel. Cel, w który wierzy z całych sił. Jakby się nad tym głębiej zastanowić, to jego osiągnięcie zagwarantuje bezpieczeństwo całej ludzkości. 
fot. Paramount
Coraz bardziej zaczynam lubić Cortanę. Mam wrażenie, że już teraz rozdarta jest między lojalnością wobec Halsey a Johnem-117. Rzeczywiście jej celem nadrzędnym jest bezpieczeństwo Spartana, dla którego gotowa będzie poświęcić nawet relację z panią doktor. Podobnie jest z Mirandą Keyes, która odziedziczyła intelekt po swojej matce, ale też  ma bardzo mocny kompas moralny, który pozwoli jej wyciągnąć z Master Chiefa i spółki to, co najlepsze. Przede wszystkim dlatego, że traktuje ona ich jak ludzi. Nikt inny tego nie robił. Podsumowując: z odcinka na odcinek Halo staje się serialem coraz ambitniejszym. Pokazuje, że odstępstwo od materiału źródłowego nie zawsze jest złe. Ważne, by produkcja miała własną tożsamość, która jednocześnie zachowuje ducha pierwowzoru. Jest to coś, z czym choćby netflixowy Wiedźmin kompletnie nie daje sobie rady.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj