Jeff Lemire funduje też czytelnikom intrygujące fabularnie niespodzianki. Pierwszą jest z pewnością okładka albumu, na której Clint Barton i Kate Bishop wyglądają jakoś inaczej niż zwykle. Po rozpoczęciu lektury sytuacja szybko się wyjaśnia, prezentując czytelnikowi fabularną niespodziankę, w ramach której historia skacze niespodziewanie trzydzieści lat do przodu, po czym znowu wracamy do teraźniejszości bohaterów, ale tylko na chwilę. I rzeczywiście, w trzech pierwszych zeszytach fabuła toczy się równolegle na dwóch płaszczyznach czasowych, koncentrując się na pierwszej od dawna wspólnej akcji Clinta i Kate, ale też na ich długoletnim konflikcie, który nastąpił po przejęciu trójki zmutowanych i niebezpiecznych dzieci o potężnych mocach psychicznych przez SHIELD w końcówce poprzedniego tomu. Kate wini za to Clinta, według którego było to najlepsze z możliwych rozwiązanie. Z biegiem czasu wychodzi jednak na to, że te rozwiązanie nie było dobre dla nikogo. I właśnie ta kryzysowa sytuacja napędza fabułę drugiego tomu.
Źródło: Świat Komiksu
Jak zwykle poruszamy się gdzieś po obrzeżach superbohaterskiego nurtu, z dala od wielkich eventów i hurtowych występów trykociarzy. Ze złoczyńców mamy tu jedynie Mandaryna i zbiorowo Hydrę w postaci jej anonimowych, szeregowych żołnierzy. Podobnie jak w poprzednim tomie, mieszane uczucia wywołuje SHIELD jako organizacja, a sama Maria Hill niebezpiecznie zbliża się tu do granicy krótkowzrocznego i bezwzględnego służbisty. Opowieść wciąż obraca się wokół trójki dzieciaków z telepatycznymi mocami, o czym zresztą dokładnie mówi tytuł, choć jednocześnie można go odczytać jako odniesienie do innej trójki bohaterów – Kate, Clinta oraz jego brata. Tak, ponieważ Barney Barton również pojawia się w tym tomie, zaliczając naprawdę niezły występ.
I mimo że rozchodzące się drogi Kate i Clinta są w Trojgu najistotniejsze, nie jest to album ani smutny, ani tym bardziej dołujący, choć czytelnik nie raz odczuje podczas lektury więcej niż odrobinę współczucia dla obojga bohaterów. Nie są to jednak dominujące tu uczucia - ta para najlepiej sprawdza się we wspólnym działaniu, którego nie dadzą rady uniknąć. A że wspólne działanie, walka z przeciwnikami i przeciwnościami losu, zmusza bohaterów ponownie do głębszych interakcji, wzajemna złość na siebie i żal po prostu wyparowują. A wtedy najważniejsze staje się obopólne wsparcie, którego, chcąc nie chcąc, bohaterowie muszą sobie udzielić i zarówno Jeff Lemire, jak i odpowiadający za rysunki George Perez, są w stanie bardzo dobrze oddać tę bliską relację. Dlatego też, po Odmienionym, którego zarówno fabuła (tam z kolei cofaliśmy się w przeszłość) i narracja wydawały się miejscami mętne, tak w drugiej odsłonie Hawkeye’a stają się wreszcie klarowne, oferując czytelnikowi i porządną rozrywkę, i odrobinę refleksji. A tego właśnie oczekujemy po dobrym komiksie superbohaterskim.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj