Hawkeye słusznie wychodzi z humorem z cliffhangera 3. odcinka. Wiadomo było, że to nie jest jeszcze czas na konfrontację z Jackiem i matką Kate. Pozwala to rozładować napięcie i mimo wszystko dobrze wykorzystać potencjał sceny. W tym momencie zaczyna się ważny motyw odcinka dotyczący konsekwencji superbohaterstwa. Rozmowa Clinta z Eleanor Bishop to zaledwie zapowiedź rzeczy, z którymi bohater musi się zmierzyć. Nawiązanie Eleanor do Natashy to pierwszy krok w tym motywie, który przypomina, że w MCU wszystko może się zdarzyć. To też pokazuje matkę Kate z innej perspektywy; nie jako potencjalny czarny charakter (trudno uwierzyć, by nie wiedziała, co robi Jack), ale kochającą kobietę (mamy pełne ciepła sceny pomiędzy nią i Jackiem) i matkę, którą  możemy polubić. Moment, gdy Kate zdaje sobie sprawę, ile Clint poświęca, by jej pomóc, jest kluczowy dla rozwoju tej postaci. Po raz pierwszy tak naprawdę czujemy, że Kate zdaje sobie sprawę, że bycie superbohaterką to nie jest zabawa. N początku jest świątecznie, wesoło, ciepło i przyjemnie. Pierwszy raz czujemy, że Clint i Kate stają się przyjaciółmi, a magiczny klimat świetnie działa na budowane emocje. W pewnym momencie jednak rozmowa przybiera mroczny obrót, a Clint  starzeje się w oczach. Wspomnienie Natashy oraz blipnięcia jego rodziny wywołuje wielkie emocje. Reżyserzy genialnie zmienili atmosferę, podkreślając emocjonalny wpływ tych wydarzeń na bohatera. Czuć, że to go przytłacza i nie może sobie z tym poradzić. Trudno nie wzruszyć się, patrząc na starego, przygnębionego, poobijanego Bartona - nie poczuć, że śmierć Natashy miała na niego niezwykły wpływ. To w zasadzie uderza w widza tak nagle, że poruszenie pojawia się naturalnie, a przecież nic wymyślnego nie dzieje się na ekranie. Czy Clint jest w żałobie? Na pewno, ale to wszystko jest o tyle ważne, że twórcy ukazują inne oblicze MCU. Tak jakby 4. faza uniwersum pokazywała konsekwencje różnych zdarzeń i to, że herosi - często równi bogom - tak po ludzku sobie z tym nie radzą. To zapoczątkowane zostało w Avengers: Koniec gry i  pojawiało się w WandaVision, Lokim oraz Falconie i Zimowym żołnierzu. Hawkeye uderza mocniej w emocjonalne tony, bo śmierć Natashy była ważna nie tylko fabularnie, ale też emocjonalnie dla widzów. Superbohaterowie nie zawsze wygrywają. Cieszy, że MCU nie zapomina o tym motywie, który świetnie rozwija Kate. W końcu to zwyczajna młoda dziewczyna z uprzywilejowanej rodziny, która - poza śmiercią ojca - nie musiała zmagać się z tragedią w życiu czy ciężkim losem. Podkreślenie jej empatii będzie mieć znaczenie, ale przeczuwam, że jej wejście w świat superbohaterów nie będzie lekkie, przyjemne i wesołe. To może mieć kluczowe znaczenie dla wydźwięku finałowych odcinków.
fot. Disney+
+2 więcej
Kate wciąż podejmuje szereg impulsywnych decyzji  i robi wszystko na przekór Hawkeye'owi. Wiemy, że po prostu chce się wykazać, ale może to mieć zgubne skutki. To pokazuje, że akcje z Kate nie muszą iść zgodnie z planem. Oczywiście, wiemy, że młoda Hawkeye nie zginie, ale to nie zmienia faktu, że stawka wydarzeń jest dobrze budowana - szczególnie po stronie Clinta, który nie chce narażać dziewczyny. Wątek Maya kontra Kate daje sporo emocji. Podkreśla, że Kate nie jest gotowa na bycie superbohaterką. Zwłaszcza w starciu z kimś, kto w walce ma doświadczenie i dobrze wykorzystuje  swoje umiejętności. Pojawienie się Jeleny w tym momencie było oczekiwane z wielu względów - na czele z tym, że cały odcinek bardzo skutecznie poruszał kwestię śmierci Natashy. Wiemy po scenie po napisach Czarnej Wdowy, że Jelena obwinia o to Clinta. Zawodowa zabójczyni w grze to zagrożenie, którego nikt nie może lekceważyć. To jest o tyle ważne, że Clint - ucinający relacje z Kate - daje jej też do zrozumienia, że stawka wydarzeń rośnie z każdą minutą. Czy młoda bohaterka też to czuję? Nie sądzę. Mam nadzieję, że w kluczowym momencie jednak jej przemiana zaskoczy dojrzałością. Sama Jelena to na razie epizod, ale wiele obiecujący i budujący wielki potencjał. W scenach na dachu kapitalnie zadziałały paralele do Avengers: Koniec gry, które uwiarygodniły decyzję Clinta dotyczącą Kate. To zbudowało nadzwyczajne emocje i jestem pewien, że wielu widzów doceni ten fakt. Nowy odcinek Hawkeye może rozczarować polskich widzów, bo nie ma w nim Piotra Adamczyka. Twórcom udaje się zbudować idealną równowagę pomiędzy przygodową, wesołą charakterystyką MCU a poważniejszym, szczerze poruszającym motywem konsekwencji superbohaterstwa. Trudno tak naprawdę określić, w jakim kierunku to pójdzie. Trzeba jednak podkreślić, że Hawkeye dzięki swojemu wyjątkowemu stylowi wyróżnia się na tle innych seriali uniwersum.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj