Podoba mi się sposób, w jaki twórcy budują fabułę trzeciego sezonu. Szczegóły decydują tutaj o wszystkim. Ot, choćby najbanalniejsza sprawa: włosy Kaspra. Dzięki nim widzimy upływający czas i poniekąd jesteśmy w stanie określić, ile go minęło w serialowym świecie. Niby drobnostka, a niezwykle cieszy i buduje klimat. 

Sama historia również jest niezwykle przemyślana. W piątym odcinku całość kręci się wokół prostytucji. Ta, choć w Danii legalna, nie jest do końca doprecyzowana i nadal w wielu przypadkach dotyczy szarej strefy. Partia Birgitte ma szansę stworzyć nową ustawę, która pomimo sprzeciwu rządu zdobędzie większość głosów i przejdzie. Niestety po drodze pojawiają się komplikacje. Sam wątek doskonale pokazuje mechanizmy władzy oraz prawidła rządzące przy informowaniu opinii publicznej. W jednej z konfrontacji przedstawicieli partii, specjalistów przez nich powołanych oraz samych prostytutek widzimy, jak odpowiednie dane, badania i wykresy są przedstawiane i interpretowane zgodnie z poglądami partii politycznych. Nie za wiele w tym uczciwości czy obiektywność - wszak najważniejsze jest zwycięstwo oraz kwestia władzy. Temat niezwykle aktualny, więc dobrze, że znalazł swoje odzwierciedlenie w fabule serialu.

Tym razem twórcy bardzo skupiają się także na życiu prywatnym poszczególnych bohaterów. Birgitte postanawia przedstawić dzieciom Jeremy'ego, który stara się zaskarbić sympatię syna. Torben kontynuuje swój romans z koleżanką z pracy, a jednocześnie jego pozycja w TV1 ciągle maleje za sprawą Alexa, pragnącego za wszelką cenę podnieść oglądalność programów. Rezygnacja z wiadomość w południe jest jedną z tych decyzji, kolejną zaś - próba odpowiedniego targetowania programów pod widzów. Nieco żal Torbena, który jest idealistą, chce robić rzetelne programy informacyjne, a musi ciągle iść na ustępstwa. 

Do historycznego momentu nie doszło, partia Birgitte zdecydowała się nie forsować nowej ustawy, a próba kolejnej współpracy z premierem spaliła na panewce. Pozostaje dalej mozolnie budować swoją tożsamość w polityce. 

Sposobność ku temu nadarza się już w szóstym odcinku, kiedy na samym początku dowiadujemy się, że Nowi Demokraci zdobyli ponad 20 tysięcy głosów i mogą startować w wyborach. Ich pomysłem jest znaleźć doskonałego specjalistę od ekonomii, który dostanie się do Parlamentu i będzie zajmował się programem gospodarczym Nowych Demokratów. Soren Ravn (grany fantastycznie przez Larsa Mikkelsena) to tytułowany profesor ekonomii - wybór idealny, gdyby nie jedno ale. Tą przeszkodą (i to całkiem sporą) jest fakt, że za młodu sympatyzował on z lewicą, szczególnie z komunistami. Temat ten przejawia się niemal we wszystkich skandynawskich produkcjach i powieściach kryminalnych (zwłaszcza w Szwecji). Jest to naturalne, Skandynawia nie do końca poradziła sobie ze swoją komunistyczną przeszłością i rozłamem społeczeństwa. Tym większe brawa dla twórców, że poruszyli ten niezwykle delikatny temat. Oskarżenia przeciwko Sorenowi, choć wyssane z palca, skutecznie psują krew nie tylko samemu profesorowi ekonomii, ale także Birgitte i reszcie. 

Nie jest łatwo, Birgitte musi mieć zabieg, gdyż wykryto u niej komórki rakowe, a jej przyjaciele w partii nie do końca są przekonani Sorenem. Naturalnie mają wątpliwości, czy aby na pewno jest niewinny. Tutaj większą rolę dostaje Katrine, która kopie w starych archiwach niczym Kalinda w Żonie idealnej, próbując dociec prawdy. Doskonale ukazano również mechanizmy działania mediów, które w poszukiwaniu tematów czy też w ramach politycznych gier stosują oskarżenia wobec Ravna. Najlepszym przykładem jest działanie dziennikarza tabloidu kompletnie niemartwiącego się prawdą. Jeżeli odniesiemy to do naszych realiów i poziomu niektórych "dzienników", zobaczymy, że tak jest wszędzie. 

Szósty odcinek był dotąd najlepszy w całym sezonie, a wielka w tym zasługa Larsa Mikkelsena. Jego gra aktorska, spojrzenie, mimika i intonacja głosu wzbudzają podziw. Nieważne, czy pojawia się w Sherlocku, czy też Rządzie - zawsze kradnie każdą scenę dla siebie. Jego Soren jest spokojny, wyważony, skupiony na pracy, a jednak ukrywający pewien smutek, ból i stratę bliskiej osoby. Tajemnice potrafią zniszczyć każdego - i w tym przypadku się udaje. Pomimo oczyszczenia z zarzutów decyduje się nie startować w wyborach. Nie jest w stanie wytrzymać tej ciągłej nagonki, co wcale nie dziwi. W tym wypadku wszystko wraca do punktu wyjścia. 

Dwa kolejne odcinki Rządu udowadniają, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych seriali politycznych dostępnych w telewizji. Nie jest ważne, czy to produkcja duńska, czy amerykańska. Realia niczemu nie przeszkadzają, bo pomimo pewnych różnic kulturowych jest jak najbardziej aktualna i uniwersalna. Szkoda, że po krótkim romansie Agnieszki Holland z Polsatem i wyprodukowaniu "Ekipy" nie tworzy się u nas produkcji w ten sposób ukazujących systemy działania władzy oraz mediów. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj