Kolejny doskonały odcinek Homeland za nami. Po przegrupowaniu sił w poprzedniej odsłonie bohaterowie znów znaleźli się na pierwszej linii frontu. Najlepsze jednak jest to, że wciąż trudno przewidzieć przebieg kolejnych wydarzeń.
Homeland porzuca konwencję sensacyjnego thrillera politycznego w stylu 24 godzin i powraca do korzeni. Na pierwszym planie pojawia się kontekst geopolityczny, czyli w tym przypadku zniszczony przez kolejne konflikty wojenne Afganistan. Twórcy fundują nam kilka długich ujęć pokazujących ogrom tragedii, który dotknął to nieszczęśliwe państwo. Z jednej strony Rosjanie, z drugiej Amerykanie. W środku talibowie i autorytarni politycy. Afganistan nie może zaznać spokoju, wynikiem czego cierpią zwykli ludzie, tacy jak uczestnicy przyjęcia weselnego, które Carrie zbombardowała w 4.sezonie. W bieżącym odcinku bohaterka musi skonfrontować się z pokłosiem minionych wydarzeń. Mathison przybywa do miejscowości, gdzie wydarzyła się tragedia. Przypadek?
Z każdym kolejnym odcinkiem fabuła Homeland wydaje się coraz dobitniej sugerować, że Carrie jest bezlitośnie rozgrywana przez Jewgnieja. Czyżby GRU prowadziło zakrojoną na szeroką skalę akcję, której Carrie jest istotnym elementem? Każde działanie bohaterki wydaje się zaprogramowane i zorganizowane. Trudno jednak domyślić się, do czego zmierza opowieść. To jest właśnie piękne w nowym sezonie Homeland. Serialomaniacy z dużym doświadczeniem z łatwością wyłapują fabularne tropy i zauważają scenariuszowe schematy. Tutaj historia jest nieprzewidywalna i enigmatyczna. Ważne jednak, że opowieść nie opiera się na tanich zaskoczeniach i łopatologicznych zwrotach akcji. To pieczołowicie budowana intryga, w której każdy szczegół ma znaczenie. Jewgniej Gromow z pewnością rozgrywa tutaj skomplikowaną partię szachów. Z każdym kolejnym odcinkiem obserwujemy jego ruchy, ale szach-mat osiągnie dopiero, gdy pokieruje odpowiednio królową.
Oczywiście powyższe jest tylko domniemaniem, ale nie da się ukryć, że w Afganistanie daleko do stabilnej sytuacji i komuś zależy na takim stanie rzeczy. Kraj znajduje się zarówno na granicy wojny domowej, jak i międzynarodowej. Przed totalną katastrofą próbuje uchronić go Saul, który dosłownie staje na rzęsach, żeby powstrzymać pretekstowy proces Haissama Haqqaniego. Berensen toczy boje zarówno w Kabulu, jak i na arenie międzynarodowej, ale finalnie na obu polach ponosi sromotną porażkę. Warto tu napisać kilka słów na temat prezydenta Hayesa, który na tę chwilę sprawia wrażenie bardzo jednoznacznej postaci. Egoista, tchórz, konformista, populista. Twórcy mogli nadać mu nieco psychologicznej głębi, jednak zrozumiałe jest rozwiązanie polegające na ukazaniu reperkusji obsadzenia niewłaściwej osoby na ważnym stanowisku. Bieżący sezon Homeland pokazuje, jak wrażliwy jest system prezydencki w Stanach Zjednoczonych. Wystarczy, że w Białym Domu zasiądzie głupiec, a świat może zapłonąć.
Wydarzenia w bieżącym odcinku nabierały tempa, aż do samej końcówki, w której twórcy zaserwowali nam perfekcyjny cliffhanger. Haqqani skazany na śmierć, Max w obliczu egzekucji. Carrie rzucająca się bezmyślnie w ogień i Gromow powstrzymujący ją w ostatniej chwili. „Nie”, mówi rosyjski agent do Mathison, a my zostajemy z niepewnością co do dalszych losów wszystkich naszych bohaterów. Scenarzyści po raz wtóry udowadniają, że nie mają sobie równych w pisaniu sekwencji eskalujących napięcie. Tak jest i tym razem. Ostatnie minuty odcinka to istna jazda bez trzymanki. Fakt, że oglądamy finałowy sezon, wywołuje jeszcze większe emocje. Teraz, może zginąć praktycznie każdy. Śmierć Maxa i Haqqaniego byłaby w obecnej sytuacji naturalną koleją rzeczy. W świetle powyższego końcówka bieżącego epizodu jest jeszcze bardziej sugestywna. W Homeland nikt nie jest bezpieczny.
W najnowszej odsłonie serial nawiązuje do najznamienitszych momentów w swojej historii. Obserwując wydarzenia ekranowe, zdajemy sobie sprawę, że bohaterowie są pionkami w większej rozgrywce, która z jednej strony jest pieczołowicie zorganizowana, z drugiej jeden błąd może zmieść wszystkich z planszy. Carrie Mathison stanowi najbardziej niestabilny i wahliwy element realizowanego właśnie planu. Bohaterce już od wielu sezonów bardzo do twarzy z taką postawą. Cliffhanger z końcówki jest doskonałym dowodem na to, że w przypadku Carrie nic nie jest oczywiste.