Po nieoczekiwanym (i fenomenalnym) wyskoku, jakim były dla Adama Sandlera Nieoszlifowane diamenty, aktor powraca w nowej komedii w typowym dla siebie stylu.
Jak pewnie już się domyślacie - nie jest to dobra wiadomość. Ale po kolei. Hubie Dubois to lokalny fajtłapa: dobroduszny, lecz wyśmiewany przez sąsiadów. Jego motywowane czystymi i dobrymi chęciami działania notorycznie przynoszą odwrotny skutek. Mimo tego postanawia zadbać o mieszkańców miasteczka Salem i patrolować okolicę, gdy zbliża się Halloween. Kiedy jednak ludzie zaczną znikać, w Salem pojawi się wilkołak, a ze szpitala psychiatrycznego ucieknie niebezpieczny pacjent, Dubois otrzyma niepowtarzalną szansę, by wykazać się i ocalić sąsiadów.
Hubie ratuje Halloween to tak zwany "kolejny film z
Adamem Sandlerem" - jeśli kojarzycie choć kilka tytułów z szerokiego przekroju głupawych komedii z udziałem aktora, powinniście wiedzieć, czego spodziewać się po nowej produkcji Happy Madison, wyjąwszy może przesadnie wulgarne żarty z podtekstem - te są tu na tyle łagodne, by nie przekroczyć granicy PG-13.
Komedia, która z założenia jest filmem dla całej rodziny (przy czym dla każdego poza najmłodszym pokoleniem może okazać się ciężkim do zaliczenia egzaminem z cierpliwości), udziela czytelnej i dość topornej lekcji: nie naśmiewaj się z innych (zwłaszcza bezbronnych i słabszych) i bądź uprzejmy. W porządku, to cenna nauka na te czasy, szkoda tylko, że zaserwowana w taki sposób. To znaczy: przesadnie infantylny, irytujący, nieciekawy i - niestety - niekoniecznie zabawny. Większość gagów opiera się na głupich zachowaniach Hubiego, które są następnie przez wszystkich wyśmiewane. Dowcipy powtarzają się w nieskończoność i choć znajdziemy wśród nich kilka niedużych perełek, większość (skupiona, powtarzam, na obśmiewaniu konfrontacji niemądrego Dubois ze światem) z nich prędzej sprawi, że wywrócicie oczami, niż szczerze zachichotacie.
Nie zostaniecie też przestraszeni - toporny flirt z szablonami horrorów nie pełni w nowym filmie Happy Madison żadnej funkcji, nawet komicznej: to mruganie okiem dla samego mrugania, często zresztą niezrozumiałe. Wśród bohaterów też nie znajdziemy nikogo, kto pozostanie w naszej pamięci dzień po seansie - z jakiegokolwiek powodu. Nie oznacza to bynajmniej, że plejada komediowych gwiazd emanuje zniechęceniem - to nie ich wina, że Sandler i Herlihy nie popisali się pomysłowością w trakcie pisania scenariusza. Ekipa w składzie
Ray Liotta,
Rob Schneider,
Steve Buscemi czy
Kevin James to niewątpliwie jeden z jaśniejszych elementów filmu - niestety, z ograniczonym polem do popisu.
Również tajemnicza sprawa i jej rozwiązanie nie angażują - łatwo o niej zresztą zapomnieć, bo ostatecznie poświęcono jej niewiele czasu. Film przesycony jest wspomnianymi dowcipami oscylującymi wokół idiotyzmów Hubie'ego. Oczywiście, plan produkcji był zapewne kolejnym placem zabaw dla Sandlera i jego znajomych, a i ciężko uwierzyć, by aktor traktował ten projekt poważnie.
Hubie ratuje Halloween ma serce po właściwej stronie - momentami jednak wydaje się, że gdzieś się to serce gubi, zamiecione pod dywan przez kolejny bliźniaczy gag, z którego nic nie wynika. Szkoda. Goszcząc w programie Howarda Sterna Sandler zażartował, że jeśli ominie go nominacja do Oscara za rolę we wspomnianych
Nieoszlifowanych diamentach, to wkrótce podzieli się ze światem filmem tak złym, jak tylko się da.
Hubbie ratuje Halloween jest jednak przede wszystkim najzwyczajniej w świecie filmem nudnym. Zbyt nudnym, by zapaść w pamięć jako tragicznie zły, bo znika z niej wkrótce po seansie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h