Syfy stara się nawiązać do czasów, kiedy stacja wyznaczała nowe kierunki w serialach z gatunku science fiction. W ostatnich latach zrealizowano kilka mniej lub bardziej udanych seriali, które (w przypadku tych dobrych) dawały nadzieję, że z każdą produkcją może być tylko lepiej. Momentami można jednak odnieść wrażenie, że Syfy bierze dosłownie każdy scenariusz, jaki zostanie podsunięty, bez głębszej refleksji, czy na dłuższą metę jest to w ogóle opłacalne. Takie produkcje jak 12 Monkeys czy ostatnio The Expanse dobrze się sprawdziły. Nawet dość często krytykowane Dark Matter czy Killjoys, gdyby przymknąć oko na pewne niedociągnięcia, również zdały egzamin. Niestety tego samego nie można powiedzieć o nowej produkcji Syfy – Hunters. Ale po kolei. Wyobraźcie sobie, że wszystkie zamachy, jakie w ostatnich latach przewinęły się zwłaszcza przez Europę, są dziełem... kosmitów, którzy na co dzień wyglądają jak ludzie. Mało tego, jesteście jedną z nielicznych osób, które mogły się o tym dowiedzieć. Jesteście zaszokowani, bo podstawy Waszego świata zostały zburzone na zawsze i macie świadomość, że każda napotkana przez Was osoba może być obcym. Stajecie się podejrzliwi, popadacie w paranoję, a gdzieś z tyłu głowy nadal odzywa się głos mówiący, że to przecież niemożliwe. Niestety w nowe produkcji Syfy choćby zbliżonych reakcji nie odczujecie, a fakt istnienia kosmitów ukrytych między ludźmi wydaje się czymś błahym, nad czym nie trzeba się zbyt długo zastanawiać. No url Serial Hunters oparty jest na książce Alien Hunters Whitleya Striebera. Na podstawie jego książek powstały całkiem niezłe filmy, jak choćby Zagadka nieśmiertelności z Davidem Bowie w roli głównej, i już to dawało nadzieję na to, że powstanie całkiem udana produkcja telewizyjna opowiadająca o agencie FBI Flynnie i jego walce z obcymi o odzyskanie porwanej żony. Z tego materiału jednak na razie nie uszyto zbyt wiele dobrych kreacji, dlatego po emisji zaledwie dwóch odcinków należy dziękować stacji za to, że Hunters ma być zamkniętą w 13 odcinkach historią, bo jeśli ma to tak dalej wyglądać, to czekające nas jeszcze 11 godzin z serialem może być naprawdę straconym czasem. Hunters ma sporo niedociągnięć fabularnych. Od pierwszego odcinka jesteśmy wrzucani w wir zdarzeń bez większego logicznego sensu. Dodatkowo twórcy serialu zamiast powoli nakreślać najważniejsze wątki, mieszają je z kolejnymi, przez co po zakończeniu każdego odcinka wiemy jeszcze mniej niż na początku Można wręcz odnieść wrażenie, że scenariusz był pisany na kolanie. To widać choćby w scenach akcji, które dosłownie przetaczają się przez ekran i wyglądają bardzo chaotycznie, by nie powiedzieć głupio. Do tego brakuje jakiejś logicznej konsekwencji – każda kolejna scena jest momentami oderwana całkowicie od tego, co widzieliśmy wcześniej. Można się w tym zwyczajnie pogubić... Produkcji nie ratują również aktorzy. Niemal wszyscy są bezpłciowi, choć w przypadku Britne Oldford (Regan) jest to w pewnym sensie uzasadnione (kto oglądał, ten wie). Najgorzej wypada ten, który powinien napędzać cały serial, czyli Nathan Phillips, wcielający się w agenta FBI Flynna, któremu kosmici porywają żonę. Odnosi się wrażenie, że jest w serialu, bo musi, konsekwentnie nie dostosowując swojej gry aktorskiej do tego, co aktualnie dzieje się na ekranie. Jedyną wyrazistą postacią i zarazem największym atutem serialu jest główny antagonista, McCarthy, którego gra Julian McMahon, znany choćby z popularnego kiedyś serialu Charmed. McMahon jest jak na razie jedynym czynnikiem, dla którego warto spróbować zmierzyć się z kolejnymi odcinkami. Z racji zamkniętej historii Syfy raczej nie powinno przedwcześnie wyrzucać swojej produkcji z ramówki. Niestety jeśli serial nie będzie bardziej wyrazisty, a fabuła nie nabierze rozpędu, to Hunters będzie miał prawdopodobnie jeden z najniższych współczynników oglądalności.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj