Zaczyna się bardzo spokojnie, choć już wiadomo, że mamy do czynienia z nietypowym filmem. Seth Rogen (w tej roli oczywiście Seth Rogen) czeka na swojego przyjaciela Jaya Baruchela (o dziwo w tej roli Jay Baruchel) na lotnisku w LA. Dwóch przyjaciół rzadko się widuje, ale Jay znalazł czas i przyleciał do znienawidzonego Los Angeles, żeby spędzić weekend z najlepszym kumplem. Będą razem jarać zioło, grać na konsoli i oglądać filmy, popijając piwem i colą. Brzmi bardzo nerdowsko? Na szczęście Seth ma też innych przyjaciół i postanawiają wpaść na imprezę do Jamesa Franco. Będzie tam i Jonah Hill, i Craig Robinson, a nawet znajdzie się Danny McBride. I wszystko byłoby super, gdyby nie nagły kataklizm - błękitne światło porywające ludzi, ogień piekielny, zgliszcza, demony i apokalipsa. W tym wypadku piątce przyjaciół nie pozostaje nic innego, jak tylko trzymać się razem. I jakoś przetrwać. 

Seth Rogen wraz z Evanem Goldbergiem dawno nie zrobili nic tak śmiesznego. Zabawa konwencją b, połączonego w pewnym momencie z teen movies, żeby potem płynnie przejść do survivalu jest strzałem w dziesiątkę. Wszystkie klisze i schematy zostają odkurzone i wykorzystane bez jakichkolwiek limitów. Największym ograniczeniem dla twórców mogłyby być jedynie postaci, więc po prostu z nich zrezygnowano. Każdy gra siebie, co pozwala na większą intertekstualność - bo i film jest całkowicie intertekstualny. Strzępki fabuły są jedynie pretekstem do pośmiania się z samych siebie. Z tego powodu aktorzy używają swoich imion i nazwisk, ale tak naprawdę są takimi ludźmi, jakimi stworzyła ich popkultura, serwisy plotkarskie i nasze własne wyobrażenia o nich. Franco jest zadufanym w sobie lalusiem, Seth Rogen rubasznym, zakompleksionym Kanadyjczykiem, Jay Baruchel największym hipsterem wśród aktorów, Craig Robinson zwyczajnym, bojaźliwym facetem, Danny McBride totalnym oblechem i samolubem, a Jonah Hill - słodziakiem przekonanym, że jest najzdolniejszym aktorem na Ziemi. 

Mając tak bogate spektrum możliwości, jakie dają charaktery postaci, twórcy mogą robić, co im się żywnie podoba. Stąd głupoty wprost wylewające się z ekranu. Wymioty? Są. Zabawa zwłokami i ludzką głową? Jasne. Trawka, alkohol, milky way, kastrowanie demonów i muzyka Whitney Houston oraz Backstreet Boys? Oczywiście! Lepiej, że twórcy naśmiewają się nie tylko z samych siebie, ale również i innych znanych osób. Rihanna - można odhaczyć. Niewybredne żarty z Michaela Cery i Christophera Mintz-Plasse?Jak najbardziej. Zresztą przełamywanie tabu i ogranie ekranowych wizerunków postaci w celu ich wyśmiania są tutaj na porządku dziennym. Każdy widz znający Channinga Tatuma zwariuje, widząc go w nowej, niespodziewanej roli. Podobnie jak Emmę Watson, pozująca na twardzielkę, będąc ofiarą swojego filmowego emploi Hermiony.

Hamulce popuszczane są aż do samego końca i nawet kiedy miesza się sacrum z profanum, a realizm z magią efektów specjalnych, widz nie ma pełnej świadomości, w czym uczestniczy. Skoro filmowi bohaterowie są teoretycznie sobą, to gdzie zaczyna się fikcja, a kończy rzeczywistość? Seth Rogen specjalnie nie daje na to jednoznacznej odpowiedzi, stawiając na immersję i nawiązania. W pewnym momencie znudzeni, spragnieni i głodni bohaterowie odkrywają, że zostało im jeszcze zioło. Postanawiają więc nagrać "Boski Chillout 2". Ich dysputy filozoficzne okazują się zaś pustymi frazesami obnażającymi ich słabości. Jak mówi jeden z bohaterów: są złymi ludźmi, dostają nieprzyzwoicie wysoką kasę za granie w filmach. Drugi szybko dodaje, że to przecież ciężka praca i niejednokrotnie trzeba w krótkich spodenkach siedzieć na plaży w zimie. To już jest koniec wyśmiewa całe Hollywood i robi to ustami samych aktorów - patrz chociażby Jason Segel narzekający na poziom dialogów w Jak poznałem waszą matkę.

To już jest koniec nie jest jednak filmem dla wszystkich. Dobrze się na nim będą bawić fani Rogena i pozostałych aktorów. Ich specyficzny humor jest tu aż nadto widoczny. Dodatkowo obraz jest dla maniaków popkultury. Odkrywanie nawiązań, zabaw kliszami, schematami i konwencją stanowi integralną część zabawy, w jaką wplątują widza twórcy. Kto nie jest na bieżąco z filmami, serialami, a nawet klasyką kina, ten nie zrozumie wszystkich aluzji, a połowa żartów nie będzie go śmieszyć. Dla wszystkich, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności kojarzenia faktów i samą popkulturalną wiedzę - pozycja obowiązkowa.  

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj