Ich własny koniec świata
Data premiery w Polsce: 13 września 2013To już jest koniec jest filmem tak głupim i idiotycznym, że przypomina mokry sen Jacka Blacka podczas jego odjazdów z Tenacious D. i kostką przeznaczenia. Tyle że o ile tam Black szalał wciąż mając na uwadze ograniczenia płynące z młodego wieku jego odbiorców, tak Seth Rogen z czwórką swoich przyjaciół za nic ma wszystkie świętości. Co minutę odhacza kolejne punkty na liście, aż zbliża się do nieuchronnego finału, gdzie jeszcze przyspiesza. Komedia twórców Boskiego Chilloutu to najlepsze, co mogło spotkać fana popkultury - spełnienie marzeń każdego comedy geeka i masowego zjadacza popcornu.
To już jest koniec jest filmem tak głupim i idiotycznym, że przypomina mokry sen Jacka Blacka podczas jego odjazdów z Tenacious D. i kostką przeznaczenia. Tyle że o ile tam Black szalał wciąż mając na uwadze ograniczenia płynące z młodego wieku jego odbiorców, tak Seth Rogen z czwórką swoich przyjaciół za nic ma wszystkie świętości. Co minutę odhacza kolejne punkty na liście, aż zbliża się do nieuchronnego finału, gdzie jeszcze przyspiesza. Komedia twórców Boskiego Chilloutu to najlepsze, co mogło spotkać fana popkultury - spełnienie marzeń każdego comedy geeka i masowego zjadacza popcornu.
Zaczyna się bardzo spokojnie, choć już wiadomo, że mamy do czynienia z nietypowym filmem. Seth Rogen (w tej roli oczywiście Seth Rogen) czeka na swojego przyjaciela Jaya Baruchela (o dziwo w tej roli Jay Baruchel) na lotnisku w LA. Dwóch przyjaciół rzadko się widuje, ale Jay znalazł czas i przyleciał do znienawidzonego Los Angeles, żeby spędzić weekend z najlepszym kumplem. Będą razem jarać zioło, grać na konsoli i oglądać filmy, popijając piwem i colą. Brzmi bardzo nerdowsko? Na szczęście Seth ma też innych przyjaciół i postanawiają wpaść na imprezę do Jamesa Franco. Będzie tam i Jonah Hill, i Craig Robinson, a nawet znajdzie się Danny McBride. I wszystko byłoby super, gdyby nie nagły kataklizm - błękitne światło porywające ludzi, ogień piekielny, zgliszcza, demony i apokalipsa. W tym wypadku piątce przyjaciół nie pozostaje nic innego, jak tylko trzymać się razem. I jakoś przetrwać.
Seth Rogen wraz z Evanem Goldbergiem dawno nie zrobili nic tak śmiesznego. Zabawa konwencją b, połączonego w pewnym momencie z teen movies, żeby potem płynnie przejść do survivalu jest strzałem w dziesiątkę. Wszystkie klisze i schematy zostają odkurzone i wykorzystane bez jakichkolwiek limitów. Największym ograniczeniem dla twórców mogłyby być jedynie postaci, więc po prostu z nich zrezygnowano. Każdy gra siebie, co pozwala na większą intertekstualność - bo i film jest całkowicie intertekstualny. Strzępki fabuły są jedynie pretekstem do pośmiania się z samych siebie. Z tego powodu aktorzy używają swoich imion i nazwisk, ale tak naprawdę są takimi ludźmi, jakimi stworzyła ich popkultura, serwisy plotkarskie i nasze własne wyobrażenia o nich. Franco jest zadufanym w sobie lalusiem, Seth Rogen rubasznym, zakompleksionym Kanadyjczykiem, Jay Baruchel największym hipsterem wśród aktorów, Craig Robinson zwyczajnym, bojaźliwym facetem, Danny McBride totalnym oblechem i samolubem, a Jonah Hill - słodziakiem przekonanym, że jest najzdolniejszym aktorem na Ziemi.
Mając tak bogate spektrum możliwości, jakie dają charaktery postaci, twórcy mogą robić, co im się żywnie podoba. Stąd głupoty wprost wylewające się z ekranu. Wymioty? Są. Zabawa zwłokami i ludzką głową? Jasne. Trawka, alkohol, milky way, kastrowanie demonów i muzyka Whitney Houston oraz Backstreet Boys? Oczywiście! Lepiej, że twórcy naśmiewają się nie tylko z samych siebie, ale również i innych znanych osób. Rihanna - można odhaczyć. Niewybredne żarty z Michaela Cery i Christophera Mintz-Plasse?Jak najbardziej. Zresztą przełamywanie tabu i ogranie ekranowych wizerunków postaci w celu ich wyśmiania są tutaj na porządku dziennym. Każdy widz znający Channinga Tatuma zwariuje, widząc go w nowej, niespodziewanej roli. Podobnie jak Emmę Watson, pozująca na twardzielkę, będąc ofiarą swojego filmowego emploi Hermiony.
Hamulce popuszczane są aż do samego końca i nawet kiedy miesza się sacrum z profanum, a realizm z magią efektów specjalnych, widz nie ma pełnej świadomości, w czym uczestniczy. Skoro filmowi bohaterowie są teoretycznie sobą, to gdzie zaczyna się fikcja, a kończy rzeczywistość? Seth Rogen specjalnie nie daje na to jednoznacznej odpowiedzi, stawiając na immersję i nawiązania. W pewnym momencie znudzeni, spragnieni i głodni bohaterowie odkrywają, że zostało im jeszcze zioło. Postanawiają więc nagrać "Boski Chillout 2". Ich dysputy filozoficzne okazują się zaś pustymi frazesami obnażającymi ich słabości. Jak mówi jeden z bohaterów: są złymi ludźmi, dostają nieprzyzwoicie wysoką kasę za granie w filmach. Drugi szybko dodaje, że to przecież ciężka praca i niejednokrotnie trzeba w krótkich spodenkach siedzieć na plaży w zimie. To już jest koniec wyśmiewa całe Hollywood i robi to ustami samych aktorów - patrz chociażby Jason Segel narzekający na poziom dialogów w Jak poznałem waszą matkę.
To już jest koniec nie jest jednak filmem dla wszystkich. Dobrze się na nim będą bawić fani Rogena i pozostałych aktorów. Ich specyficzny humor jest tu aż nadto widoczny. Dodatkowo obraz jest dla maniaków popkultury. Odkrywanie nawiązań, zabaw kliszami, schematami i konwencją stanowi integralną część zabawy, w jaką wplątują widza twórcy. Kto nie jest na bieżąco z filmami, serialami, a nawet klasyką kina, ten nie zrozumie wszystkich aluzji, a połowa żartów nie będzie go śmieszyć. Dla wszystkich, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności kojarzenia faktów i samą popkulturalną wiedzę - pozycja obowiązkowa.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat