Po 2 odcinkach „Imperium” widz mógł płakać nad grą Terrence’a Howarda – grą, której nie było. Odcinek 3. jednak przynosi wiele radości, ponieważ aktor przypomniał sobie, jaki wykonuje zawód, i pokazał, że jeszcze potrafi – prawie nawet przyćmiewając Taraji, co, trzeba przyznać, jest trudnym zadaniem. Rozpacz Luciousa podczas pogrzebu, jego przemowa (zwłaszcza w połączeniu z retrospekcjami!) była prawdziwym majstersztykiem. Dobrze, że scenarzyści przesunęli ciężar fabuły z Cookie na jej byłego męża, bo nie dość, że to trochę dało odpocząć widzom, ale też pokazało więcej stron samego Luciousa – żałującego, nienawistnego, kochającego i nieakceptującego zarazem. Z „głównego złego” Lucious staje się postacią tragiczną, a prawda jest taka, że do twarzy mu z tym.

Jednak nie tylko tę postać rozwinięto. „Nowa żona” Luciousa, której chyba imienia nikt nie miał potrzeby zapamiętać, w końcu pokazała trochę pazurów – szkoda, że tak niewiele. Można mieć wrażenie, że nie tylko Lucious, ale i scenarzyści boją się nie ustąpić w czymś Cookie, przez co Annika jest postacią dosyć niemrawą. Dobrze by było, żeby stała się konkurentką równą wcześniejszej pani Lyon, bo teraz wychodzi to słabo, zwłaszcza że aktorka nie pokazuje innej postawy poza „jestem lepsza niż ty”.

[video-browser playlist="656953" suggest=""]

Miło za to ogląda się młodsze pokolenie Lyonów. Mam nadzieję, że scenarzyści jeszcze bardziej rozwiną wątek Andre, zwłaszcza jego małżeństwa, ponieważ tkwi w tym wielki potencjał. Ten pierworodny, niekochany przez rodziców syn, pragnący firmy i jego ambitna, pokręcona żona tworzą świetny duet. Choć dobrze by było, gdyby scenarzyści nie zrobili z niego „tego złego”, tylko pokazali, że Andre może się o coś szczerze troszczyć. Ale wszystko przed nami. Jeśli chodzi o Hakeema, to miejmy nadzieję, że rozwiną jego wątek z Naomi Campbell, ponieważ ta krótka scena między nimi była dość interesująca i może rzucić nowe światło na pupilka Luciousa. I jak już mowa o byciu pupilkiem – dobrze, że scenarzyści pokazują, iż bycie ulubieńcem rodzica nie jest darem od losu. Widać, że to, co powinno dawać bohaterowi wsparcie, niszczy go od środka i zabiera wiarę w siebie. Bardzo dobry, ciekawy motyw. Również Jamal trochę się zmienił, wychodząc z cienia swojej matki i stając naprzeciw ojcu. Po ostatnich scenach chyba każdy jest ciekaw, jak rozwinie się ten konflikt, zwłaszcza że Jamal stał się teraz samodzielnym człowiekiem, a konsekwencje tego mogą być interesujące. Miejmy nadzieję, że nie schowa się teraz pod sukienką mamusi, bo byłoby to stracenie naprawdę dobrej okazji na pokazanie innej strony bohatera.

Muzyka była - jak zwykle - na wysokim poziomie. Choć żałuję, że nie postanowiono połączyć piosenki śpiewanej przez Jamala z wersją Luciousa, zwłaszcza że w retrospekcjach naprawdę aż o to się prosiło. Myślę, że to by wzmocniło znaczenie tej piosenki, a niestety widz przeszedł wokół niej pewnie dość obojętnie.

Czytaj również: „Empire” – niemal 2/3 widowni stanowią Afroamerykanie

Nowy odcinek „Imperium” był jak zwykle pozytywny. Dużo się działo, naszych głównych bohaterów ukazano z trochę innej perspektywy, a ich czyny w końcu zaczynają przynosić jakieś skutki – lepsze lub gorsze dla nich. I oby scenarzyści nie zeszli z tego dobrego poziomu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj