Jaka będzie przyszłość Imperium i jaką rolę będą w niej mieć synowie Luciousa Lyona? To pytanie przewija się przez cały odcinek – nasza dynastia musi pokazać inwestorom, że warto zwrócić swoją uwagę na firmę. I oczywiście udaje im się to – jedynie dzięki Cookie. Pani Lyon robi wszystko, o co prosiłam przy wcześniejszym odcinku; w końcu zaczyna zajmować się synami, co wychodzi Hakeemowi na dobre, a Jamal przestaje być aż tak irytujący. Mam nadzieję, że w tych ostatnich odcinkach bohaterka skupi się bardziej na swoim najmłodszym synu i zobaczymy tworzącą się między nimi więź, ponieważ Hakeem nadal potrzebuje mamy – swojej prawdziwej mamy. Zwłaszcza że kochanka najmłodszego Lyona nie ma raczej dobrych intencji. Camilla wydaje się mieć plan, który, niestety, ma przynieść jej korzyści, a może nie do końca pomóc Hakeemowi. Jestem ciekawa, jak rozwinie się jej wątek, i mam nadzieję, że okaże się ona czarnym charakterem – może to by pomogło rozwinąć postać Hakeema, który naprawdę tego potrzebuje, choć trzeba przyznać, że idzie to w dobrym kierunku. Tego samego nie można powiedzieć o Anice. Nie dość, że Grace Gealey operuje tylko dwoma wyrazami twarzy: wywyższająco-się-zniesmaczonym i wywyższająco-się-zadowolonym, to z jej bohaterki scenarzyści próbują zrobić po prostu typową głupią intrygantkę. Bądźmy szczerzy, atakowanie Cookie to jedno, ale próba zaprzepaszczenia imprezy dla inwestorów to drugie. I zupełnie nie pasuje do postaci Aniki, która, bądź co bądź, wydawała się profesjonalistką w swojej dziedzinie. [video-browser playlist="666931" suggest=""] Pytanie tylko, czy czyn Aniki w tak słaby sposób zakończy wątek Elle Dallas, który tak dobrze się zapowiadał. I już ignorując całą moją sympatię dla Courtney Love – mam mieszane uczucia do tego motywu. Z jednej strony dobrze, że Cookie nie zawsze się wszystko udaje, ale z drugiej – czy nie było lepszego sposobu? Scenarzyści poszli w schematy, a to nie wróży dobrze. Mam jednak nadzieję, że Courtney wróci do serialu, ponieważ jej wątek naprawdę zapowiadał się ciekawie, a różnorodność muzyczna, jaką za sobą niosła postać Elle, to tylko więcej plusów dla serialu. Ponieważ, niestety, są również minusy – a jednym z tych minusów jest domniemane dziecko Jamala. Czy naprawdę producenci chcą iść w stronę taniej telenoweli? Szczególnie patrząc na to, że dużo do roboty z tym dzieckiem nie było – przypominało tylko o sobie od czasu do czasu i było jedynym powodem wystąpienia Gabourey Sidibe w tym odcinku. A można było to rozwiązać inaczej i zamiast skupić się na najsłabszej części tego wątku (dziecko), zwrócić uwagę na najciekawszą część (matka). Szkoda, że nie wykorzystano lepiej Raven-Symone, której pojawienie się mogło wprowadzić większy chaos. Choć pojawia się pytanie, czy więcej zamieszania potrzeba – zwłaszcza że na razie rodzina Lyonów musi jakoś unieść wieść o chorobie Luciousa. Efekty odkrytej prawdy mogą być ciekawe i mam nadzieję, że dzięki temu zobaczymy zmianę dynamiki w tej rodzinie, szczególnie że akurat ten fragment odcinka i jego następstwa były naprawdę dobre – czy jeśli chodzi o ukazanie choroby dwubiegunowej Andre (czy to możliwe, by nikt prócz Rhondy o niej nie wiedział?), która doprowadziła do genialnej sceny między tym bohaterem a jego żoną, czy o seks Luciousa i Cookie, którego świadkiem była Anika. Pytanie teraz: co dalej? Oczywiście „Imperium” to nie tylko rodzinne knowania, ale również genialna muzyka – w tym odcinku widzowie mogli wysłuchać duetu Hakeema i Jamala, a także Ellę Dallas. „Money for Nothing” przypominają typową piosenkę, którą mógłby nagrać Pitbull – głośna, krążąca wokół popu i „jaskrawa” (zwłaszcza jeśli chodzi o efekty specjalne w postaci pięknych modelek z telewizorami zamiast głów). Jednak ja lubię ten duet, ponieważ bracia dają sobie zupełnie różną energię, a połączenie spokoju Jamala i energetyzującej siły Hakeema daje wybuchowy produkt. Ciekawe również było wykorzystanie raperskiej piosenki do namówienia klientów do inwestowania w Imperium, a także kawałek z „Look, mama, I am on TV”, w którym mamy spojrzenie na Cookie i... Camillę. Na przeciwległym biegunie znajduje się piosenka Elli – rockowa, spokojna i smutna, której główną siłą jest głos Courtney. Nie wiem, czy prócz mnie istnieją jeszcze jacyś fani Love, ale „Walk Out on Me” to piosenka dla nich i nie zdziwię się, jeśli niektórzy skończyli oglądać ten fragment ze łzami w oczach. Czytaj również: „Kacze opowieści” powracają! Będzie nowy serial! "Imperium" zaserwowało całkiem niezły odcinek, choć to już nie to samo, co na początku. Widać, że scenarzyści wolą wprowadzać chaos niż w jakiś godny sposób rozwiązywać wątki – a szkoda. Na szczęście są dopiero na początku drogi, więc jeszcze mogą wszystko naprawić, pytanie jednak, czy to zrobią.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj