„Imperium”: sezon 1, odcinek 7 – recenzja
"Our Dancing Days" opowiada o przyszłości – przyszłości chyba każdej postaci. Niektórzy bohaterowie "Imperium" odkrywają karty, inni pokazują swoje nowe oblicza, a to wszystko przy dobrej muzyce.
"Our Dancing Days" opowiada o przyszłości – przyszłości chyba każdej postaci. Niektórzy bohaterowie "Imperium" odkrywają karty, inni pokazują swoje nowe oblicza, a to wszystko przy dobrej muzyce.
Jaka będzie przyszłość Imperium i jaką rolę będą w niej mieć synowie Luciousa Lyona? To pytanie przewija się przez cały odcinek – nasza dynastia musi pokazać inwestorom, że warto zwrócić swoją uwagę na firmę. I oczywiście udaje im się to – jedynie dzięki Cookie. Pani Lyon robi wszystko, o co prosiłam przy wcześniejszym odcinku; w końcu zaczyna zajmować się synami, co wychodzi Hakeemowi na dobre, a Jamal przestaje być aż tak irytujący. Mam nadzieję, że w tych ostatnich odcinkach bohaterka skupi się bardziej na swoim najmłodszym synu i zobaczymy tworzącą się między nimi więź, ponieważ Hakeem nadal potrzebuje mamy – swojej prawdziwej mamy.
Zwłaszcza że kochanka najmłodszego Lyona nie ma raczej dobrych intencji. Camilla wydaje się mieć plan, który, niestety, ma przynieść jej korzyści, a może nie do końca pomóc Hakeemowi. Jestem ciekawa, jak rozwinie się jej wątek, i mam nadzieję, że okaże się ona czarnym charakterem – może to by pomogło rozwinąć postać Hakeema, który naprawdę tego potrzebuje, choć trzeba przyznać, że idzie to w dobrym kierunku.
Tego samego nie można powiedzieć o Anice. Nie dość, że Grace Gealey operuje tylko dwoma wyrazami twarzy: wywyższająco-się-zniesmaczonym i wywyższająco-się-zadowolonym, to z jej bohaterki scenarzyści próbują zrobić po prostu typową głupią intrygantkę. Bądźmy szczerzy, atakowanie Cookie to jedno, ale próba zaprzepaszczenia imprezy dla inwestorów to drugie. I zupełnie nie pasuje do postaci Aniki, która, bądź co bądź, wydawała się profesjonalistką w swojej dziedzinie.
[video-browser playlist="666931" suggest=""]
Pytanie tylko, czy czyn Aniki w tak słaby sposób zakończy wątek Elle Dallas, który tak dobrze się zapowiadał. I już ignorując całą moją sympatię dla Courtney Love – mam mieszane uczucia do tego motywu. Z jednej strony dobrze, że Cookie nie zawsze się wszystko udaje, ale z drugiej – czy nie było lepszego sposobu? Scenarzyści poszli w schematy, a to nie wróży dobrze. Mam jednak nadzieję, że Courtney wróci do serialu, ponieważ jej wątek naprawdę zapowiadał się ciekawie, a różnorodność muzyczna, jaką za sobą niosła postać Elle, to tylko więcej plusów dla serialu.
Ponieważ, niestety, są również minusy – a jednym z tych minusów jest domniemane dziecko Jamala. Czy naprawdę producenci chcą iść w stronę taniej telenoweli? Szczególnie patrząc na to, że dużo do roboty z tym dzieckiem nie było – przypominało tylko o sobie od czasu do czasu i było jedynym powodem wystąpienia Gabourey Sidibe w tym odcinku. A można było to rozwiązać inaczej i zamiast skupić się na najsłabszej części tego wątku (dziecko), zwrócić uwagę na najciekawszą część (matka). Szkoda, że nie wykorzystano lepiej Raven-Symone, której pojawienie się mogło wprowadzić większy chaos.
Choć pojawia się pytanie, czy więcej zamieszania potrzeba – zwłaszcza że na razie rodzina Lyonów musi jakoś unieść wieść o chorobie Luciousa. Efekty odkrytej prawdy mogą być ciekawe i mam nadzieję, że dzięki temu zobaczymy zmianę dynamiki w tej rodzinie, szczególnie że akurat ten fragment odcinka i jego następstwa były naprawdę dobre – czy jeśli chodzi o ukazanie choroby dwubiegunowej Andre (czy to możliwe, by nikt prócz Rhondy o niej nie wiedział?), która doprowadziła do genialnej sceny między tym bohaterem a jego żoną, czy o seks Luciousa i Cookie, którego świadkiem była Anika. Pytanie teraz: co dalej?
Oczywiście „Imperium” to nie tylko rodzinne knowania, ale również genialna muzyka – w tym odcinku widzowie mogli wysłuchać duetu Hakeema i Jamala, a także Ellę Dallas. „Money for Nothing” przypominają typową piosenkę, którą mógłby nagrać Pitbull – głośna, krążąca wokół popu i „jaskrawa” (zwłaszcza jeśli chodzi o efekty specjalne w postaci pięknych modelek z telewizorami zamiast głów). Jednak ja lubię ten duet, ponieważ bracia dają sobie zupełnie różną energię, a połączenie spokoju Jamala i energetyzującej siły Hakeema daje wybuchowy produkt. Ciekawe również było wykorzystanie raperskiej piosenki do namówienia klientów do inwestowania w Imperium, a także kawałek z „Look, mama, I am on TV”, w którym mamy spojrzenie na Cookie i... Camillę.
Na przeciwległym biegunie znajduje się piosenka Elli – rockowa, spokojna i smutna, której główną siłą jest głos Courtney. Nie wiem, czy prócz mnie istnieją jeszcze jacyś fani Love, ale „Walk Out on Me” to piosenka dla nich i nie zdziwię się, jeśli niektórzy skończyli oglądać ten fragment ze łzami w oczach.
Czytaj również: „Kacze opowieści” powracają! Będzie nowy serial!
"Imperium" zaserwowało całkiem niezły odcinek, choć to już nie to samo, co na początku. Widać, że scenarzyści wolą wprowadzać chaos niż w jakiś godny sposób rozwiązywać wątki – a szkoda. Na szczęście są dopiero na początku drogi, więc jeszcze mogą wszystko naprawić, pytanie jednak, czy to zrobią.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat