Inni ludzie to film wyprodukowany przez Warner Bros Polska i zdecydowanie jedno z mocniejszych uderzeń tegorocznego festiwalu filmowego w Gdyni. „Dlaczego dobzi mogą być dobzi, a źli nie mogą?” – to jeden z bardziej pamiętnych cytatów z książki Doroty Masłowskiej, która stała się podstawą scenariusza do pełnometrażowego debiutu Aleksandry Terpińskiej. Inni ludzie to pozycja niezwykle trudna do przełożenia na język filmu, ale autorka i reżyserka udowodniły wspólnie, że nie ma rzeczy niemożliwych i można w Polsce stworzyć dramat z elementami hip-hopowego musicalu. Warto jednak podkreślić, że o ten drugi gatunek Inni ludzie tylko się ocierają, bo twórczynie dołożyły wszelkich starań, aby nie dać się tak łatwo przyporządkować gatunkowym klasyfikacjom.  Film Terpińskiej jawi się więc jako poemat rapowy, w którym bohaterowie raz mówią, raz rapują i lubią wtrącać w rozmowach codziennych niecodzienne rymy. Czyni to nie tylko Narrator grany przez Sebastiana Fabijańskiego wystylizowany na Jezusa Chrystusa, ale też pozostali bohaterowie i przekłada się to na bardzo ciekawą mieszankę. Sama opowieść koncentruje się na motywie desperackiego poszukiwania miłości, uciekania od samotności w wielkim mieście. Bohaterami są Kamil (Jacek Beler) i Iwona (Sonia Bohosiewicz), którzy na pierwszy rzut oka bardzo się od siebie różnią. Ona jest nieszczęśliwą żoną żyjącą w luksusie, ale na kredyt, on natomiast jest 32-letnim blokersem mieszkającym ciągle z matką i marzącym o karierze rapera. Dochodzi jednak do spotkania Kamila i Iwony, które pozwoli im spojrzeć na swoje życie w nowy sposób.
Warner Bros/Fot. Anna Włoch
Inni ludzie są bardzo pojemnym treściowo filmem, na który przekłada się całe mnóstwo wątków. W centrum opowieści jest oczywiście problem ze zdefiniowaniem własnych uczuć i próba przetrawienia traum, ale dynamika tego filmu stworzona w oparciu o rytm rapowego utworu, chwyta widza swoją różnorodnością w podejmowaniu tematów. Z jednej strony mamy zblazowane elity, fiksację na punkcie figury i zbawienną dietę pudełkową, z drugiej perspektywy przyglądamy się chłopakowi niezdolnemu do kochania, próbującego odnaleźć się w skomplikowanym świecie i marzącego o wydaniu płyty. Ale jakiej płyty? – tak postawione pytanie dałoby pewnie chwilowe szczęście postaci granej przez Jacka Belera, a zatem pozyskałby towar tak deficytowy w swojej codzienności. Wykreowany przez Terpińską i Masłowską świat taki właśnie jest – to Warszawa zbudowana z ludzi przegrywających walkę z wewnętrznymi demonami i nieumiejętnie obcującymi z mechanizmami rządzącymi współczesnym społeczeństwem. W tle muszą pojawić się też narkotyki, mijamy zdobiące stolicę wieżowce raz luksusowym autem, raz starym tramwajem – miasto żyje, ale co to za życie? To tak naprawdę jedno z niewielu pytań, jakie pojawia się po seansie. Narracja Innych ludzi ma charakter epizodycznych historyjek, mniej lub bardziej rozbudowanych wątków satyrycznych z udziałem bohaterów filmu. Są jednak na tyle sprawnie ze sobą splecione, że mamy poczucie spójności i wycieczki w różne strony nie wpływają negatywnie na koherentność zdarzeń. Rzecz w tym, że otoczenie Kamila i Iwony nie jest już tak ciekawe i nie prezentuje się tak samo udanie. Bohaterowie z drugiego planu bardzo często budowani są przy pomocy prostych wątków, prezentując świat wartości dobrze nam znane. Jeśli nie z autopsji, to z literatury i filmów. Nie brakuje oczywiście celnych obserwacji, z tego między innymi słynie książka Masłowskiej, ale jest też trochę komentarzy przypominających internetowe memy. Mam na myśli serwowanie drobnych, ale mocnych komentarzy w stronę naszej rzeczywistości i niby dobrze, bo można dzięki temu swobodnie operować rapem świetnie czującym się w takiej warstwie lirycznej, ale można też zrozumieć zmęczenie widzów natłokiem spraw.
fot. Anna Włoch
+1 więcej
Nie ma jednak mowy o nudzie, bo wybrzmiewający z ekranu beat i powracający co jakiś czas Narrator/Jezus porządkuje nam rzeczywistość i umacnia więzy między scenami o anegdotycznym charakterze. Dodatkowo jeśli tak samo jak ja macie słabość do rapowanej poezji, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak prowadzona historia zyska w Waszych oczach dodatkową wartość. Inni ludzie Terpińskiej wkładają kij w mrowisko, krytykują ludzkie postawy, zachwiane wartości i erę social mediów przy pomocy rymowanego rapu, tworząc mocną, świetnie nakręconą produkcję naciskającą na odcisk. I chociaż nie pozostawia po sobie zbyt wielu okazji do refleksji, będąc jednak mimo wszystko zbyt dosłownym w przekazie obrazem, to jednak czyni obraz kultury bardzo rzeczywistej, bez nadmiernego ubarwiania i przesadnego dramatyzmu. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj