Sprawa tym razem tyczy się inteligentnych, samonaprowadzających pocisków, zdolnych przelecieć niemal całe miasto, żeby dosięgnąć celu. Wszystko z precyzją do kilkunastu centymetrów. Brzmi abstrakcyjnie? Może trochę, ale na tyle realistycznie, że ogląda się bez zgrzytania zębów. Wynalazcą oprogramowania do tychże pocisków (mówimy oczywiście o pociskach zdolnych zabić człowieka, a nie zestrzelić samolot) jest Anton Cross, który zostaje zabity własną bronią. Szybko okazuje się, że kluczem do rozwiązania sprawy jest Kira Larsen, jego dziewczyna. 

Po szybkim śledztwie detektywi wiedzą, że podejrzani są Rosjanami i chcą sprzedać na czarnym rynku wynalazek. Żeby to zrobić, muszą pokazać sposób jego działania, skuteczność, a przy okazji wyeliminować wszystkich, którzy mieli jakąkolwiek z nim styczność. Czyli Antona oraz Kirę. Jak nie trudno się domyślić, mając inteligentne pociski, nie jest łatwo znaleźć schronienie. 

Nie sprawa jednak w najnowszym Almost Human jest najważniejsza. To, co stanowi mocny punkt odcinka to przede wszystkim relacje między bohaterami. Powtarzam to zdanie niczym mantrę co recenzję, ale taka jest prawda. Sprawy, śledztwa trafiają się raz gorsze, raz lepsze. Bohaterowie to najjaśniejszy punkt produkcji. Tym razem postanowiono nieco przybliżyć postać Kennexa. Tego jak sobie radzi po wypadku. John wciąż nie może pogodzić się z tym, co się stało, gniewem i pustką. Zostaje więc wysłany na spotkania grupy, która uczy się kontrolować swoje negatywne emocje. Są to na szczęście zabawne sceny, w których detektyw Kennex udaje zdrowego, żeby wszyscy się od niego odczepili. Jak żywo przypomina mi to wcześniejszą produkcję, w której grał Michael Ealy Common Law. Bardzo dobry pomysł, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę następne sceny z Urbanem, w których niszczy kolejnego androida. Niejednoznaczność jaka z tego wynika - zniszczył MX-a, bo ten obraził Doriana, czy dlatego, że wkurzało go ciągłe gadanie robota? - jest niezwykle ważna. 

Ósmy odcinek Almost Human miewa swoje momenty. Właściwie wszystkie sceny, które nie są związane ze sprawą, to małe perełki. Ealy i Urban stanowią doskonały aktorski duet i z odcinka na odcinek widać to coraz wyraźniej. Nawet powolna, choć całkiem zdecydowana przemiana Kennexa jest tutaj na plus. Ealy jako Dorian jest taki jaki powinien być. Nieco ludzki, nieco automatyczny, ale świetnie uzupełniaja trudny charakter Kennexa. A sprawa? Cóż. Mnie osobiście nie porwała. Była zbyt oczywista, a końcowy nieco gorzki finał, trąci operą mydlaną. Wiadomo było, że Cross nie tworzy urządzenia, bo chce je sprzedać na czarnym rynku, tylko jest najprawdopodobniej szantażowany. 

Poziom produkcji zostaje utrzymany, choć nie skłamię, jeśli powiem, że powoli męczy mnie ta formuła. Spodziewałem się czegoś więcej. Nie chcę po raz kolejny zaczynać z wątkiem głównym, ale przydałaby się chociaż bardziej rozbudowana dwuodcinkowa sprawa, pozwalająca rozwinąć skrzydła jakiemuś przeciwnikowi. Mogłoby być o wiele ciekawiej. Na razie wciąż jest nieźle, ale to dzięki dwóm głównym aktorom oraz świetnej stronie technicznej. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj