Za nami 2 odcinek 3 sezonu serialu Into the Badlands: Kraina Bezprawia. Czy utrzyma poziom poprzedniego, mocnego epizodu?
Najnowszy odcinek
Into the Badlands to przede wszystkim przedstawienie nowej frakcji, Pielgrzymów. Trzeba przyznać, że nie jest zrobione to na siłę. Ich pojawienie się w Krainie, bardzo dobrze zrealizowane i przemyślane, namiesza wiele. I to nie jest nawet przypuszczenie, to widać już od pierwszych momentów i nie ma co dywagować. Sprowadzona przez sygnał Bajiego grupa chce przynieść Krainie pokój i zbawienie. Oczywiście droga, jaką do tego podążają jest równie nasycona trupami co ta, którą kieruje się Wdowa. I podobnie jak w przypadku jej, czy nieżyjącego już Quinna, mamy do czynienia z grupą napędzaną fanatyzmem. Każdy z głównych graczy polegał na nim w kierowaniu swoją armią i każdy wzbudzał go w inny sposób. U Quinna był to strach, u Wdowy obietnica pokoju, u Pielgrzymów zaś mówimy tu o religii i ziemi obiecanej.
Trudno zresztą się dziwić skoro doradczynią przywódcy i szarą eminencją jest dawna Mistrzyni Opactwa. Niegdyś szkoląca osoby posiadające Dar i polująca na renegatów, teraz zaś nosząca miano Szalonej Wiedźmy. Na domiar złego okazuje się, że jest ona jedyną osobą mogącą pomóc Henry'emu, u którego Dar zaczął manifestować się wręcz niewyobrażalnie wcześnie. Co to za sobą niesie? O tym przekonamy się już niedługo, jednak biorąc pod uwagę, jak Bajie reaguje na samą wzmiankę o niej oraz to, że twórcy nauczyli się już, jak nie marnować postaci, zakładam, że będzie przynajmniej ciekawie. Obecnie niewiele więcej wiemy o tym, co Pielgrzymi ze sobą niosą, jednak na pewno jedną z tych rzeczy, która przyszła wraz z nimi jest powiew świeżości.
Nie kupuję natomiast kompletnie wątku M.K., a konkretnie tego, co dzieje się w jego głowie, gdy ponownie ściera się z mroczną częścią siebie. Jestem w stanie zrozumieć to, że Mistrzyni wlała w niego poczucie winy za śmierć matki jako próbę kontroli nad Darem, niemniej jednak wciąż nie mogę uwierzyć w nową wersję tamtych wydarzeń, jaką jego podświadomość podstawia mu teraz jako tę prawdziwą. Jeśli jednak tak jest, to w mojej opinii jest to zbyteczny zabieg, dodający kolejny konflikt w tym świecie. Ich już mamy chyba wystarczająco dużo.
To, co jeszcze mi przeszkadza, to za mało akcji. Dostajemy jedynie dwie walki, jedną Moona i M.K., oraz M.K. i jego mrocznej połowy. Obie są niestety co najwyżej poprawne, do tego z dużą ilością wire-fu. Wiem, że twórców stać na dużo, dużo więcej w tej kwestii. Nie przepadam za przegadanymi odcinkami, nie grają one zbyt dobrze w tym serialu, choć z drugiej strony może dzięki temu szybciej zostaną rozstawione pionki i zacznie się coś dziać? Póki co, drugi odcinek nie powala.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h