Najnowszy odcinek Into the Badlands to przede wszystkim przedstawienie nowej frakcji, Pielgrzymów. Trzeba przyznać, że nie jest zrobione to na siłę. Ich pojawienie się w Krainie, bardzo dobrze zrealizowane i przemyślane, namiesza wiele. I to nie jest nawet przypuszczenie, to widać już od pierwszych momentów i nie ma co dywagować. Sprowadzona przez sygnał Bajiego grupa chce przynieść Krainie pokój i zbawienie. Oczywiście droga, jaką do tego podążają jest równie nasycona trupami co ta, którą kieruje się Wdowa. I podobnie jak w przypadku jej, czy nieżyjącego już Quinna, mamy do czynienia z grupą napędzaną fanatyzmem. Każdy z głównych graczy polegał na nim w kierowaniu swoją armią i każdy wzbudzał go w inny sposób. U Quinna był to strach, u Wdowy obietnica pokoju, u Pielgrzymów zaś mówimy tu o religii i ziemi obiecanej. Trudno zresztą się dziwić skoro doradczynią przywódcy i szarą eminencją jest dawna Mistrzyni Opactwa. Niegdyś szkoląca osoby posiadające Dar i polująca na renegatów, teraz zaś nosząca miano Szalonej Wiedźmy. Na domiar złego okazuje się, że jest ona jedyną osobą mogącą pomóc Henry'emu, u którego Dar zaczął manifestować się wręcz niewyobrażalnie wcześnie. Co to za sobą niesie? O tym przekonamy się już niedługo, jednak biorąc pod uwagę, jak Bajie reaguje na samą wzmiankę o niej oraz to, że twórcy nauczyli się już, jak nie marnować postaci, zakładam, że będzie przynajmniej ciekawie. Obecnie niewiele więcej wiemy o tym, co Pielgrzymi ze sobą niosą, jednak na pewno jedną z tych rzeczy, która przyszła wraz z nimi jest powiew świeżości. Nie kupuję natomiast kompletnie wątku M.K., a konkretnie tego, co dzieje się w jego głowie, gdy ponownie ściera się z mroczną częścią siebie. Jestem w stanie zrozumieć to, że Mistrzyni wlała w niego poczucie winy za śmierć matki jako próbę kontroli nad Darem, niemniej jednak wciąż nie mogę uwierzyć w nową wersję tamtych wydarzeń, jaką jego podświadomość podstawia mu teraz jako tę prawdziwą. Jeśli jednak tak jest, to w mojej opinii jest to zbyteczny zabieg, dodający kolejny konflikt w tym świecie. Ich już mamy chyba wystarczająco dużo. To, co jeszcze mi przeszkadza, to za mało akcji. Dostajemy jedynie dwie walki, jedną Moona i M.K., oraz M.K. i jego mrocznej połowy. Obie są niestety co najwyżej poprawne, do tego z dużą ilością wire-fu. Wiem, że twórców stać na dużo, dużo więcej w tej kwestii. Nie przepadam za przegadanymi odcinkami, nie grają one zbyt dobrze w tym serialu, choć z drugiej strony może dzięki temu szybciej zostaną rozstawione pionki i zacznie się coś dziać? Póki co, drugi odcinek nie powala.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj