Mdła, naiwna i nijaka – tyle w skrócie można powiedzieć na temat najnowszej powieści Stanisława Krzemińskiego Iskra. Jesienią czytelnicy książki będą mieli okazję sprawdzić, czy serial wyprodukowany przez TVP – Drogi Wolności – będzie wzbudzał podobny entuzjazm.
Drogi do wolności. Iskra to historia rodzinna, w którą wplątały się wątki istotne dla przeszłości naszego kraju. Akcja powieści zaczyna się krótko przed wybuchem I wojny światowej i opisuje losy bohaterów praktycznie przez cały czas jej trwania. Wszystkie wątki skupione są wokół poszczególnych członków rodziny Biernackich – trzech sióstr, Lali, Maryni i Aliny, ich rodziców, Ignacego i Anny, siostry Ignacego, Janiny oraz jego matki, Emilii. Z założenia wielość bohaterów miała chyba pomóc każdemu czytelnikowi odnaleźć przestrzeń, dzięki której mógłby utożsamić się z książką, ale w rezultacie otrzymujemy wielki miszmasz, z którego nic nie wynika. Lala i Marynia są najmłodsze z całej rodziny. Mimo iż są bliźniaczkami, stanowią swoje przeciwieństwa. Lala to delikatna, nieco zwariowana artystka, a Marynia to ścisły umysł z tendencją do podejmowania ryzyka. Obie w czasie Wielkiej Wojny przeżywają swoje pierwsze miłosne uniesienia i obie na oczach czytelnika z nastolatek zamieniają się w dorosłe kobiety. Alina, ich starsza siostra, to postępowa feministka, która marzy o karierze pisarki. Ignacy Biernacki z zamiłowania fotograf rusza na wojenne fronty, by uwieczniać je na zdjęciach, a jego żona, Anna próbuje poradzić sobie z wygórowanymi wymaganiami bratowej i teściowej. Janina, siostra Ignacego, to kolejna postępowa kobieta w tym gronie. Samodzielnie prowadzi skład apteczny i jest jedną z pierwszych kobiet, które skończyły studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nestorka rodu, pani Emilia, to osoba, która samą swoją prezencją wymusza szacunek. Ewidentnie jest ostoją całego domu i filarem dla wszystkich swoich bliskich. Historia rodziny łączy się w historią nieistniejącego wciąż Państwa Polskiego. Ich marzenia i plany komplikuje wojna, w której Polacy muszą walczyć po obu stronach.
Nie ma, co owijać w bawełnę, już po streszczeniu fabuły widać, że Iskra na kolana nie powala. Zbyt dużo w niej tandetnego sentymentalizmu, od którego powoli polska literatura historyczna przynajmniej stara się odchodzić. Mimo że akcja powieści rozgrywa się w przeszłości, czytelnicy powinni czuć, że na jej kartach spotykają prawdziwych ludzi. Ludzi, którzy kochali i nienawidzili, którzy kłamali i poświęcali życie dla prawdy, którzy zdradzali się i byli wierni ideałom. Natomiast bohaterowie, których do życia powołał Stanisław Krzemiński przypominają raczej kukiełki w teatrze. Ożywają, gdy pada na nie światło narracji, ale nie potrafią obudzić w nas głębszych uczuć. Patrzymy na ich nieudolną grę i tak naprawdę niewiele nas obchodzi ich los. Lala i Marynia, najmłodsze, ale już 16-letnie bohaterki powieści, są tak irytująco infantylne, że nie sposób się z nimi utożsamić. W pierwszej części książki ich największym problemem jest narysowanie laurki dla ojca. To już współczesne nastolatki, mimo że nie żyją w czasach wojennych, mają więcej na głowie. Trudno uwierzyć, że te z początku XX wieku, były aż tak dziecinne. W następnych częściach autor funduje dziewczętom przyspieszony kurs dojrzewania, ale i po nim wciąż brakuje im wiarygodności. Najciekawszą próbę charakterystyki obserwujemy w przypadku Aliny, najstarszej z sióstr Biernackich. Mimo kalectwa i poglądów wyprzedzających epokę dziewczyna próbuje odnaleźć się w roli kobiety. Autor w jej wypadku odważnie pisze o zmaganiach z rozbudzoną kobiecością w czasach, kiedy zbyt wiele rzeczy nie wypadało robić, a nawet czuć. Jednak i w tym wypadku ewidentnie brakuje jakiegoś ostatecznego szlifu, finalnego pociągnięcia pędzlem, które dopełniłoby obraz. Chyba to właśnie ta powierzchowność przy konstrukcji bohaterów przesądza sprawę. Zbyt wielu z nich przypomina kalki powszechnie sprawdzonych schematów. Przykładowo – Ludwig Grasnick ukochany Lali, to typowy casanova, playboy, któremu żadna się nie oprze. Na dodatek Krzemiński przy każdej okazji podkreśla jego nonszalancję – Grasnick nonszalancko się porusza, z nonszalancją wzbija się w powietrze swoją awionetką, a nawet poprawia nieodłączny biały szalik. Nie ma w nim nic, czym pisarz mógłby nas zaskoczyć. Wszystko jest przewidywalne od początku do końca, włącznie z wielką miłością do Lali.
No właśnie – przewidywalne. Zastanówmy się, co w książce Krzemińskiego nie jest przewidywalne. Odpowiedź na tę wątpliwość do najprostszych nie należy. Ignacy Biernacki w początkowej fazie książki otrzymuje list z pogróżkami. Jest to jedna z głównych intryg całej powieści. W zamierzeniu chyba bardzo tajemnicza i zagadkowa sprawa, w rzeczywistości jeszcze zanim główny zainteresowany dowie się o tym, że ktoś mu grozi, my już się domyślamy, kto i dlaczego. W Iskrze zdecydowanie brakuje jednego, ale solidnego punktu kulminacyjnego. W tym aspekcie wyraźnie widać związki między serialem a książką. W związku z tym powieść ma dość telenowelowy charakter. I jak seriale ogląda się dla chwili absolutnego relaksu, tak też po Iskrę można sięgnąć w tym celu.