Co tydzień charakter Liv Moore ulega diametralnym zmianom, które audiowizualnie cieszą zmysły widzów, a Clive’a doprowadzają do niemego szału. Tym razem możemy się cieszyć osobowością bogatej i zadurzonej w modzie kobiety, której zgrabne ciało kończy roztrzaskane o skalne wybrzeże. Ślad zbrodni prowadzi bohaterów "iZombie" do biura samego Vaughna Du Clark, co - dogodnie dla scenariusza serialu - zapętla wątki naświetlone na początku drugiego sezonu. Sytuacja ta staje się oczywiście niefortunna dla Majora, kiedy Liv przez przypadek dowiaduje się o jego współpracy (choć nie tej prawdziwej) z prezesem firmy Max Rager. Możecie być pewni, że jej tymczasowa, rozemocjonowana osobowość będzie przez cały czas grała pierwsze skrzypce. Zmiany osobowości sprawdzają się najlepiej, kiedy naświetlają stany emocjonalne dotykające bezpośrednio osoby Liv. Tym razem mózg zamordowanej eskaluje samotność, która w sumie od początku trwania serialu towarzyszy pannie Moore. Zagłuszane przez różnorakie charaktery, jakie przyszło jej „konsumować”, odosobnienie pięknej zombiaczki wysuwa się teraz na pierwszy plan. Scena jej samotnych urodzin dobitnie podkreśla, w jakich strzępach obecnie znajdują się jej relacje rodzinno-przyjacielskie. Choć na początku nowego sezonu "iZombie" wątek Majora wydawał się bardzo obiecujący, to jednak prowadzenie tej postaci zalicza coraz więcej zgrzytów. Wpędzenie mężczyzny w uzależnienie od Utopii już w ostatnim odcinku wydawało się zbyt pochopne, jednak scenarzyści postanowili go nie oszczędzać. Skoro spadać, to dlaczego nie na całego? Romans z wrogiem czy przygarnięcie psa swojej kolejnej ofiary to alarmujące zachowania. Kryminały już dawno wysnuły teorię, że takie posunięcia są pierwszym krokiem do zostania złapanym. Jednak bardziej naglącym pytaniem jest to, czy Major podświadomie nie chce być schwytany przez policję. Sekrety już wcześniej zniszczyły jego poukładane życie. Jako ich zagorzały przeciwnik będzie chciał zakończyć sprawę jak najszybciej. Szkoda tylko, że intrygujący wątek na siłę upychany jest w jak najmniejszej liczbie odcinków, co staje się prostą drogą do zmarnowanego potencjału. [video-browser playlist="756331" suggest=""] Zdecydowanie najmilszą niespodzianką tego odcinka jest powrót Peyton. Osobiście bardzo przypadła mi do gustu bohaterka grana przez Alyson Michalka i z utęsknieniem wyglądałam jej ponownego pojawienia się na ekranie. Coming backi istotnych dla serialu postaci ciągną za sobą bagaż nowych wątków - i tu nie jest inaczej. Peyton wzbogaciła swoje życie nie tylko o nową wiedzę związaną z istnieniem na świecie zombi, lecz także o całkiem świeży awans. Kobieta publicznie deklaruje walkę z handlarzami Utopią, co bardzo zgrabnie zazębia się z nowymi doświadczeniami Majora. Twórcy na szczęście nie zapomnieli o fanach shipujących Reyton i dali im kilka miłych dla oka scen z udziałem tych dwojga. Nawet Olive otrzymuje od scenopisarskiego losu nadzieję na odnowienie przyjaźni z byłą współlokatorką. „iZombie” nad wyraz dobrze radzi sobie w tym sezonie. Twórcy, nie zatracając magii pierwszej serii, zaskakują widzów bardzo świeżymi pomysłami, dzięki czemu z przyjemnym uczuciem oczekiwania wygląda się kolejnej środy, tym bardziej że ostatnia scena trzeciego odcinka w bardzo intrygujący sposób podchodzi do tematu „uspołecznionego zombie”, nawiązując równocześnie do Romerowskiej klasyki gatunku. Czyżby scenarzyści szykowali nam kolejną telewizyjną zombie apokalipsę?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj