Agentka Dunn na tle innych serialowych kobiet z FBI prezentuje się nieźle, ale w tym odcinku jej zawodowa rzetelność wywołuje mieszane odczucia. Z jednej strony twórcy pozwalają łatwo ją pojmać, by skupić się na jej emocjonalnym pojednaniu z siostrą. To nastąpiło zbyt prosto i zwyczajnie. Nie mamy tutaj do czynienia ze przeciętną panną z ulicy, ale agentką służb federalnych, dlatego też scena jej porwania kompletnie nie przekonuje. Z drugiej strony Dunn pokazuje się jako twarda, pewna swoich umiejętności kobieta. Scena jej uwolnienia i bezwzględnego zabicia agentów CIA prezentuje widzom agentkę, jaką chciałoby się oglądać. Stanowi ona doskonały kontrast dla Lizzie z Czarnej listy, która jest uosobieniem amatorki.
Tym razem nie porywa wątek wykorzystania rodzica do celów Gibsona. Arnold Vosloo zachowuje się, jakby wyszedł z planu Mumii - w żadnej scenie nie przekonuje do tego, że jest ojcem przejmującym się losem córki. Konfrontacja z agentami CIA także pozostawia wiele do życzenia. Brak tutaj pewnej równowagi oraz pomysłu na lepszą realizację. W tych scenach trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z grupami profesjonalistów.
[video-browser playlist="634097" suggest=""]
Wszystkie karty są na stole, ponieważ gracze wiedzą, że to Gibson odpowiada za porwanie. Niby ma on ten swój misterny plan, ale nie czuć już jego dopracowania i trudno nawet przewidzieć, co planuje zrobić z lekarzem. Wątek porwanych kompletnie nie zachwyca. Z jednej strony mamy nic niewnoszące dylematy syna prezydenta, z drugiej zabójczą Amber. Nie dostarcza to emocji ani wrażeń.
Crisis w ósmym odcinku oferuje trochę słabszą rozrywkę, w której brak przemyślanego rozwoju historii, a realizacja niektórych elementów szwankuje.