Jess i chłopaki ("New Girl") to serial, który się albo kocha, albo nienawidzi - podobnie jak odtwórczynię roli głównej, Zooey Deschanel. Są momenty, w których ta urocza niebieskooka brunetka potrafi zaczarować swoim specyficznym poczuciem humoru, są także takie, w których mocno irytuje. I właśnie taki jest 1. odcinek nowego sezonu. Momentami bardzo zabawny, momentami nieco mniej, tak na granicy zapytania: "Eeee, ale o co chodzi?".
Wiele się w życiu przyjaciół nie zmieniło. Jess nadal nie jest z Nickiem, choć ciągnie ich do siebie. Widać to w poszczególnych scenach, na przykład w toalecie, jak rozmawiają. Niby prosta scena, a jednak wiele pokazuje. Ta dwójka ma za sobą sporo zawirowań w życiu prywatnym, ale pasują do siebie jak nikt inny.
Podoba mi się zarys fabularny. Mimo że 1. odcinek 4. sezonu nie wprowadza żadnego wątku głównego i nawet nie sugeruje, z czym będziemy mieć do czynienia (no, chyba że z podchodami Schmidta do Cece), to i tak jest sprawnie napisany. Podstawą jest ostatnie wesele w roku, na które zostają zaproszeni bohaterowie. Tym sposobem dostajemy małą wariację na temat Polowania na druhny, w Deschanelowym wydaniu. Pierwsza scena, w której Jess tłumaczy współlokatorom, dlaczego będą dobrze się bawić i że razem tworzą "seks pięść", jest bardzo dobrze zagrana. Od dawna twierdziłem, że wprowadzenie na nowo "trenera" pozwoli serialowi dobrze się rozwinąć. Szczególnie że Winston nie był aż tak barwną postacią.
[video-browser playlist="633275" suggest=""]
Najlepszymi scenami bez wątpienia są podchody Jess i chłopaków. Tutaj prym wiedzie "trener", który nie pamięta dziewczyny, z którą spędził noc, dowiaduje się, że jest świnią etc. Krótka, treściwa scena, a tyle śmiechu. Również Schmidt z Nickiem dają radę; szczególnie do gustu mogą przypaść jak zwykle przesadzone i rozbudowane monologi tego pierwszego.
Gorzej radzi sobie Jess. Dynamiki przy jej scenach podrywu dodaje gościnny występ Jessiki Biel. Granie twardej, zdecydowanej suczy wychodzi jej znakomicie, a przy tym wygląda zjawiskowo. Dobrze wpasowuje się także w Zooey, nieco tonując jej występ. Tutaj standardowo pojawia się problem: jeżeli jesteście fanami Deschanel, to jej podrygi, śpiewanie, nienachalne i niezbyt udane próby podrywu przypadną Wam do gustu. W innym wypadku dostaniecie to, co zwykle, bo Jess nie zmieniła swojego repertuaru i nadal jedzie na tych samych, sprawdzonych trikach komediowych.
Czytaj również: 20 lat serialu "Przyjaciele": Ten z Guntherem
Jess i chłopaki to przyjemny, odprężający sitcom, w sam raz na chłodne popołudnie. Jest lekki i zabawny, choć czasami postać Jess potrafi irytować. Można by dać więcej wspólnych scen z Nickiem, bo wtedy poziom absurdu osiąga apogeum, a to jest bardzo zabawne. Czwarty sezon rozpoczyna się spokojnie, ale to dobrze - oby później było lepiej. Pomysł z weselem jest bardzo udany, a występ gościnny Biel - świetny. Wierzę, że twórcy nas jeszcze zaskoczą.